Posłaniec lodu

3 1 0
                                    

Równolegle do przygód Virasta, toczyła się z mozołem do przodu przygoda zdradzieckiego, niebiańskiego strzelca – Ravena, który usilnie starał się dobrze wykonać powierzone mu zadanie.

Po walce z Kristą musiał jednak odpocząć, w tym celu udał się w najmniej podejrzliwe miejsce, jakie wydało mu się oazą spokoju. – Mianowicie, nekromantyckie stajnie, które zostały już dawno opróżnione z wierzchowców.

Siedząc teraz na sianie i czując jak schłodzona, przez magię lodu krew zaczyna znów się burzyć.

Spojrzał na swój przegub, ścisnął pięść aby ułatwić sobie dostrzeżenie i tak dobrze widocznych, przez złotawy odblask jaki w nich bił. Pulsowały, drgały, czół jak chodzą niespokojnie, przymknął więc swoje siarczyste ślepia po czym położył się na sianie, chcąc uspokoić nerwowo bijące serce.

Podniósł po chwili dłoń, i otworzywszy ją wpatrywał się przez parę chwil w topiony w nią symbol wiary wampirów lodu.

Mruknął pod nosem, rozwodząc swoje myśli, nad wiarą którą przyjął jako Tę jedyną, a która tak dotkliwie go doświadczyła.

W swoich okolicach, niektórzy uważali strzelca za znawcę wszelakich religii oraz wyznań, czy pobożnych filozofii. – Jednak, z religią jego Pani, nie mógł się uporać, choćby nie wiadomo jak silił umysł. Zawsze jednak, dochodził do tego samego wniosku – religia była przeznaczona do jednej rasy. Niby nic nadzwyczajnego, ale nie spotkał się z taką.

Czemu wiec skoro Tatiana, znała ten fakt to nakłoniła go do przyjęcia Ich wiary ?

Zagryzł zęby, i postarał się w miarę możliwości bezboleśnie, wyciągnąć krucyfiks wtopiony w jego rękę. – Kiedy udało mu się to zrobić, zawinął sobie ranną dłoń, kawałkiem swojego paska.

Wstał by ruszyć dalej, a krucyfiks zawiesił z powrotem na klatkę.

*

Pierwszym co przykuło uwagę, czarnoskórego mężczyzny to krwawa pełnia. Widać, to Ona wpływała na stan jego krwiobieg – w cale mu się to nie podobało.

Niemal bez problemu dotarł do pałacu, choć musiał wedrzeć się do bram murem, a przy jego gabarytach nie było łatwym zadaniem.

Na szczęście, wszyscy byli zajęci tłumieniem zamieszek, które niebezpieczne zbliżały się do głównej bramy, prowadzącej do kwatery w jakiej rezyduje hegemon frakcji.

-Teraz poszukać, tego wampira i niech się dzieje, co ma dziać. -Mruknął do siebie, przemykając niczym cień, połyskujący złotymi żyłkami który przemyka między ścianami, w korytarzach pałacu licza.

Panowała tutaj wrzawa, jednak nie panika. – Jak widać, wszyscy ufali mocą nekromantów, będących na zewnątrz.

*

Przystanął na krótki moment przed salą tronową, chciał dojrzeć w jej wnętrzu postać wampirzego szlachcica, kiedy wydawało mu się, że jest tam znajoma sylwetka chciał się nachylić do otwartych drzwi, by się przyjrzeć dokładniej, ale w tedy jego ciało poraziła błyskawica.

Strażnicy, stojący w odpowiedniej odległości, by nie zostać porażonymi zaklęciem ochronnym, spojrzeli na leżącego, czarnoskórego.

Zebrani w sali tronowej, zamilkli obracając swój wzrok w kierunku drzwi.

-Buntownik ! -Krzyknął, któryś z marszałków.

-Ale jak On się tu dostał ?! -Zapytał inny. Jedynie wampirzy szlachcic - Rimmon, mistrz grabarski - Ilbis, kat - Ażdacha i hegemon frakcji -Demilicz zachowali spokój.

Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now