Virst wrócił do miejsca skąd wyszedł na łów, dobijając się czas jakiś do drzwi grabarskiego motelu. Wyciął parę trupów nim Dobrochocz mu otworzył, wówczas wpadł do ciepłego pomieszczenia.
-Muszę naostrzyć szpadel. -Wydyszał, leżąc na plecach.
-Hm hm. -Zaśmiał się bez głośnie niemal. -Dobra, ale masz te kwiaty ?
Pokiwał głową.
-Zaraz Ci je dam, tylko chwilę odsapnę. -Powiedział, przetarł twarz rękawem, a po chwili usiadł wręczając nieco zwiędłe już kwiaty.
-Dziękuję Ci bardzo, jak tylko je posadzę dam Ci coś do zjedzenia. -Powiedział, Dobrochocz znikając wolno za drzwiami prowadzącymi na zaplecze.
*
W międzyczasie, w innej części frakcji, konkretnie przy południowej granicy z sercem kontynentu. Miejsca, które zostało objęte jednogłośną ochroną pierwszych władców wszystkich frakcji. Nie powinno być tam mieszkańców, poza zapomnianymi już zwierzętami czy istotami, które owe zwierzęta przypominają.
Każda z wyznaczonych granic, była pilnie strzeżona a za wtargnięcie w zasięg wzroku strażników równał się z natychmiastową egzekucją. – Granicę frakcji nieumarłych, właśnie przekroczył starszy mężczyzna z krótką, choć bujną białą brodą, przybrany był w ciemny szary płaszcz przepasany srebrnawą szarfą, za którą zatknięta była różdżka, nad pociągłą twarzą o ostrych rysach i głęboko osadzonych oczach. tak jasnobłękitnych że niemal białych, górowała łysa czaszka z tatuażem smoka z rozpiętymi skrzydłami, ziejącego ogniem.
Granicy, pilnował oddział Czarnych rycerzy, każdy z nich w parze z takim samym nekromantycznym tworem, jak strażnicy w Kuroi Roze. Zaczęły wyć i szarpać się, gdy tylko mężczyzna wystąpił z gąszczu drzew oraz innych niebezpiecznych roślin. Rycerze śmierci, zaniepokojeni sięgnęli po swoją broń i odwrócili w stronę mężczyzny.
-Kim ty jesteś ? Nie ruszaj się ! -Krzyknął jeden z nich, podczas gdy reszta rycerzy go otoczyła. Uśmiechnął się pod nosem i patrząc w niebo stwierdził z niemałym zadowoleniem że nie zanosi się w najbliższym czasie na deszcz. W dalszym ciągu nie przejął się otaczającymi go rycerzami i jak gdyby nigdy nic ruszył przed siebie.
Nekromantyczne stworzenie nie były zbyt chętne do współpracy, przy zatrzymaniu jegomościa zaczęły wręcz piszczeć jak zbite psiaki, kiedy dwóch rycerzy wyciągnęło do mężczyzny swoje miecze.
Kiedy poczuł lekkie ukłucie, z wolna opuścił głowę i spojrzał na szczerbate ostrze, po którym z wolna zaczęła lecieć kropla szkarłatnej cieczy. Kiedy spojrzał na rycerza, ten, mimo iż nie posiadał jako takiego ciała cielesnego, wyraźnie cofnął się. W spojrzeniu wędrowca tkwiła jakaś moc, która nawet nieumarły konstrukt jest w stanie przerazić. Podniósł rękę i wyprostował się poważnie, biła od niego taka potęga oraz chłód, że nawet te pozbawione własnego rozumu istoty ustąpiły mu drogi. Kiedy znalazł się dwa kroki za nimi, opuścił jakby od niechcenia rękę. Rycerze śmierci, jeden z najpotężniejszych tworów nekromancji, najmocniejsza siła uderzeniowa. Padła tak jakby nigdy nie istniała.
Przybysz zaciągnął się mocno powietrzem i przyjrzał horyzontowi.
-Czeka na mnie wiele pracy... -Stwierdził, ruszając przed siebie. W kierunku Lorth.
*
Wieść o wtargnięciu intruza na teren frakcji, szybko się rozniosła. Zdołała również wywołać niepokój mieszkańców miasta, w którym Virst odbywał swoje grabarskie praktyki.
W Czarnym mieście po szaleństwach brata Taszy, znów panował względny spokój. Mictlan, dryfował nad miastem szukając swojej siostry albo siał grozę wśród mieszkańców. Obecność niepraworządnej śmierci plugawiła jeszcze bardziej okoliczne ziemie, do tego stopnia, że coraz więcej trupów było chętnych do wstawania. Przez co Simon musiał ogłosić nabór, do pomocy na cmentarzu.
-Dalej żadnych chętnych ? -Spytał zrezygnowany Haber, przecierając ubrudzone od ziemi czoło. Simon pokręcił głową.
-Niestety, na domiar złego dalej nie ma żadnych wieści od Taszy ani Virsta. Dobrze, że Agon tego nie dożył. -Stwierdził.
-Albo i szkoda, wiedziałby co zrobić zapewne. -Westchnął zazwyczaj najżywszy z całej grabarskiej zgrai blondyn. -Dobra idę się przespać, puki Kaba nie wróci. Trzymaj się staruszku, na pewno wszystko będzie dobrze. -Rzucił weselej i zarzuciwszy swój szpadel na plecy zaczął gwizdać jakąś weselszą melodie wchodząc do kwater grabarskich.
Simon westchnął ciężko. Nie martwił się aż tak o prace na cmentarzu, bardziej niepokoiła go sprawa nieobecnej Taszy od czasu zabrania Virsta do Kuroi Roze.
-Cztery dni...-Westchnął ponownie i spojrzał w niebo, które zaczynało robić się ciemne. Wstając, poszedł w ślady swojego podopiecznego i zadumał się w ciepłym środku kwater. Tasza obiecała mu wyjaśnić o co tak właściwie z tym Virstem chodzi, a tymczasem ani widu, ani słychu po niej.
*
Kiedy z cmentarza wrócił Kaba. Simon dał chłopakom odpocząć parę godzin, każdy był padnięty a oni w trójkę obrabiali cały cmentarz. Więc i naczelnik padł zmordowany na twarz. ku zaskoczeniu wszystkich panów obudziła Tasza. Niemal jak nowo narodzona, pełna energii, zregenerowana i jakby znacznie spokojniejsza niż ostatnio.
-Na razie nie musicie iść na cmentarz, wezwałam swoje posiłki. -Powiedziała. -Teraz dobrze by było, gdybyście zjedli i zechcieli wysłuchać tego czego się dowiedziałam. -Powiedziała z dozą tajemniczości. Kiedy panowie zebrali się w salonie, mieli naszykowany solidny posiłek przez pomniejsze sługi Taszy, która siedziała wygodnie rozparta na fotelu, popijając krew upadłych. -Siadajcie. -Poprosiła. Panowie z wielką ochotą zabrali się do pałaszowania, cóż nie mieli za bardzo czasu, aby sobie gotować. -Skoro się najedliście, wyjawię wam parę spraw. -Rzekła, poważnym tonem i pstryknięciem palców odwołała swoje sługi. Poprawiła się na siedzeniu tak, aby swobodnie móc nachylić się nad stołem. -Byłam w panteonie. -Powiedziała cicho. Dając po tych słowach dojść panom do siebie. -IIT nie odwoła swojego „konkursu" na najlepsze dziecko.
-Najlepsze dziecko ? -Spytał Haber. -Fajna nazwa jak na wyścig, w którym ginie nie tylko śmierć, ale i poboczni cywile. A nagrodą jest tron Waszego Ojca. -Parsknął blondyn.
-Tę informację, rzuciłam jako ciekawostkę. -Odparła, Tasza nie przejmując się za bardzo słowami kolegi. -Ale teraz do konkretów. Tylko zanim, wam to wyjawię. Musicie wiedzieć, że wiedza, którą wam przekażę to olbrzymie brzemię, od którego możecie zginąć. -Ostrzegła i bacznie się im przyjrzała.
-I tak prędzej czy później umrzemy. Takie samo ryzyko ponosimy przy wychodzeniu na cmentarz. -Machnął ręką Kaba.
-Niczego innego nie mogłam się po was spodziewać. -Stwierdziła, nieznacznie się uśmiechając. -A więc. Nasz drogi Virst, jest prawowitym dziedzicem założyciela frakcji i smoczym jeźdźcem. Posiada w swoim sercu, łzę smoka, na którego grzbiecie Jego przodek pomógł ukształtować Ten świat. Bogowie, czują napięcia zarówno między sobą, jak i z pozostałymi bytami. Dla tego też wysłano do tego świata, mnicha czterech zakonów z zadaniem odnalezienia wszystkich dziedziców. -Wyjaśniła.
-No to mieliśmy pod swoim dachem niezłą szychę. -Przyznał wesoło Haber.
-Dla tego Zetharix tak go szuka. -Stwierdził niemal niemo Simon, nie zwracając uwagi na to, czy Haber coś powiedział, czy nie. Tasza skinęła głową.
-Jest jeszcze coś, bogowie chcą wykorzystać Virsta, aby ten przejął stery nad frakcją. I według nich ma zrobić to jak najszybciej, co mi się osobiście nie podoba.
-To co ? Chcesz się przeciwstawić boskiej woli ? -Spytał Kaba. Białowłosa przymknęła oczy.
-Biorę tę opcję pod uwagę. -Odparła zupełnie poważnie. Wbiła swój pusty, trupi wzrok w pusty stół. -Zależy mi tylko na zajęciu miejsca, boga śmierci. Więc nawet jeśli będzie to oznaczało, zostanie niepraworządną i pozbawienie mnie przywilejów. Jestem skora, by to zrobić. -Dokończyła.
W salonie zapanowała cisza.
-A co wtedy z Virstem ? -Spytał Haber. Tasza milczała czas jakiś.
-Sama nie zdołam pokonać boga. Mam problemy nawet ze swoim bratem, a tu chodzi o coś ponad. Jednakże z siłą dziedzica, powinnam mieć wyrównane szansę. -Dodała na zakończenie.
-Czyli, musimy go jeszcze chronić przed bogami. To zaczyna robić się ciekawe...-Przyznał Kaba, uśmiechając się szelmowsko.
YOU ARE READING
Filary świata - Imperium śmierci
FantasíaKlasyczne fantasy, przygoda chłopaka wywodzącego się z podłego cechu, którym gardzi każdy okazuje się niezbędnym elementem intryg dworskich... Podczas swojej wędrówki dowie się kim jest i co samemu chce osiągnąć walcząc z coraz to potężniejszymi prz...