I.Rozdział 4.

3.7K 265 3
                                    

Kupowanie Nutelli jest u mnie tak naturalną czynnością jak codzienne nawadnianie organizmu ilością co najmniej dwóch litrów wody. No i proszę, gadam jak panienka z reklamy! Bez wody człowiek nie przeżyje zbyt długo tak samo jak ja kiedy w domu nie będzie wcześniej wspomnianego słoiczka z tak uwielbianym przez wszystkich kremem czekoladowym. Więc nawet, jeżeli w tym momencie wyłączyli by światła i w całym sklepie zapadłaby ciemność jestem pewny, że i tak bym znalazł to, po co tutaj przyszedłem.
Kiedy trafiam do odpowiedniego działu, chwytam szybko słodycz i wcześniej płacąc za produkt wychodzę niemal w biegu ze sklepu. Nie wiem co spowodowało u mnie chęć tak szybkiego wyjścia z tego sklepu ale jeżeli mam przyznać się przed samym sobą, to... trochę mnie to przeraziło. Bo to nie tak, że to ja chciałem wyjść w tak ekspresowym tempie. Jestem zwolennikiem tych którzy powtarzają słowa "Jak się człowiek spieszy to się diabeł cieszy", no i niestety zawsze te przeklęte słowa u mnie się sprawdzają więc po co z nimi walczyć. Już lepiej się dostosować i nie kusić losu. To coś z góry kazało mi narzucić tempo ale dlaczego? Co było tego powodem? To, że Grace jest sama w domu czy może raczej powodem była dziewczyna, która czeka prawdopodobnie na mnie na ławce niedaleko sklepu. Właśnie... to prawdopodobnie. Co ona mogła sobie o mnie pomyśleć? Chryste na jej miejscu sam bym o sobie wiele dobrego nie powiedział! Jakiś gościu w środku nocy zaprasza ją do siebie na noc, bo ona nie ma gdzie mieszkać. Yyy... hallo? Jedzie od tego przestępstwem. Ale przepraszam, tak? Na szczęście ja to ja i znam swoją osobę lepiej niż ktokolwiek inny, i prędzej bym sobie odciął jaja niż ją skrzywdził. To aż samo z siebie było idiotyczne! Co mi w ogóle strzeliło do głowy proponować tej kobiecie nocleg w moim mieszkaniu z córką pod jednym dachem na dodatek. Siebie znam ale ją... niekoniecznie. Ale ja zawsze pierw mówię a później myślę. Zresztą... ona już pewnie dawno zwiała przerażona gdzie pieprz rośnie. Więc po co ja się tak spieszę i prowadzę zupełnie niepotrzebne monologi sam ze sobą?
Wychodząc zza zakrętu podnoszę wzrok z moich trampek na ławkę pod drzewem na którym o dziwo... siedzi dziewczyna. Sam nie wiem co myśleć w danej chwili. Wszystko miesza się w jedno i zostaje tylko obraz Lotti, gdy wrócę do domu z Nuttelą i... obcą kobietą.
Dziewczyna chyba wyczuwa moją obecność, ponieważ gdy już jestem bliżej unosi swój wciąż zapłakany wzrok.

- Wstawaj kruszyno. Zabieram cię stąd zanim mi się rozchorujesz.

Chwytam rączkę plecaka i nie zwracając uwagi czy idzie za mną czy nie - ruszam przed siebie. Mamy na tyle szczęście, że mieszkam blisko i kiedy na dobre zaczyna padać my jesteśmy już na drugim i ostatnim piętrze naszej podróży. Całą drogę pokonaliśmy w ciszy i nie zapowiada się w najbliższym czasie aby cokolwiek to zmieniło. Zatrzymuje się przed drzwiami do mieszkania, otwieram je kluczem a następnie pokazując dziewczynie dłonią by weszła pierwsza co oczywiście robi tyle że z ogromnym wahaniem. Jakby zastanawiała się jakie są szanse, że zdąży zbiec ze schodów i uciec zanim ją złapie. Otóż nikłe skarbie. Wchodzę zaraz za nią, zakluczając drzwi na dwa zamki a pęk odkładając na białą komodę stojącą zaraz przy wejściu. Mam nadzieję, że ta tutaj lubi dzieci, a jak nie to ma problem.
I właśnie w tamtej sekundzie uświadamiam sobie, że w końcu mogę się jej dokładnie przyjrzeć. Wystraszona ciemna blondynka, niesamowicie drobna, chuda i zziębnięta. Stoi przy wieszakach na kurtki oddalonym ode mnie o 5 kroków, nie wiedząc, jak powinna się zachować a całą uwagę skupia na palcach dłoni aktualnie bawiącymi się sznureczkami od czerwonej bluzy.

- Zdejmij bluzę, jest trochę mokra i oczywiście buty. Powinienem mieć tu jakieś cieplejsze kapcie... - wyjmuję z komody na buty wcześniej wspomniane obuwie, które raczej wyglądem przypomina głowę zająca. - A tak, przepraszam za nie ale są mojej siostry a ona z kolei jest bardzo dziecinna. Nie żebym miał z tym jakiś problem. - Zayn skup się. Jesteś zdenerwowany jakbyś szedł na randkę w liceum. Skończ gadać bez ładu i składu!- Czuj się jak u siebie...

- Camilla.

I kiedy wypowiada swoje imię w końcu podnosi głowę spoglądając na mnie swoimi dużymi, niebieskimi oczami. Są one tak piękne a jednocześnie tak smutne. Przez cały ten czas trapi mnie sprawa jej pobytu o godzinie trzeciej w nocy samej na ławce. Dlaczego jest smutna? Dlaczego płakała? Dlaczego... Tyle pytań ciśnie mi się na język a prawie żadne nie może się wydostać. Nie mogę jej wystraszyć to raz a dwa... Nie jest to moja sprawa. Kiedy mam już zaproponować dziewczynie coś ciepłego do picia i jedzenia słyszę pisk aby po chwili do moich nóg zaczęła kleić się malutka istotka.

- Kupiłeś Nutelle? - oczywiście po co się przywitać, lepiej przejść do interesów. Ach te dzieci.

- Kupiłem.

- A zrobisz naleśniczki?

Chcę trochę pomęczyć Charlotte, dlatego podnoszę ją i atakuję łaskotkami. Mała zaczyna się śmiać i wykręcać na wszystkie strony aby uniknąć mojego dotyku.

- A jak bardzo kochasz tatusia?

- Baaardzo!

- To zrobię naleśniczki.

Spoglądam na Camille, która wciąż stoi przy wieszakach, ale tym razem delikatnie uśmiechnięta oraz bez mokrej bluzy i butów. Teraz wygląda jeszcze szczuplej w dopasowanym czarnym naramiączku i obcisłych jeansach. W pewnym sensie cieszy mnie widok jej uśmiechu, może nawet trochę uspokaja a z drugiej strony niepokoi jej wygląd. Jest aż za bardzo wychudzona. Charlotte widząc, że już nie jest w centrum zainteresowania zaczyna rozglądać się wkoło i tym samym natrafia na dziewczynę. Śledzę każdy najmniejszy ruch mojej córeczki i widzę jak jej usteczka wykrzywiają się w malutki, może trochę nieśmiały uśmiech a oczka zaczynają świecić z radości. Nachyla się w moją stronę dalej patrząc na dziewczynę.

- Tatusiu? Kim jest ta pani?

- Koleżanka taty.

- Ładna - próbuje mówić szeptem ale nie wyprowadzam jej z błędu, że osoba siedząca w salonie nawet by ją usłyszała.

Na to określenie Camilla spuszcza głowę a na jej policzki wypływa rumieniec. Śmieje się cicho. Dobrze córko, że postanowiłaś to powiedzieć.

- Nawet bardzo ładna kochanie - zatem ja cię w tym poprę.

Tum tum tuuum... Lotti poznała Camille! :D
Gwizdkujcie, komentujcie i rozdziału oczekujcie! :DD

xx

Szczęście na dłoni || Z.M (w trakcie zmiany🖋️) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz