I.Rozdział 33.

1.9K 172 15
                                    

- Proszę, nie możesz iść tam sama? Nie jestem gotowa się z nim spotkać... - skierowałam wzrok na moje dłonie bawiące się paskiem od torebki i zastanawiałam, czy się na to zgodzi.

- Nie ma nawet o czym mówić moja droga - prychnęła brunetka i zaparkowała pod budynkiem swojego brata.

Burknęłam głośno na władczy ton Waliyha'y i wyszłam z samochodu niczym rozkapryszona księżniczka.

- Mam nadzieję, że nie będzie tego durnia w domu - pierwsza podczas wchodzenia po schodach odezwała się brunetka, natomiast ja w tym czasie wypluwałam płuca - bo inaczej mu nie daruję.

Przewróciłam oczami i wyjęłam z kieszeni klucze. Niestety nie przydały się, ponieważ drzwi były otwarte. Nadzieja matką głupich jak to mówią. Weszłyśmy do środka i od razu uderzył nas zapach spalonego mięsa.

- Coś się pali? - zapytała brunetka, kiedy ja byłam już w kuchni i wyłączałam piekarnik w którym była spalona pieczeń.

Gdzie on w ogóle był skoro doprowadził do takiego stanu? Na balkonie go nie było, w salonie także... Ostatnim miejscem do sprawdzenia był pokój Lotti, sypialnia i łazienka. Ale w związku z tym, że nie interesuje mnie jego położenie poszłam od razu do sypialni. Ja jak to ja, zawsze muszę mieć pecha i nawet teraz mi nie odpuścił. Dlaczego akurat do cholery się pytam nie mógł być w łazience i brać cholerny prysznic?

Siedział na łóżku opierając łokcie na kolanach a przed sobą trzymał butelkę wódki. No, tak najlepiej przecież. Zawołałam brunetke, która po chwili stała już koło mnie. Wyraz jej twarzy wskazywał, że nie jest zadowolona z tego co widzi zresztą, dla mnie to również nie był przyjemny widok.

- Co tu się do cholery dzieje?! - krzyknęła zdenerwowana Waliyha.

Zayn podniósł ledwo głowę i zaśmiała sie gardłowo. Cóż... wiem, że alkohol powoduje wewnętrzne rozchwianie emocjonalne i szczęście ale to już trochę przesada. On był zalany w trupa. Dosłownie. Jego powieki ledwo utrzymywały się w górze, nie mówiąc już o całym ciele, które aktualnie próbowało wstać.

- Co ta mała dziwka tu robi? - zapytał, a raczej wybełkotał chwiejnie idąc w naszą stronę ale po chwili leżał już na podłodze niezdolny do żadnego ruchu.

- Panuj nad słowami - powiedziałam spokojnie i weszłam do garderoby zbierając do torby resztki rzeczy, które tu pozostały.

Później od razu przeszłam do sypialni zabierając laptopa i książki z regału.

- Idę już do samochodu - powiedziałam cicho i skierowałam wzrok na stopy.

- Idź, idź... - prychnął - Już się do niego wprowadziłaś? Zadowolony?!

- Zayn! Co Ty gadasz?! Opanuj się!- wtrąciła się brunetka.

Ja natomiast nie miałam siły się z nim kłócić. Nawet nie chciałam, bo widziałam że nic nie wskóram a tylko niepotrzebnie zdenerwuje. Po co ja się w to wszystko pakowałam...

- Przynajmniej muszę przyznać, że ma facet gust, bo wiem co potrafisz - zarechotał obrzydliwie.

Poczułam się jak ostatnia dziwka... Nic nie warte coś, które trzeba doszczętnie zniszczyć, ponieważ jest już bezużyteczne. Jak on mógł?
Wyszłam.
Nie dałam rady.

Waliyha POV

- Co ona Ci takiego do cholery zrobiła Ty skończony idioto?! - wydarłam się na niego uderzając w jego pierś przez co upadł z pozycji stojącej na łóżko.

- Zdradziła mnie! Puściła się mając wszystko! - wysyczał pijąc kolejny łyk alkoholu.

Tak nie będzie. Jak ze mną rozmawia to ma nie pić. Zabrałam z jego ręki butelkę i roztrzaskałam o ścianę.

- Co Ty robisz do chuja?!

- Co ja robię?! - zaśmiałam się - Ogarnij się i zobacz, co narobiłeś! Twoja dziewczyna nosi pod sercem twoje dziecko a Ty ją oskarżasz o zdradę?! Co ci odbiło, żeby tak myśleć... powiedz mi. - kończę już spokojnie.

Mija pięć minut, dziesięć, piętnaście... Rozglądam się po pokoju i zauważam zdjęcie usg Cami leżące na stoliku nocnym.

- One wszystkie są takie same... - powiedział ledwo słyszalnie. - Matka Charlott też mówiła, że mnie kocha. Urodziła i co? Buuum! I już jej nie było.

- Cami taka nie jest. Ona Cię kocha! Lotti traktuje jak własną córkę co zresztą działa w drugą stronę...

- Nie obchodzi mnie już ona, tak samo jak bachor, który w niej jest.

To było ostatnie zdanie jakie wypowiedział. Chwilę po tym oberwał ode mnie - siostry - siarczystego policzka przez co jego głową odskoczyła w bok.

- Jeszcze raz Ci powtarzam i ostatni - ten bachor to twoje dziesięciotygodniowe dziecko.

Wybiegłam z mieszkania i szybko udałam się do samochodu przy którym stała rozpłakana Cam. Było mi jej tak bardzo szkoda. Mój brat okazał się chujem. Pomogę jej za wszelką cenę stanąć na własne nogi i być przy niej w tym najtrudniejszym czasie. Kocham ją jak siostrę, a to dziecko jest niczego winną kruszynką, że jej ojciec okazał się idiotą. Przytuliłam ją do siebie i pocałowałam w głowę.

- Cii mała - wyszeptałam - wszystko będzie dobrze, zobaczysz.

Hejka naklejka! :D
Jestem z nowym rozdziałem i postaram się dzisiaj dodać kolejny ale zobaczymy co z tego wyjdzie.

Chyba za bardzo Was rozpieszczam, co? XD
Lista rozdziałów się przedłużyła no ale cóż... Co do drugiej części również nic nie wiadomo, ponieważ boję się, że nie będzie chętnych do czytania.

Biedna Cami :(( szkoda mi jej.

Lajkujcie, komentujcie i rozdziału oczekujcie! :**

Kocham Was! <3

Szczęście na dłoni || Z.M (w trakcie zmiany🖋️) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz