I.Rozdział 20.

2.9K 207 15
                                    

Ważna notka pod rozdziałem.
Miłego czytania :)))

Droga do Welwyn* minęła szybko i bez większych trudności na drodze, więc już po jakichś 50 minutach byliśmy na miejscu. W prawdzie mówiąc nigdy tu nie byłam i zaskoczyła mnie taka ilość zieleni za oknem. Cały czas mijaliśmy piękne ogrody i fontanny co wzbudzało we mnie zachwyt.

- Niesamowite miasto, prawda?

Podskoczyłam lekko na cichy głos Zayn'a. Dopiero wtedy doszło do mnie, że siedzi koło mnie cały czas a jego dłoń przez całą drogę spoczywała na moim kolanie. Nie przeszkadzało mi to.

- Zdecydowanie jedno z piękniejszych, które widziałam. - odwróciłam się do niego i delikatnie usmiechnęłam co odwzajemnił.

Spojrzałam przez ramię na tylne siedzenie.
Oczka Lotti były zamknięte a klatka piersiowa unosiła się spokojnie w równomiernym oddechu. Poprawiłam miękki kocyk otulający jej drobne ciałko i odwróciłam się.

- Ile zostało?

- Właśnie wjeżdżamy na podjazd.

Rozejrzałam się i faktycznie znajdowaliśmy się na podjeździe piętrowego, szaro-białego domu.
Na werandzie stała średniego wieku kobieta z szerokim uśmiechem a za nią niewiele wyższy mężczyzna, obejmujący ją w opiekuńczy sposób.
Moje dłonie zaczęły się pocić a serce wybijało niespokojny rytm.
Spojrzałam na Zayn'a szukając w nim jakiegokolwiek pocieszenia. Czułam ja stres i strach zżerają mnie od środka. Wiedziałam, że zaraz stanę oko w oko z rodzicami mężczyzny, który stał się ważną osobą w moim życiu.

- Spokojnie kochanie. Nie zjedzą Cię. - zaśmiał się jakby właśnie opowiedział niesamowicie zabawny żart.

Zgromiłam go wzrokiem i zaczęłam bawić się dłońmi.
Chwilę po tym znalazły się na nich dłonie Zayn'a. Uniósł je do ust i pocałował każdego knykcia powoli i czule.

- Nie martw się. Jestem przy Tobie a moi rodzice już Cię uwielbiają.

- Przecież oni mnie nie widzieli na oczy. Nawet mnie nie znają, nie wiedzą jak mam na imię!

- Może i nie widzieli ale uwierz mi, że znają twoje imię i trochę o tobie słyszeli.

- Skąd? - zainteresowałam się nagle i uniosłam brew.

- Moją siostrzyczka ma długi jęzor a poza tym rozmawiałem z nimi o tobie?

- To znaczy?

- Możliwe, że... że wspominałem im, że jesteśmy razem... - powiedział cicho.

Zamurowało mnie. Dosłownie.

- Czy Ty do cholery zwariowałeś? - syknęłam cicho aby nie obudzić dziecka.

Byłam tak wkurzona, że nagle wspólny weekend zaczął mi niesamowicie ciążyć. Czułam, że to się wcale dobrze nie skończy i tylko czekałam na pierwsze potknięcie z naszej strony.

- Masz zamiar oszukiwać rodziców? I może jeszcze mamy się całować i spać w jednym łóżku?

- Nie przeszkadzało Ci jak ostatnio Cię całowałem. - odpowiedział spokojnie.

- Ale to nie było dla pokazu!

- To dlaczego?

Podchwytliwe pytanie. Dlaczego się całowaliśmy? Teorytcznie rzecz biorąc - dwoje ludzi całuje się aby przekazać sobie uczucia. Pokazać, że druga osoba jest ważna i chcesz jej zapewnić bezpieczeństwo.

- Właśnie.

Wyjął kluczyki, schował telefon do kurtki i odwrócił się znowu w moją stronę.

Szczęście na dłoni || Z.M (w trakcie zmiany🖋️) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz