I.Rozdział 31.

1.9K 184 40
                                    

Chwila ciszy i relaksu w ramionach ukochanego mężczyzny. Jest coś piękniejszego? Nie poruszyłam jeszcze tego tematu ale myślę, że teraz jest odpowiedni moment, ponieważ innego może nie być patrząc na mnie moje różne ciekawe pomysły.

- Zayn? Śpisz? - zapytałam cichutko całując czułe miejsce na jego szyi.

- Nie.. - zamruczał równie cicho.

- Tak się zastanawiam... chciałbyś mieć dziecko?

Mam nadzieję, że nie usłyszałam mojego lekkiego zawahania.

- Mam już głuptasku. - zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.

Również się zaśmiałam ale nie było mi tak całkiem do śmiechu. Zżerał mnie strach i stres. A to nie jest aktualnie dobre połączenie.

- Fakt - znów się zaśmiałam - ale pytam, czy chciałbyś mieć dziecko... ze... ze mną?

Podniósł się delikatnie przez co byłam zmuszona odsunąć się od niego na niewielką odległość. Popatrzył na mnie poważnym wzrokiem a z ust zniknął uśmiech.

- Chyba mi nie chcesz powiedzieć, że

Dobra, raz się żyje. Teraz albo nigdy.

- Jestem w ciąży.

Cisza. Cisza. Cisza. Cisza. Cisza.

Spoglądam na niego ale już nie patrzy na mnie tylko na ścianę na przeciwko łóżka. To nie wróży nic dobrego. Nigdy nie wróżyło.

- Z kim? - pyta wyrzutym z emocji głosem.

- Że co proszę? - podnoszę głos. - Chyba nie ze sobą.

Odwraca się w moją stronę i zciska mocno dłonie na moich nadgarstkach. Boli.. cholernie boli.

- Kim on kurwa jest?! Co ma w sobie że postanowiłaś dorobić mi rogi Ty skończona szmato!

I tyle z naszej upojnej nocy zostało. Zamieszanie z błotem i oskarżona o zdradę.

- Czy Ty siebie słyszysz?! - krzyczę płacząc - Nie zdradziła bym ciebie!

Wyrwałam się mu i zeszłym z łóżka. Stanęłam na środku pokoju w obronnej pozycji na dalszy ciąg kłótni. I widzisz maluszku, co zrobiłeś?

- Każda tak mówi.. - powiedział pod nosem i prychnął również wstając.

- Zayn! Czy Ty słyszysz co mówisz?!

- Doskonale.

- Nie wierzę... człowieku cholera! Oddałabym życie za Ciebie i Lotti! Jesteście moją rodziną! Kocham Was. Kocham do cholery Ciebie!

Płakałam. Okropnie płakałam. A on widziała to nie reagował. Jakby wszystko co ludzkie uciekło z niego. O co do cholery chodzi?!

- Widocznie niewystarczający skoro wolałaś się puścić.

Tego już było za wiele. Odwróciłam się na pięcie i weszłam do garderoby. Z szafy wyciągnęłam moją walizkę i zaczęłam chaotycznie wrzucać wszystkie moje ciuchy.

- Tego chciałaś? Zerwać i lecieć do niego? Było trzeba to zrobić szybciej.

Nie reagowałam na nic co mówił. Wiem, że to szkodzi mojemu dziecku a tylko ono mi zostało i zabije każdego, kto spróbuję mi lub jemu zagrozić.
Ubrałam na siebie koszulę w kratę, obcisłe jeansy, trampki i skórę w którą wsadziłam telefon i zapiełam kieszeń. Włosy związałam w koka, chwyciłam rączkę walizki i wyszłam dumnym krokiem z garderoby. Przed wyjściem na korytarz z najmniejszej przegrody walizki wyjęłam kopie zdjęcia. Podeszłam do Zayn'a i walnęłam go z całej mojej siły w pierś.

- Proszę. Pierwsze zdjęcie Twojego dziecka. - po moim policzku spłynęła samotna łza. -Mam nadzieję, że jesteś zadowolony z tego co się teraz dzieje.

Wyszłam z sypialni i niestety czekała na mnie nie miła niespodzianka. Na przeciwko drzwi opierała się o ścianę Lotti i patrzyła na mnie wielkimi oczyma nie wiedząc co się dzieje. Rzuciła się w moją stronę i przytuliła do nóg więc ją podniosła i również przytuliłam nie wierząc, że to już koniec.

- Gdze idziesz mamusiu? - zaczęła płakać.

Nie. Nie. Nieee, tylko nie to.

- Muszę iść motylku - pocałowałam ją w główkę.

- Nie chcę żebyś szła! Przepraszam że nie umyłam ząbków wieczorem. Dzisiaj umyje dwa razy, obiecuje! Ale nie idź! - płacze, cały czas płacze a wraz z nią ja zaczynam.

- Kochanie.. Nie gniewam się - znów ją całuje w główkę i tule mocno do siebie - Muszę jechać do mojej mamusi, bo jest chora a jak wyzdrowieje, to wrócę, tak?

- To ja jadę z Tobą! - oderwała się ode mnie a jej oczka zaświeciły.

- Nie słoneczko, mama musi to sama załatwić. Kocham Cię, nie zapomnij o tym.

Ocieram jej policzki i stawiam na podłodze.

To są ostatnie słowa, które wypowiadam przed wyjście. Od teraz jestem tylko ja i mój mały maluszek. Chwytam kluczyki od samochodu - zapomniałam wspomnieć, że posiadam wyżej wymieniony sprzęt - i wychodzę zamykając rozdział mojego życia... kolejny.

Skończyłam jako samotna matka bez dachu nad głową lecz z pracą i samochodem. Pięknie.
Pakuje wszystko do samochodu i wyjeżdżam choć nie do końca wiem gdzie...

I mamy kolejny!

Chyba wyjdzie na to, że zrobimy dziś maraton z SND :DDDD Taki spojler - to jeszcze nie koniec XD

I co myślicie o takim zwrocie akcji?

Lajkujcie, komentujcie i rozdziału oczekujcie!

Kocham Was miśki! <3

Szczęście na dłoni || Z.M (w trakcie zmiany🖋️) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz