II. Rozdział 06.

965 91 6
                                    

- Nie będę się umawiać z facetem, którego nie znam!

- Jakim facetem? - pyta chrapliwy głos za nami.

Tak jak myślałam... Przed nami stoi nie kto inny jak Zayn pieprzony ideał Malik.

- Co ty tu robisz? - pytam biorąc Aiden'a na ręce.

- Przyszedłem Was odwiedzić. A poza tym Bella do mnie dzwoniła, że zabrałaś swoją córkę z przedszkola... - unosi brew.

Pierwszy raz odkąd znów mamy kontakt zawstydził mnie. Jak miałam mu wytłumaczyć sytuację sprzed przedszkola? "No wiesz, mimo dwóch lat rozłąki dalej Cię kocham i jestem o Ciebie cholernie zazdrosna. Nie gniewasz się?" To aż brzmi absurdalnie. Wyszłabym na zdesperowaną samotną matkę, pragnącą znów być u boku jedynego mężczyzny z którym wyobraża sobie przyszłość. I czemu ja się okłamuje? Taka jest prawda...

- Wybacz Zayn ale

- Nie jestem zły - przerywa mi. - Jeżeli miałaś ochotę na odebranie córki, ja nie mam nic przeciwko.

Uśmiecham się delikatnie w jego stronę. Tak bardzo tęskniłam za tą czekoladą w oczach. Był cały mój - dosłownie - a ja to zniszczyłam odchodząc. Już nawet nie winiłam jego. Po dwóch latach bez niego mogę spokojnie stwierdzić, że to wszystko moja wina. Zareagował źle, fakt ale to ja odpuściłam.

Podchodzi do mnie ciągle patrząc mi prosto w oczy.

- To ja wejdę do środka - z daleka słyszę głos Waliyh'y.

Ale jest bardzo daleko, jakby zupełnie z innej planety. Teraz liczy się tylko przepiękny brunet idący w moją stronę. Uśmiech na jego twarzy poszerza się z każdym małym krokiem. Nie zauważam nawet kiedy między nami stoi już tylko nasz synek. Nie przerywając kontaktu wzrokowego pochyla się i całuje go w główkę.

- Witaj Aiden - mruczy cicho.

Kładzie dłoń na moim policzku i opiera czoło o moje. Czuje jego oddech na ustach a moje powieki zamykają się czekając na to co utraciłam dwa lata temu.

- Co tu się do cholery dzieje?!

Na dźwięk głosu tej wiedźmy z pod przedszkola podskakuje do góry a z ust Aiden'a ucieka płacz.

- Widzisz co zrobiłaś idiotko? - kieruje pytanie do Belli podniesionym głosem.

- Nie obchodzi mnie twój bachor! Pytam się Zayn, co tu się dzieje?!

- Po pierwsze: nie masz prawa nazywać tak mojego syna.

- Twojego syna? - prycha - Skąd wiesz, że ta tutaj się nie puściła i nie próbuje Cię naciągnąć na pieniądze?

- Uważaj.. - ostrzega ją brunet - Ta tutaj ma na imię Camill i jest matką dwójki moich dzieci czego nie wątpię.

- Cami zanieś, proszę, Aiden'a do domu. - tym razem mówi do mnie spokojnym tonem głaskając go po główce.

Znikam za drzwiami a moje policzki momentalnie robią się mokre.

Zayn POV

Cały od środka się gotuje. Ta blond suka po raz kolejny wpierdala się w moje sprawy obrażając tym samym wszystkich wokół.

- Po co tu przylazłeś?

- O to samo mogę zapytać Ciebie. Przychodzisz nieproszona, robisz awanturę, wszystkich obrażasz... Co z tobą jest nie tak? - warcze wytrącony z równowagi.

- Zayn jestem twoją narzeczoną i żądam odpowiedzi a najlepiej abyś udał się ze mną do domu - oznajmia przesłodzonym tonem.

- Czy Ty się kurwa słyszysz? - pytam - Żądać to ty sobie możesz. Nie jestem twoją własnością.

- Jesteś mój! - krzyczy.

- Najlepiej jak już pójdziesz.

- Czyli co? Czyli to koniec? Chcesz mnie zostawić dla niej? Spaść do takiego poziomu? - pyta piszczącym głosem.

- Wolę spaść niż nie mieć go w ogóle - warcze. -To koniec Bella.

Nie wiedziałem, że tak szybko pójdzie z zerwaniem z tą wiedźmą. Głęboko pod skórą czuje, że to jeszcze nie koniec ale wolę to zepchnąć na dalszy plan. Cieszę się, że to już za mną lecz gorsze jeszcze przede mną. Teraz kiedy straciłem narzeczoną prawdopodobnie również stracę umowę z ojcem chociaż nie wiem czy to do końca możliwe skoro od dłuższego czasu moje decyzje polepszyły kondycję firmy. Za moimi plecami czuje ruch więc jestem pewien, że to Cam.

- Jeszcze pożałujesz tego, zobaczysz - grozi. - Razem z tą twoją dziwką.

Patrzę na oddalającą się sylwetkę blondynki. Jestem znów wolnym człowiekiem. Cholera. Moje oczy się rozszerzają kiedy uświadamiam sobie jeden bardzo istotny fakt. Mam szansę odzyskać całą moją rodzinę. Czuję jak wraca do mnie cała nadzieja i nowa dawka energii. Odwracam się łapiąc brunetke w pasie.

- To na czym to stanęło? - mrucze cicho przybliżając moje usta do jej.

Ale tylko na tym się kończy. Widzę zaczerwienione, smutne oczy i zgaszony wyraz twarzy.

- Przepraszam Zayn - szepcze - poniosło mnie wcześniej. Ja... Nie mogę.

Kręci głową próbując mnie od siebie odepchnąć.

- Co ty mówisz? Obydwoje tego chcieliśmy!

- To nieodpowiednie, wiesz o tym. Wracaj do

- Nie mam do kogo wracać - znów jej przerywam.

Na jej twarzy maluje się zakłopotanie i niezrozumienie. Widocznie nie słyszała zakończenia związku z Bellą.

- Jak to? Przecież

- Zerwałem z nią. Dla Was...

Dzień w którym znów byłem sam i miałem zacząć walczyć o swoje miał być jednym z piękniejszych dni ostatniego czasu. Tylko dlaczego zawsze po słońcu przychodzi burza?

Wydaje mi się, że całkowicie skopałam ten rozdział i jest mi cholernie źle z tym. :(

Gwiazdkujcie, komentujcie i rozdziału oczekujcie! :**

Kocham Was! <3

Szczęście na dłoni || Z.M (w trakcie zmiany🖋️) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz