Numer 23 prześladował moje oczy i głowę już od dobrej godziny gapienia się na niego. Ozdabiał on dębowe drzwi gabinetu doktora Goldberga - ginekologa. Przez ciągłe marudzenie Waliyh'y, byłam zmuszona umówić się na wizytę ale nie obyło się również zdań typu: "Idę z Tobą i nie słyszę sprzeciwu młoda damo.". Taaaak właśnie... Zayn nie widzi nic podejrzanego w moim zachowaniu co bardzo ułatwia mi wszystko. Zapomniałam dodać, że walkę, którą brunet miał ponad 3 tygodnie temu zakończyła się zwycięstwem. Zresztą jak 4 pozostałe. Natomiast ja? Ja znalazłam pracę w wydawnictwie. Byłam cholernie szczęśliwa kiedy się dowiedziałam, że mnie przyjęli. Największy plus tej pracy jest taki, że mogę pracować w domu ze względu na Lotti. Oficjalnie - oczywiście bez mojej zgody - zostałam zameldowana w mieszkaniu Zayn'a. Naszym mieszkaniu.
- Pani Pray, zapraszam.
Usłyszałam przed sobą głos a kiedy uniosłam głowę miałam przed sobą twarz i sylwetkę mężczyzny koło 50. Kiwnęłam ledwo zauważalnie głową i odwróciłam w stronę siostry Zayn'a.
- Spokojnie. Wszystko jest w porządku. Nie denerwuj się tak...
Coś nie widziało mi się to całe "nie denerwuj się".
Kiedy weszłam do gabinetu moje nogi stały się jak kamienie, które nie pozwalały mi ruszyć dalej.
- Pani Pray proszę usiąść i opowiedzieć mi co panią do mnie sprowadza.
Wykonywałam bardzo powolne ruchy ale kiedy w końcu już usiadłam zabrałam w sobie całą swoją odwagę i postanowiłam załatwić to szybko.
- Od... od jakiegoś czasu - niech diabli wezmą te moje szybko - nie czuje się zbyt dobrze.
- To znaczy? - dopytywał lekarz bazgroląc coś w mojej karcie.
- Mam częste mdłości i wymioty, jestem strasznie słaba...
- Ostatnia miesiączka? - zapytał i spojrzał na mnie niebieskimi oczyma.
I tu trafił jak kamień w wodę... Że też ja - idiotka na marginesie - nie zauważyłam braku czegoś oczywistego. Rzeczywiście już zapomniałam o nowej paczce podpasek które kupiłam na początku ubiegłego miesiąca. A mamy koniec kolejnego. Patrzę na swoje dłonie wstydząc się unieść głowę.
- Rozumiem, że brak, tak? - pyta spokojnym, miłym głosem.
Znów kiwam głową niezdolna do mowy.
- Proszę przejść na drugą stronę pokoju i położyć się na kozetce obok aparatu usg.
Niech to już się skończy, błagam.
Moje ręce były zimne i całe spocone z nerwów. Przeszłam kilka kroków i ułożyłam na wskazanym miejscu. Po chwili obok mnie na krześle zasiadł lekarz i wziął do ręki... coś.- Proszę odsłonić brzuch. Posmaruje teraz panią specjalnym żelem do badania.
No to już wiemy co miał w ręku.
Kurrr.... jaki to zimne cholerstwo!
A najlepsze w tym wszystkim było to, że patrzyłam się w ekran i nie widziałam kompletnie nic. Czyżby to był tylko fałszywy alarm?- Hm... - usłyszałam po chwili - widzi pani tą plamke? Tu w tym miejscu? - wskazałem palcem na miejsce w którym można było faktycznie coś dostrzec.
- Co z nią? Znaczy z tą plamką? - zapytałam trzęsącym się głosem.
- To jest pani dziecko - powiedział uśmiechnięty - Gratuluję.
I nagle cały mój świat zmienił się w tej jednej sekundzie. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Pytania i przyszłość stanęła pod znakiem zapytania. Co ja teraz zrobię? Jestem od teraz odpowiedzialna za tą małą kruszynkę. Mimo wszystko, z mojego oka uciekła łza a za nią kolejne. Moje małe szczęście.
- Czy... czy mogłabym wydruk?
Hallo?! Ja jeszcze prawie normalnie mówię.
- Oczywiście.
Podał mi ręczniczki papierowe którymi się wytarłam i skierowałam się w stronę biurka. Doktor Goldberg zapisywał już coś na kartce. Podejrzewam, że leki i wskazówki.
- Jest pani w 9 tygodniu ciąży. Brzuszek jest bardzo malutki jak na ten czas więc nie dziwi mnie to, że nie zauważyła pani zmian w ciele.
- Ale wszystko w porządku? - zdenerwowałam się na słowa lekarza.
- W jak najlepszym - powiedział i się uśmiechnął. - Proszę się nie denerwować i dbać o siebie. Dołączam różne ulotki dla matek w ciąży aby pani wiedziała co i jak na każdy trymestr.
Odebrałam wszystko oraz zdjęcie, które było najpiękniejszą rzeczą jaką aktualnie miałam. Uśmiechnęła się pierwszy raz odkąd tu weszłam.
- Zapisałem pani również witaminy i kwas foliowy niezbędny do zażywania. Widzimy się za 5 tygodni. Do widzenia.
- Dziękuję bardzo i do zobaczenia.
Uścisnęłam jego dłoń i wyszłam trzęsącym się krokiem z gabinetu. Przed drzwiami chodziław kółko zdenerwowana brunetka, która gdy tylko mnie zauważyła, doskoczyła do mnie w jednej chwili.
- I co? - zapiszczała.
- Zostaniesz ciocią. - zaśmiałam się i pokazałam jej zdjęcie.
Ta tylko zaczęła krzyczeć ze szczęścia i przytuliła mnie do siebie w radosnym uścisku.
Teraz zostało tylko poinformować o wszystkim tatusia mojego maluszka.
Hej hej hej!!!
Wybaczcie mi wszyscy te karygodne zachowanie :C Miałam całkowitą blokadę w sobie. Nie mogłam napisać słowa. Nic.... Ale już się odblokowałam :D
Mam nadzieję, że wciąż ze mną jesteście i czekacie na kolejne rozdziały.Jak Wam się podoba? Cieszycie się z małego/małej Junior Malik? :D
Może jakieś pomysły?? Imiona??
Zostawiam wam rozdział 30 i biorę się za kolejny póki mam wene i czas! XDDDKocham Was bardzo! <3
Lajkujcie, komentujcie i rozdziału oczekujcie! :**
CZYTASZ
Szczęście na dłoni || Z.M (w trakcie zmiany🖋️)
FanfictionCzęść pierwsza: Nocny wypad po Nutelle dla ukochanej córeczki przyniósł miłość nie z tego świata do kobiety spotkanej zupełnie niechcący. Ale nic nie może trwać wiecznie a jeden błąd może zepsuć wszystko... Część druga: Czy miłość jest w stanie staw...