Pov: Quackity
Szatyn po jakiś dwudziestu minutach skończył oprowadzać mnie po szkole. Szczerze mogę przyznać, że całkiem go polubiłem i mam głęboką nadzieję, że on mnie też. Dowiedziałem się również, że jest synem dyrektora szkoły. Zazdroszczę mu tego.
—No to chyba tyle, masz jakieś pytania? — Spytał mnie wyższy.
—Chyba nie. — Odpowiedziałem, lekko uśmiechając się do niego. Tak naprawdę to cały czas, gdy on mi pokazywał budynek, ja skupiałem się bardziej na jego osobie. Nie wiem dlaczego, ale po prostu był ciekawy, chociaż praktycznie nic o nim nie wiedziałem.
Chłopak kiwnął tylko głową, już nic mi nie odpowiadając. Ogólnie zauważyłem, że on bardzo mało mówi. Tak samo nie widziałem, aby choć na chwilę się uśmiechnął. Może po prostu taki jest albo to dlatego, że jeszcze do końca mnie nie zna, nie wiem.
Niedługo później zadzwonił dzwonek na dalsze lekcje. Wszedłem do klasy i usiadłem w ostatniej ławce wraz z Willem.
————
Wszystkie lekcje się skończyły. Po wyjściu z sali postanowiłem, że poczekam na szatyna. Skoro możemy chyba nazwać się już znajomymi, to dlaczego nie spytać się go o spotkanie po szkole?
—Wilbur — Podszedłem do niego, a ten odrazu odwrócił się w moją stronę. Wyglądał trochę na zdezorientowanego, lecz starałem się nie zwracać na to uwagi. — Mam takie pytanie. — On tylko kiwnął głową, pokazując, że mnie słucha. — Chciałbyś może do mnie przyjść? Tak, wiem, to trochę głupie, ledwo się znamy, ale właśnie chodziło mi o to, aby poznać się bardziej.
Liczyłem na to, że chłopak się zgodzi. Naprawdę zależało mi na bliższym poznaniu go. Chciałem po prostu mieć tu jakiś znajomych.
—Uh.. Jasne. — Powiedział na co ja szeroko się uśmiechnąłem. Ten jednak wciąż patrzył na mnie bez żadnych emocji. — Mógłbyś przyjść do mnie, jeżeli nie masz nic przeciwko.
—Oczywiście, bardzo chętnie. — Uśmiech dalej nie schodził mi z twarzy.
Wymieniliśmy się numerami. Miał mi napisać później swój adres, abym wiedział gdzie trafić. Pożegnałem się z nim i ruszyłem w kierunku wyjścia ze szkoły.
————
Pov: Wilbur
Otwarcie mogę przyznać, że nie spodziewałem się, że czarnowłosy chciałby się ze mną spotkać. Byłem jednak zadowolony z tego powodu. Nie miałem nigdy za dużo przyjaciół. Wszyscy raczej traktowali mnie jak śmiecia. Nie mam wiele bliskich osób. Mam ojca i dwóch braci. Mama zmarła na raka gdy miałem dziewięć lat. Znajomych mam stosunkowo mało.
Uznałem, że warto byłoby ogarnąć odrobinę pokój. Przez ostatnie parę tygodni nie miałem siły, ani ochoty tu sprzątać, więc wszędzie leżały porozrzucane ubrania, jakieś książki i inne takie rzeczy. Nie chciałem, aby chłopak to wszystko zobaczył, dlatego odrazu wziąłem się do roboty. Poukładałem ubrania do szafy i odłożyłem wszystko na półki.
Po niecałych dwóch godzinach w końcu skończyłem. Mogłem wręcz powiedzieć, że byłem z siebie dumny.
Czekałem teraz już tylko na przyjście czarnowłosego. Nie sądziłem, że w ogóle mnie polubi. Jestem chyba najnudniejszą osobą w mojej klasie, a jednak to ze mną chciał się zapoznać. Może to tylko dlatego, że musi siedzieć ze mną, a tak naprawdę gdy bliżej mnie pozna, wcale mnie nie polubi. Cóż, zawsze tak jest.
Pov: Quackity
Do spotkania została mi jakaś nie cała godzina. Zależało mi na tym, aby szatyn mnie polubił. Wydawał się naprawdę miły i sympatyczny, więc miałem wielką nadzieję, że mnie polubił.
Szykowałem się do wyjścia. Przebrałem się w trochę wygodniejsze rzeczy, choć i tak starałem się dobrze wyglądać.
Wyszedłem z domu paręnaście minut przed czasem. Z jakiegoś względu znów się stresowałem. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, nigdy wcześniej tak nie miałem. Spojrzałem w mój telefon, aby upewnić się, że idę w dobrą stronę. Nie znam jeszcze okolicy. To chyba kolejna rzecz którą będę musiał zrobić, czyli trochę pozwiedzać. Londyn ogólnie wydawał się całkiem niezłym miastem. Było tu dosyć klimatycznie i przyjemnie. Wciąż jednak moim największym marzeniem było wrócić do Meksyku. Oddałbym wszystko, aby teraz tam być.
Dom Wilbura nie był jakoś daleko od tego mojego. Był za to wielki. Odrazu było widać, że chłopak był bogaty, choć jak się na niego popatrzyło to wcale tak nie wyglądał.
Podszedłem do drzwi i zadzwoniłem domofonem trochę niepewnie. Stałem tam jeszcze przez kilka sekund, po czym drzwi otworzył mi wysoki szatyn.
————————————————————————
674 słowaVote???
CZYTASZ
My rescue || Quackbur
FanfictionAlex, 16 letni chłopak, wyprowadził się z Meksyku, ponieważ jego rodzice znaleźli lepszą pracę. Poznaje tam Wilbura - 17 letniego szatyna, syna dyrektora szkoły, który niezbyt radzi sobie w życiu. Chłopak jednak widzi w nim kogoś więcej, niż tylko p...