Pov: Wilbur
Wiedziałem, że chłopak się na mnie patrzy. Nie miałem ochoty nic mu mówić.
—Znamy się od dzisiaj, nie będę mówił ci o takich rzeczach, nie ufam ci po prostu i to zrozum. — Odpowiedziałem obojętnie. Nie jestem naiwny, wiem kiedy ktoś naprawdę chce mi pomóc, a kiedy chce mnie najzwyczajniej w świecie wyśmiać.
Czarnowłosy westchnął cicho. Nie odzywał się przez około minutę.
—W pełni cię rozumiem. — Odezwał się w końcu. W środku odetchnąłem z ulgą, ciesząc się, że nie pociągnął dalej tego tematu. — Ale naprawdę, powinieneś się więcej uśmiechać moim zdaniem. — Znowu się do mnie uśmiechnął. Miał jednak trochę racji. Nie wiedziałem co więcej mu odpowiedzieć, więc tylko pokiwałem głową.
Próbowałem się uśmiechnąć, ale nie wyszło mi to zbytnio, więc szybko zasłoniłem usta dłonią. Niższy chłopak zaśmiał się na to pod nosem. Nie był to jednak ten złośliwy rodzaj śmiechu.
—Co się śmiejesz..? Mówiłem, że to ciężkie.. — Sam cicho się zaśmiałem. Dawno tego nie robiłem.
—Oj no przepraszam.. już nie będę. — Powiedział, lecz znów się roześmiał, na co ja zrobiłem to samo. — No widzisz? O wiele lepiej.
Odrazu robiło mi się cieplej na sercu, gdy widziałem, że czarnowłosy się do mnie uśmiecha. Chyba nigdy nie miałem takiej osoby, która normalnie by ze mną rozmawiała. Zawsze nikt nie traktował mnie poważnie. Niby nie znam Alexa długo, ale jego uśmiech po prostu poprawiał mi humor.
————
Rozmawialiśmy tak jeszcze przez kilka godzin. Znaleźliśmy pełno wspólnych tematów, co bardzo mnie ucieszyło.
Wszystko tak szybko nam zleciało, że za nim się nie obejrzeliśmy była już dwudziesta pierwsza.
Pov: Quackity
—Będę się zbierać. Jest już ciemno, a i tak nie chcę chodzić samemu po jakichś ciemnych uliczkach. — Powiedziałem po dłuższej chwili, utrzymując z wyższym kontakt wzrokowy. Nie miałem ochoty iść, lecz było późno, a szatyn napewno ma ciekawsze rzeczy do roboty.
—Jasne, rozumiem. — Uśmiechnął się do mnie, co ja odwzajemniłem. Cieszyło mnie to, bo z tego co się domyśliłem, chłopak nie robił tego na codzień.
Wstałem z łóżka, a szatyn zrobił to samo. Zeszliśmy na dół kierując się w stronę drzwi wyjściowych.
Ubrałem buty i już miałem wychodzić, lecz wtedy Wilbur mnie zatrzymał.
—Um.. Sorry, chciałem tylko powiedzieć, że bardzo ci dziękuję. Jesteś jedną z pierwszych osób, które w ogóle chciały ze mną jakoś sensownie porozmawiać. Miło mi, że to mnie wybrałeś na swojego pierwszego znajomego tutaj. — Powiedział trochę nieśmiało, patrząc raczej na podłogę. Uśmiechnąłem się szeroko do niego, aby dodać mu odrobinę odwagi.
—Nie musisz mi dziękować za takie rzeczy.. Skoro ty jesteś dla mnie miły, to dlaczego ja miałbym nie być? — Wciąż się uśmiechałem, na co ten to odwzajemnił. — No to co.. Widzimy się jutro.
—Do zobaczenia — Spojrzałem na niego ostatni raz. Pomachałem mu na pożegnanie, a następnie wyszedłem z jego domu.
————
Szedłem sobie już spokojnie do domu. Był ciemno, przez co trochę bałem się, że się zgubię, ponieważ nie znalazłem jeszcze okolicy.
Rozglądałem się wokół. Mogłem przyznać, że Anglia to naprawdę ładny kraj i może nie jest tu aż tak bardzo źle. Tym bardziej, że poznałem kogoś takiego jak Will. Nie wiedziałem jednak, dlaczego on ma tyle problemów do swojej osoby. Według mnie jest miły i dobrze mi się z nim rozmawia, nawet jeśli mało mówi. Nie przesadziłbym gdybym powiedział, że w sumie go jest też całkiem ładny.
Po paru minutach jednak dotarłem bezpiecznie do domu. Zdjąłem buty i pokierowałem się w stronę mojego pokoju. Nie wiedziałem co do końca teraz mógłbym porobić, więc stwierdziłem, że dokończę dekorować pokój.
W różnych kartonach poznajdywałem rzeczy, które by się nadawały i zacząłem wszystko przywieszać.
Skończyłem swoją pracę dopiero po godzinie i byłem z niej dumny. W jedynym z tych pudeł znalazłem jeszcze moją starą tęczową flagę. Miałem ją kiedyś powieszoną w moim dawnym pokoju w Meksyku, lecz wszyscy mnie przez nią zawsze krytykowali, więc po prostu ją ściągnąłem. Teraz pomyślałem jednak, że może znów ją powieszę, bo pasowała tu do tego wszystkiego idealnie.
————
Było już dość późno, ponieważ coś około pierwszej w nocy. Postanowiłem, że będę iść już spać, gdyż miałem lekcje na wczesną godzinę.
Udałem się w takim razie do łazienki i przyszykowałem się do spania. Następnie wróciłem do siebie i spakowałem jeszcze wszystkie potrzebne książki oraz zeszyty do plecaka.
Położyłem się wygodnie na łóżku i okryłem się kołdrą. Próbowałem zasnąć, lecz nie mogłem. Moje myśli były zapełnione przez pewnego wysokiego szatyna..
————————————————————————
709 słówMiłego dnia/ wieczoru!!:D
Vote??
CZYTASZ
My rescue || Quackbur
Hayran KurguAlex, 16 letni chłopak, wyprowadził się z Meksyku, ponieważ jego rodzice znaleźli lepszą pracę. Poznaje tam Wilbura - 17 letniego szatyna, syna dyrektora szkoły, który niezbyt radzi sobie w życiu. Chłopak jednak widzi w nim kogoś więcej, niż tylko p...