Pov: Quackity
Mimo późnej godziny, Will stwierdził, że wyjdziemy na dwór, aby pooglądać gwiazdy. Spodobał mi się ten pomysł, nawet jeśli była prawie północ. Chłopak obejmował mnie jedną ręką, a moja głowa spoczywała na jego ramieniu.
Wyższy nauczył mnie pary nazw konstelacji oraz opowiedział trochę ogólnie o kosmosie. Czasami mam wrażenie, że on wie wszystko.
- Widzisz tą 'rozjechaną' literkę 'W' ułożoną z pięciu gwiazd? To Kasjopeja - uśmiechnął się do mnie, wskazując palcem w miejsce, na które miałem patrzeć. - A te siedem gwiazd tutaj, to Wielki Wóz.
- Widzę! - odwzajemniłem uśmiech, patrząc w błyszczące oczy Wilbura. Wyglądał tak prześlicznie..
Na dworze nie było za ciepło. W sumie co się dziwić, zbliżała się druga połowa listopada. Nie padał jednak śnieg, ani deszcz. Można stwierdzić, że pogoda była całkiem ładna. Siedziałem w samej bluzce na długi rękaw oraz koszulce. Zrobiło mi się chłodno, co szatyn ewidentnie zauważył, ponieważ na mnie spojrzał.
- Chciałbyś wrócić już do domu? Jesteś strasznie cienko ubrany i widzę, że ci zimno, a ja nie chcę, abyś mi się tu jeszcze na końcu przeziębił- odezwał się po chwili, odrobinę zmartwionym głosem.
- Możemy jeszcze chwilkę zostać. Lubię, jak mi o czymś opowiadasz - uśmiechnąłem się, aby go nie niepokoić. Chłopak spoglądał na mnie załamany
- W takim razie proszę - ściągnął z siebie swoją jasno niebieską bluzę i mi ją podał. To było bardzo miłe z jego strony, ale teraz to ja się bałem, że to on będzie chory. Wziąłem jednak od niego ubranie, bo patrzył na mnie wzrokiem, jakby i tak nie miał zamiaru jej ponownie ubierać.
Westchnąłem cicho i założyłem na siebie bluzę. Była bardzo ciepła i cała przesiąknięta perfumami Willa, co bardzo mi odpowiadało. Skrzyżowałem ręce, jakby przez to miało mi być cieplej. Szatyn znów mnie objął, a ja się w niego wtuliłem. Siedzieliśmy tak jeszcze przez dosyć długą chwilę, aż wyższy w końcu się odezwał.
- Wydaje mi się, że mógłbym zrobić coś jeszcze, aby było ci cieplej. O ile nie będziesz za to na mnie zły - puścił mnie. Zdziwiłem się na jego słowa, niezbyt rozumiałem, o co mu chodziło.
- Zależy co masz na myśli - wzruszyłem ramionami. Starałem wciąż się uśmiechać, aby nie było widać po mnie mojego zdezorientowania.
Nie odpowiedział mi na to. Zbliżył się do mnie na dość niebezpieczną odległość. Nie przerywałem tego, chciałem wiedzieć, co zrobi. Położył swoją dłoń na moim policzku, a następnie przełożył ją na mój podbródek.
Szatyn miał rację, zrobiło mi się w cholerę gorąco. Czułem, że moja twarz jest czerwona, jak jeszcze nigdy. Mój oddech stał się ciężki i nierówny.
Nie chciałem, aby pomyślał, że się boję, ponieważ wcale tak nie było. Trochę bardziej pewnym, lecz spokojnym ruchem, odgarnąłem włosy z jego oczu, aby móc lepiej na nie patrzeć. Wilbur z bliska wyglądał jeszcze przystojniej, jeśli tak się w ogóle da.
Spojrzał mi na usta. Teraz już dokładnie wiedziałem, co zamierza.
Nie musiałem wcale długo czekać, aby poczuć smak jego cudownych ust. Trochę się zawahałem, lecz oddałem pocałunek. Był bardzo delikatny, ale i tak idealny, jak na nasz pierwszy. Mam cichą nadzieję, że też nie ten ostatni. Wcześniej nie miałem zbytnio okazji, aby się z kimkolwiek całować, więc nie do końca wiedziałem, co tak właściwie mam robić. Położyłem swoje dłonie na jego ramionach.
Oderwałem się od niego dopiero, gdy zabrakło mi tchu. Zaśmiałem się cicho, patrząc w te jego piękne, piwne oczy. Nadal byłem lekko zaskoczony, tym co się stało przez chwilę nawet w to nie wierzyłem. Owszem, cieszył mnie ten fakt i to bardzo.
Złożyłem jeszcze szybki, lecz czuły pocałunek na jego policzku, a następnie po prostu go przytuliłem. Zacząłem się śmiać w jego klatkę piersiową.
- No i co w tym takiego śmiesznego..? - teraz to on był zdezorientowany.
- Bo teraz musisz przyznać, że się we mnie zakochałeś - uśmiechnąłem się podle do niego. Patrzyłem mu prosto w oczy, a później bardziej na jego twarz, którą zapełniły aktualnie czerwone rumieńce.
————————————————————————
634 słowaDedykuję ten rozdział dla mojego jakże wspaniałego przyjaciela, który nie dałby mi spokoju gdyby oni się nie pocałowali...
Vote?????
CZYTASZ
My rescue || Quackbur
FanfictionAlex, 16 letni chłopak, wyprowadził się z Meksyku, ponieważ jego rodzice znaleźli lepszą pracę. Poznaje tam Wilbura - 17 letniego szatyna, syna dyrektora szkoły, który niezbyt radzi sobie w życiu. Chłopak jednak widzi w nim kogoś więcej, niż tylko p...