Pov: Quackity
Siedzieliśmy sobie w moim pokoju. Był już dość późny wieczór, czyli jakoś po dwudziestej drugiej. Nie byliśmy ani trochę zmęczeni, nawet po odrobinę męczącym dniu w szkole. Uznaliśmy, że rozmowa jest o wiele ciekawsza i ważniejsza, niż spanie.
Moich rodziców nie było w domu, ponieważ wracali późno z pracy. To chyba kolejny powód, dlaczego żałuję, że się przeprowadziliśmy. Gdyby nie Will, to spędzałbym prawie wszystkie dni całkowicie sam. Nie widywałem często rodziców. Tylko rano, kiedy wychodzili do pracy, a ja do szkoły, bądź w weekendy. Dlatego też tak bardzo cieszę się, że mam przy sobie szatyna. Jestem ekstrawertykiem, więc chyba bym padł, gdybym miał siedzieć sam.
Wilbur opowiedział mi trochę o swoim zespole, o którym wcześniej jakoś nie wspominał. Mówił mi o jakiś śmiesznych sytuacjach, chociaż mnie bardziej interesowało oraz cieszyło to, że nie jestem jego jedynym przyjacielem w szkole. Oczywiście słuchałem go uważnie i wszystkiego co gadał. Lubię jego historie, większość z nich była bardzo ciekawa. Uwielbiam też po prostu słuchać jego głosu. Jest bardzo przyjemny, delikatny i spokojny. Gdy śpiewa, bądź najzwyczajniej w świecie mówi, nie ma to dla mnie różnicy. Najważniejsze jest dla mnie, aby go słyszeć.
Zauważyłem, że George miał bardzo dużo racji. Will bardzo się przede mną otworzył przez te niecałe dwa tygodnie. Do tego mi zaufał, co mnie cieszyło. Mówił teraz o wiele więcej niż kiedyś oraz o wiele częściej się uśmiechał lub śmiał.
- Naprawdę, musisz kiedyś przyjść na próbę, żeby nas posłuchać. Może chociaż tobie się spodoba - zaśmiał się. Widać było po nim, jak bardzo kocha muzykę. Ciężko go zmusić do mówienia o czymś innym.
- Z wielką chęcią - powiedziałem z szerokim uśmiechem, a wyższy ewidentnie ucieszył się na moje słowa, bo na jego ustach również zagościł lekki uśmiech. - Napewno mi się spodoba. Nie jestem wybredny co do muzyki, ale może po prostu chodzi o to, że się nie znam..
Przytulałem aktualnie Willa pd tyłu, a moje ręce były obwinięte wokół jego talii. Za to dłonie wyższego spoczywały na tych moich, delikatnie i powoli je gładząc. Nadal uważałem nas tylko za przyjaciół, nawet takiego bliskiego kontaktu. Nie wiedziałem, co na ten temat myśli chłopak. Nie liczyłem oczywiście na nic więcej, niż przytulanie się. To i tak bardzo dużo.
- Jakim cudem ty jeszcze nie jesteś zmęczony..- roześmiałem się, gdyż zazwyczaj to właśnie on idzie spać pierwszy i to zawsze dosyć wcześnie. Tym razem nie wyglądało na to, aby zamierzał to zrobić nawet za kolejne parę godzin.
- Tak właśnie na mnie działasz - powiedział trochę żartem, choć miałem wrażenie, że mówił to w połowie na serio.
- Trochę przesadzasz.. no, ale cieszy mnie to bardzo. Chociaż mam ciebie dłużej dla siebie dzisiaj - zaczęliśmy śmiać się z moich słów. Poczułem też, jak moje policzki powoli zaczynają piec, co totalnie zignorowałem, ponieważ już mi to nie przeszkadzało. Przyzwyczaiłem się, że w obecności chłopaka często tak się dzieje.
Wpatrzyłem się trochę w okno, które znajdowało się nad moim łóżkiem. Lekko odsunąłem się od szatyna, aby bardziej przyjrzeć się gwiazdom. Blask księżyca ładnie odbijał się od twarzy Wilbura, przez co teraz bardziej przyglądałem się mu. Chyba nie zauważył tego w pierwszym momencie. W sumie może to i lepiej.
Strasznie mnie kusiło, aby coś teraz zrobić. Może i było to okropnie głupie, ale lekko musnąłem szybko ustami jego policzek. Wyższy spojrzał na mnie mocno zdezorientowany, na co ja tylko złośliwie się uśmiechnąłem. Nie był to pierwszy raz, gdy to robię. Za każdym razem jednak jego mina była bezcenna.
Pov: Wilbur
Czarnowłosy znów to zrobił. Znów mnie pocałował. Zawsze robi to w najbardziej niespodziewanym momencie, a ja nie wiem jak zareagować. Tak samo było i teraz. Tym razem nie poczułem, aby moje policzki piekły. Najprawdopodobniej po prostu się przyzwyczaiłem.
Chwilę nad tym myślałem, lecz po chwili przełamałem się i złożyłem szybki pocałunek na jego czole. Niższy bardzo powoli odwrócił głowę w moją stronę. Dopiero po chwili ujrzałem, że jego twarz była po prostu cała czerwona. Widać było po nim, że był bardzo zaskoczony. Zacząłem się głośno śmiać i położyłem się plecami na łóżku.
- Okropny jesteś - zasłonił sobie twarz dłońmi, przez co nie przestawałem się śmiać.
Szczerze, to nie wiem co ja do niego właściwie czuję. Jest moim przyjacielem, ale przytulamy się, trzymamy za ręce albo całujemy, tak jak przed chwilą. Zastanawiam się też, co on myśli o naszej relacji. Mam ochotę się o to zapytać, lecz miałem wrażenie, że to za wcześnie.
————————————————————————
720 słówVote???
CZYTASZ
My rescue || Quackbur
FanfictionAlex, 16 letni chłopak, wyprowadził się z Meksyku, ponieważ jego rodzice znaleźli lepszą pracę. Poznaje tam Wilbura - 17 letniego szatyna, syna dyrektora szkoły, który niezbyt radzi sobie w życiu. Chłopak jednak widzi w nim kogoś więcej, niż tylko p...