•XXIV•

101 7 8
                                    

Nie wiem czy dawać do tego rozdziału TW czy
nie..
————————————————————————
Pov: Wilbur

Alex uparł się, że zrobi mi coś do jedzenia. Można się było domyśleć, że nie był zadowolony kiedy dowiedział się, że ostatnim posiłkiem jaki jadłem było wczorajsze śniadanie.

Zjadłem to co mi zrobił trochę niechętnie. Nie chodziło o to, że mi nie smakowało, bo uwielbiam, gdy chłopak gotuje. Po prostu gdy myślałem ile jest w tym kalorii, odrazu odechciewało mi się jeść. Musiałem jednak to zrobić, nawet jeżeli czarnowłosy tyle razy powtarzał, że do niczego mnie nie zmusza.

Chłopak uznał, że na wszelki wypadek zostanie u mnie na noc. Nie śmiałem nawet odmówić, więc oczywiście się zgodziłem.

- W takim razie musisz pożyczyć mi jakieś ubrania - oznajmił niższy, a ja tylko przewróciłem oczami.

Zapomniałem wspomnieć, że leżałem teraz głową na jego kolanach. Czułem jego rękę w moich włosach, co oczywiście mi się podobało. Moje oczy były odrobinę przymknięte, ponieważ byłem trochę zmęczony.

- To będzie już piąta bluza, którą ci oddam.. - westchnąłem załamany i cicho się zaśmiałem.

- Nie prawda, bo trzecia. Dałeś mi dwie bluzy i dwa swetry - powiedział z dumą. - Moi rodzice ciągle się pytają, skąd ja to mam..

- Nie powiedziałeś im o naszym związku..? - zapytałem.

- Nie było okazji.. - wzruszył ramionami. - A twój tata wie?

- Też nie - odpowiedziałem krótko, aby uniknąć pytań dalszych pytań.

Ojciec nigdy się mną nie interesował, więc gdybym mu to powiedział, napewno i tak szybko by zapomniał. Zawsze wolał moich dwóch pozostałych braci, a w szczególności Techno. Był jego oczkiem w głowie, a ja jako ten najstarszy musiałem sobie radzić sam. Czasami czułem się trochę odrzucony. Gdy moja matka jeszcze żyła, poświęcała mi o wiele więcej czasu. Za to tata nigdy jakoś za mną nie przepadał. Zawsze byłem tym najmniej ważnym.

Pov: Quackity

Nie wiedziałem, co mu na to odpowiedzieć, więc po prostu przytaknąłem. Delikatnie przeczesywałem jego włosy palcami, lecz po chwili moja dłoń zjechała na klatkę piersiową szatyna, lekko ją masując. Usłyszałem cichy pomruk wyższego, na co zaśmiałem się pod nosem. Chłopak zamknął całkowicie oczy i odrobinę się rozluźnił.

- Zanim zaśniesz, to dasz mi te ciuchy..? - roześmiałem się.

- To ty sprawiasz, że zaraz zasnę, więc się nie czepiaj.. - również lekko się zaśmiał.

Po minucie szatyn wydał z siebie dźwięk niezadowolenia i jednak wstał z łóżka. Ja tylko zachichotałem, bez przerwy na niego patrząc.

Will podszedł do szafy i zaczął szukać dla mnie jakiejś bluzy oraz spodni, ale ja w tym momencie podszedłem do niego tak, aby tego nie zauważył. Chwyciłem go za rękę, po czym pociągnąłem go w stronę łóżka, na które następnie go popchnąłem. Usiadłem na nim, a on zdezorientowany patrzył mi w oczy. Wyższy podniósł się prawie że do siadu, przez co teraz siedziałem bardziej na jego kroczu. Mocno się zarumieniłem, ale on nie skomentował tego w żaden sposób, tylko szybko złączył nasze usta.

Odrazu pogłębiłem pocałunek, robiąc go trochę bardziej namiętnym niż zwykle. Oplotłem swoje ramiona wokół jego szyi, a ten za to położył dłonie na moich biodrach, powoli je masując.

Zwykłe całowanie trochę mi się znudziło, więc zjechałem z pocałunkami na szyję szatyna. Pozostawiłem na niej parę malinek, przez co udało mi się usłyszeć cichy jęk chłopaka. Po krótkiej chwili znów wróciłem do jego ust oraz umieściłem swoje dłonie na jego klatce piersiowej. Potrzebowałem jednak teraz czegoś więcej. Oderwałem się od niego na parę sekund.

- Mogę? - spytałem zdyszanym głosem, trzymając go trochę za koszulę. Wiedziałem, że Will wie o co mi chodzi. Przytaknął pewnie na moje słowa.

Ponownie go pocałowałem, równie namiętnie jak wcześniej. Zacząłem rozpinać guziki jego koszuli. Wyższy nie zareagował na to, wciąż był rozluźniony, więc mogłem uznać, że może i mu się to podobało.

Ściągnąłem sprawnie jego górną część ubioru i rzuciłem ubranie na bok. Powoli eksplorowałem dłońmi jego ciało, zaczynając od ramion, a następnie przełożyłem je trochę bardziej na klatkę chłopaka oraz jego talię. Słyszałem jak parę razy mruknął w moje usta z zadowolenia, więc nie przerywałem tego co robiłem.

Poczułem, jak Wilbur wplata swoje dłonie w moje włosy i delikatnie za nie ciągnie. Podobał mi się taki dotyk, nawet jeśli pierwszy raz robiłem coś takiego z kimkolwiek.

Niestety musiałem zaprzestać moich działań oraz przerwać nasz pocałunek, ponieważ nie mogłem złapać oddechu. Wtuliłem się w jego nagi tors, obwijając swoje ręce wokół jego ciała. Właśnie. Wspominałem już, że szatyn ma bardzo atrakcyjną sylwetkę, ale teraz mogłem przyjrzeć się mu dokładniej z bliska. Może na pierwszy rzut oka, gdy jest w koszuli, wcale nie wygląda na wysportowanego, a raczej na trochę wychudzonego, lecz tak naprawdę jest całkiem umięśniony.

Podniosłem wzrok i spojrzałem mu w oczy. Zaśmiałem się cicho oraz musnąłem jeszcze parę razy jego usta. Przejechałem dłonią po jego szyi, z odrobinę głupkowatym uśmiechem.

- Do twarzy ci z tym - zachichotałem, gdy mój oddech się wyrównał, a wyższy przewrócił oczami.

- Będziesz mi to rano zakrywał.. - powiedział jakby oburzony, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło.

- No ale przecież ja wiem, że ci się to podobało Willusiu.. Twoje jęki mnie w tym utwierdzają - mój uśmiech zmienił się w bardziej złośliwy, bo wiedziałem, że nie lubi gdy go tak nazywam. Pstryknąłem go w nos, a ten trochę odskoczył. Znów zacząłem się śmiać, a ten po prostu przetarł oczy załamany. - To może za nim ty cokolwiek powiesz na ten temat to ja pójdę się przebrać - powiedziałem oczywiście dla żartu.

Wstałem z niego i powędrowałem w stronę łazienki. Szybko się umyłem oraz przebrałem.

Naprawdę kocham jego bluzy. Często, jak nie codziennie, w nich śpię. Dają mi poczucie bezpieczeństwa, a najbardziej przez fakt, że strasznie czuć od nich mocne perfumy Willa.

Wróciłem do pokoju i wygodnie ułożyłem się w łóżku, niczym małe dziecko, które czekało na bajkę na dobranoc. Ja za to oczywiście czekałem na mojego chłopaka, który jak zwykle spędzał w toalecie o wiele więcej czasu, niż jakaś dziewczyna szykująca się na randkę.

Zauważyłem jak on bardzo zwraca uwagę na swój wygląd, chociaż tłumaczyłem mu dużo razy, że to wcale nie jest najważniejsze i że mnie nie interesuje to, jak wygląda, a raczej jego charakter. Szatyn jednak zawsze gdy mu to mówiłem, tłumaczył się tym, że on robi to tylko i wyłącznie dla siebie. Nie widziałem sensu kłócenia się z nim o to, więc pozwalałem mu to robić, skoro według niego 'czuł się wtedy lepiej'.

W końcu po tych jakże długich trzydziestu minutach Wilbur powrócił do pokoju. Uśmiechnąłem się szeroko, czekając tylko na to, aż mnie przytuli, co nie wiele później zrobił.

Zasnąłem jak zawsze wygodnie w jego objęciach.

————————————————————————
1055 słów

Nie będzie w tej książce raczej więcej takich scen, więc kto lubi takie rzeczy to niech się nacieszy xD

Vote???

My rescue || QuackburOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz