•XXVII•

112 12 5
                                    

Pov: Wilbur

Był poniedziałek. Tak jak postanowiłem, miałem zamiar iść dzisiaj z czarnowłosym na randkę. Trochę się stresowałem, choć wiedziałem, że nie miałem czym. Chciałem, aby wszystko poszło zgodnie z planem. Miałem już wszystko obmyślone i bałem się, że coś popsuję.

Najpierw jednak musiałem iść do szkoły. Nie miałem na to ochoty, ale tym razem naprawdę nie chciałem niepokoić Alexa, tak jak to było ostatnim razem. Wiedziałem, że bardzo się o mnie martwi, mimo tego, że dużo razy mu powtarzałem, że na serio nie ma o co. Prawda, mam czasem gorsze dni, ale bez przesady. Nie jest ze mną aż tak źle.

Dziś kończyliśmy lekcje dość wcześnie, a dokładnie to o trzynastej. Dlatego więc do szkoły poszedłem w normalnych ubraniach, a dopiero potem, gdy wrócę do domu, zamierzałem się przebrać. Miałem zamiar wyjść z chłopakiem przed siedemnastą, więc miałem sporo czasu na przygotowanie się.

————

Siedziałem aktualnie na lekcji historii. Lubię ten przedmiot, lecz Alex był nim dość znudzony. Rysował mi coś na rękach, na co szczerze nie zwracałem uwagi i pozwalałem mu na to. Miałem świadomość, że potem będę musiał tłumaczyć wszystko czarnowłosemu, bo ten niekoniecznie skupiał się na tym, co działo się na lekcji. Nie miałem z tym jednak problemu, bo jakiekolwiek spędzanie z nim czasu sprawia mi ogromną radość.

Niedługo czasu później usłyszałem dzwonek na przerwę. Szybko się spakowałem, czekając oczywiście na niższego chłopaka. Wyszliśmy razem z klasy i pokierowaliśmy się w stronę kolejnej sali, którą była ta od geografii. Była to nasza ostatnia lekcja, z czego byłem bardzo zadowolony.

Nikt ze szkoły nie wiedział jeszcze o tym, że ja i Quackity jesteśmy parą. Oprócz moich przyjaciół z mojego zespołu, choć szczerze czasami obawiałem się, że Mark oraz Joe mogą to wygadać. Znam ich za dobrze i trochę żałuję, że im o tym wszystkim powiedziałem. Ustaliliśmy jednak z Alexem, że nie będziemy mówili nikomu więcej, dla naszego własnego komfortu. Nie chciałbym czuć na sobie wzroku tych wszystkich ludzi, kiedy tylko wchodziłbym do szkoły.

————

Gdy tylko wybrzmiał ostatni dzwonek, pośpiesznie wyszedłem z sali. Pożegnałem się tylko szybko z niższym, po czym udałem się w stronę swojego domu.

Wszedłem do domu. Sprawnie zdjąłem buty, a następnie jak najszybciej chciałem udać się na górę, w stronę mojego pokoju. Zatrzymał mnie jednak mój młodszy brat Techno, w którego prawie wbiegłem.

- A ty gdzie się tak spieszysz, co? - zapytał, a ja nie wiedząc co odpowiedzieć, odwróciłem wzrok, idąc w kierunku schodów.

- Nie twój interes - powiedziałem bardziej pod nosem, a po niedługim czasie już znajdowałem się w moim pokoju.

Zacząłem szykować jakieś lepsze ubrania. To chyba jedyna rzecz, której nie przemyślałem, czyli wybranie sobie tego, co na siebie założę. Przegrzebałem chyba całą szafę, aż w końcu znalazłem.

Poszedłem do łazienki i przebrałem się w beżowe, szersze spodnie oraz czarny golf. Na ogół nie lubię obcisłych ubrań, ale tym razem po prostu mi to pasowało. Do tego założyłem sobie parę pierścionków na palce. Ogarnąłem jeszcze szybko swoją twarz oraz włosy, a po chwili byłem już gotowy. Chyba wyglądałem nie najgorzej, a przynajmniej tak mi się wydawało.

Zbiegłem jak najszybciej na dół. Założyłem buty oraz płaszcz, po czym znowu natknąłem się na Techno.

- Ja wychodzę. Pilnuj Tommy'ego, bo inaczej ojciec zabije nas obu, pa - wyszedłem szybko.

- Ale gdzie ty- - usłyszałem za sobą, lecz już nie odpowiedziałem.

Miałem zamiar kupić jeszcze chłopakowi kwiaty, więc udałem się do kwiaciarni. Gdy kupiłem mu jakiś mały bukiet, ruszyłem w stronę jego domu, ponieważ obiecałem czarnowłosemu, że po niego przyjdę.

————

Pov: Quackity

Szczerze, to nie stresowałem się prawie w ogóle. Miałem świadomość, że cokolwiek by się nie wydarzyło, Wilbur nie będzie mnie za to oceniał. Traktowałem to bardziej jak zwykłe spotkanie, choć oczywiście wiedziałem, że była to randka.

Zacząłem się ogarniać. Owszem, zwykle nie przykładałem się zbytnio do tego. Założyłem na siebie białą koszulę oraz czarne garniturowe spodnie. Bardzo rzadko ubieram się w takie rzeczy, ale miałem wrażenie, że wyglądam w tym dobrze.

Przyszedł czas na układanie włosów, co dzisiaj było strasznie trudnym zadaniem. Były już bardzo długie i strasznie się puszyły. Zacząłem się już denerwować, więc po prostu sięgnąłem po nożyczki. Obciąłem parę centymetrów. Nie były jakoś mocno krótsze, sięgały trochę ponad moje ramiona. Podobały mi się i wcale nie żałowałem swojej decyzji. Założyłem jeszcze swoją czarną czapkę na głowę oraz popsikałem się perfumami, po czym byłem już gotowy do wyjścia.

Pov: Wilbur

Stałem pod domem Alexa. Zadzwoniłem domofonem i czekałem, aż ten mi otworzy.

Po chwili dopiero usłyszałem otwieranie się zamków w drzwiach. Ujrzałem przed swoimi oczami mojego chłopaka. Odrazu do mnie podbiegł i rzucił mi się na szyję, przytulając mnie mocno. Pocałował mnie parę razy po całej twarzy, a ja tylko się zaśmiałem.

- Ściąłeś włosy? - zapytałem cicho, trochę skanując jego twarz wzrokiem.

- Możliwe.. tobie też by się przydało- roztrzepał mi włosy, na co przewróciłem oczami.

- Chciałbyś- zaśmiałem się pod nosem. - Idziemy? - niższy energicznie pokiwał głową z uśmiechem na twarzy i złapał moją rękę.

————————————————————————
805 słów

Vote???

My rescue || QuackburOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz