•XXIII•

96 9 6
                                    

Pov: Quackity

Czekałem, aż usiądzie obok mnie. Gdy to zrobił, zauważyłem że na mnie nie patrzy. Nie chciałem, aby czymkolwiek się przy mnie stresował, bo nie ma czym. Złapałem go delikatnie za dłonie, aby dodać szatynowi otuchy. Spojrzałem na nie i ujrzałem, że chłopak miał na nich kolejne zadrapania. Westchnąłem cicho. Nie uśmiechałem się nawet, ponieważ byłem za bardzo zmartwiony.

- Will, wiesz, że mi możesz powiedzieć, cokolwiek by się nie działo- powiedziałem spokojnym głosem.

Nie byłem na niego zły, nawet za to, że znowu palił. Nie potrafiłbym, znając jego charakter, choć wiem, że pewnie czasem powinnienem. Zaczynałem czuć, że nie dam rady mu pomóc, jeśli wciąż będę traktować go jak jakieś małe dziecko. W końcu był już prawie pełnoletni.

- Kłótnia z ojcem, to tyle - wzruszył ramionami.

Coś mi w tym nie pasowało. Nie mówił mi nigdy, aby kłócił się ze swoim tatą. Zawsze wydawało mi się, że mieli dobre relacje. Lecz w sumie szatyn nigdy mi o tym nie opowiadał. Nawet jeśli faktycznie tak było, to dalej nie wiedziałem, dlaczego tak zareagował. Zwykła sprzeczka raczej nie doprowadziłaby go do takiego stanu w jakim obecnie chłopak się znajdował.

- Mógłbym wiedzieć o co tak dokładnie poszło? - zapytałem, trochę bardziej stanowczym głosem. Chciałem jednak, żeby wciąż czuł się przy mnie bezpiecznie. Po prostu starałem się podchodzić do tego wszystkiego trochę bardziej na poważnie i tak, aby Will w końcu mnie posłuchał.

- Zorientował się, że nie jem i inne takie - brzmiało to trochę, jakby wcale nie interesowało go to wszystko. Ponownie cicho westchnąłem, czując że wyższy coś ukrywa.

- Co to znaczy 'inne takie'..? - niezbyt go zrozumiałem. Nie komentowałem na razie jego kolejnych głodówek, lecz nie znaczyło to oczywiście, że mnie to nie interesuje.

- Chyba łatwiej będzie, jak po prostu ci to pokażę - z lekką niechęcią sięgnął po swój telefon. Zaczął w nim czegoś szukać, a ja tylko czekałem.

Szybko podał mi urządzenie do ręki, tak jakby nie chciał patrzeć na to, co tam jest. Zacząłem czytać. Były to wiadomości prawdopodobnie od byłej dziewczyny szatyna i chyba jakiś jej znajomych, a przynajmniej tak się domyślałem. Zauważyłem parę gróźb w stronę Wilbura oraz ogólnie rzeczy, które miały go jak najbardziej urazić. Skrzywiłem się gdy patrzyłem i czytałem to wszystko.

Przez te kilka tygodni dążyłem zaobserwować, że na same wspomnienie tej dziewczyny, chłopakowi rzednie mina. To nic dziwnego. Teraz zrozumiałem jaka potrafi być okropna, skoro kazała napisać swoim przyjaciołom te wiadomości. Wyzywali go, że jest problematyczny, a ich wytłumaczeniem był fakt, że jest gejem. To było niedorzeczne, tym bardziej, że pisali do tego, że rzekomo jest gruby, co oczywiście nie było prawdą. Na osobę z zaburzeniami odżywiania, jaką jest Wilbur, takie komentarze napewno nie wpływały najlepiej.

Zacząłem łączyć kropki. Te wiadomości nie były pisane tylko dzisiaj, lecz zaczynały się jakieś trzy, bądź cztery dni temu. Przypomniało mi się, że przez parę ostatnich dni, chłopak był strasznie blady. Oznaczało to, że najprawdopodobniej bardzo mało jadł, a jego ojciec pewnie to zauważył.

Oddałem mu telefon. Nie powiedziałem nic, tylko mocno go przytuliłem. Po chwili poczułem, że szatyn oddał uścisk, na co uśmiechnąłem się pod nosem. Delikatnie gładziłem go po plecach, lecz po chwili zorientowałem się, że Will płakał. Nie spodziewałem się tego po nim, bo chyba nigdy nie widziałem go płaczącego, ale przecież każdy ma czasami chwile słabości i jest to całkowicie normalne.

- Shh.. Willy, spokojnie.. - próbowałem go jakoś uspokoić, choć w końcu stwierdziłem, że może lepszym pomysłem będzie po prostu dać mu się wypłakać.

Mówiłem mu jednak co chwilę jakieś miłe słówka do ucha. Nie chciałem, aby słuchał tamtych idiotów i starałem się odciągnąć jakoś jego myśli od tego wszystkiego.

Wyższy uspokoił się po parunastu minutach. Gdy się ode mnie odsunął, lekko się do niego uśmiechnąłem. Odgarnąłem mu włosy z twarzy i położyłem moją dłoń na jego policzku, wycierając łzę szatyna kciukiem.

- Musisz się nauczyć, aby trochę mniej brać to wszystko do siebie. Ci ludzie nie są ciebie warci, a najbardziej ta głupia suka, która kazała im napisać te głupoty - powiedziałem stanowczo. Dawałem z siebie wszystko, aby uwierzył w moje słowa. - Wiem, że się powtarzam. Po prostu mam wrażenie, że ja ci teraz to wszystko mówię, a ty i tak za chwilę będziesz się przejmował tymi debilami. Nie zrozum mnie źle. Nie chodzi mi o to, że czuję się jakiś zignorowany czy coś takiego, bo wcale tak nie jest. Chciałbym tylko, abyś choć przez chwilę uwierzył w siebie.

Wilbur wyglądał na zmieszanego. Miałem nadzieję, że dobrze mnie zrozumiał, bo w innym wypadku mogłoby być jeszcze gorzej. Przytaknął tylko, trochę niepewnie, ale nawet na mnie nie spojrzał.

- Dobra, teraz to wypadałoby tu trochę posprzątać - stwierdziłem po dłuższej chwili i podniosłem się z łóżka.

Na podłodze leżały porozrzucane ubrania wyższego, więc poskładałem je i włożyłem do jego szafy. Chłopak siedział trochę skulony, ale nie mówiłem nic na ten temat.

Gdy poukładałem już wszystkie jego rzeczy na miejsce, przypomniało mi się o paczce papierosów, która leżała aktualnie obok szatyna. Wziąłem ją i spojrzałem na niego.

- A to - przerwałem sobie i wyrzuciłem przedmiot do śmietnika. - Mam nadzieję, że nie masz tego więcej, a jeśli tak, to lepiej abyś mi to oddał.

Gdy to powiedziałem, Will wstał z łóżka trochę niechętnie z łóżka. Podszedł do najwyższej szafki, a ja po prostu patrzyłem na niego załamany. Bez słowa położył na swoim biurku chyba z trzy opakowania papierosów i parę jednorazówek. Nie spojrzał nawet na mnie, tylko za wszelką cenę unikał kontaktu wzrokowego.

- Po prostu to wywal - kiwnął głową i wykonał moje polecenie. Uśmiechnąłem się i lekko go objąłem. - Nie rób tego więcej, proszę. Niszczysz siebie, a wiesz jak ja bardzo tego nie chcę.

Nie odpowiedział mi nic na to, ale czułem, że tym razem wziął do siebie moje słowa, co bardzo mnie cieszyło. Pocałowałem go szybko, ale czule w policzek. Staliśmy tak wtuleni w siebie, nie odzywając się przez kilka minut.

————————————————————————
957 słów

Co dostaliście na święta?:]

Vote????

My rescue || QuackburOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz