XXXV. Prisoner

362 52 14
                                    

Była już późna noc, a dwudziestolatek siedział skulony na łóżku nie umiejąc spokojnie zasnąć. Liczył, że w ciągu dnia ukochany przyjdzie do niego i wyjaśnią sobie całą tą niezrozumiałą dla niego sytuację. Wierzył, że Hyunjin miał jakiś logiczny powód w zamknięciu go na tak długo. Dlatego czekał cierpliwie, jednak z każdą minutą jego nadzieja przeradzała się w niemoc i przygnębienie. Obserwował okno mężczyzny odkąd zrobiło się ciemno, jednak światło w pomieszczeniu nie zapaliło się ani na sekundę. Nie miał pojęcia co robić i co właściwie stało się, że nastał taki czas. Wiedział natomiast, iż jak najszybciej muszą to przedyskutować.

Złapał się na przemyślaniu podstawy ich związku. Gubił się. Miał doskonałą świadomość o uczuciach starszego, on także kochał go całym sobą, jednak jego zachowanie ostatnio często mówiło co innego. Pragnął szczerze z nim porozmawia bez nerwów, krzyku i płaczu. Był przekonany, że to sposób na rozwiązanie problemu, który pojawił się według niego całkiem znikąd. Chciał powiedzieć mu prawdę i spotkać się z tym samym z drugiej strony. Oboje widzieli szczerość jako podstawę zdrowej relacji, więc zaczął uważać, że pora skończyć z wszelkimi sekretami. Dla ich własnego dobra i szczęścia. Nienawidził się kłócić, a to może być wyjście z nieporozumień oraz konfliktów.

Nie mógł domyślać się, że to dopiero początek wielkich zmian, które będą go łamać coraz bardziej.

Nie miał siły zareagować nawet na pukanie do drzwi i cichy głos wołający jego imię. Skoro pukała, nie była to osoba, której oczekiwał, a przygnieciony ciężarem nieznajomości ogniwa swojego obecnego stanu i poczucia winy, jakie ostatnio go nie opuszczało nie podniósł się nawet, by odpowiedzieć. Być może ktoś po drugiej stronie się o niego martwił, może widział już, że coś jest nie tak, lecz, jak niby mógł mu pomóc. Chyba wolał wręcz, aby nikt go nie oglądał w takim przytłoczeniu. Ledwo trzymał się w ryzach, a czuł, że gdyby tylko się odezwał zacząłby płakać. A na to pierwszy raz w życiu sobie nie pozwalał. Musiał być teraz twardy i stanowczy. Zamierzał dopiąć swego, kiedy przyjdzie pora.

Ale jego plany nigdy nie przebiegały tak sprawnie, jak myślał. Tym razem nie będzie inaczej.

...

Rano szatyn bez wyrazu na twarzy wszedł do jadalni, gdzie na swoje nieszczęście spotkał wszystkich przyjaciół przy stole. Żaden z nich nic nie jadł, nie rozmawiali, zdawali się być wyraźnie przytłoczeni. Westchnął spodziewając się czego może dotyczyć to niezapowiedziane zebranie. Usiadł więc na odpowiednim miejscu, po czym napił się, by nie zdenerwować się tak szybko. Nie wierzył, że znów powtarzają ten rodzaj rozmowy i jak zwykle to on wyjdzie na tego złego. Wydawało im się, iż wiedzą wszystko i rozumieją, ale dostrzegali jedynie stronę, gdzie mogli go obwiniać. Nie znali poczucia odpowiedzialności, jakie miał wobec siebie i co się z tym wiąże. Przynajmniej tak sobie wmawiał, tak było mu łatwiej z przekonaniem, że postępuje w jedyny słuszny sposób.

- Gdzie on jest? - spytał Changbin nie wytrzymując dłużej w tej niekomfortowej ciszy.

- To nie jest twoja sprawa - westchnął nawet na nich nie patrząc.

- Przysięgam, jeśli coś mu zrobiłeś-

- To co? Przypomnieć ci ile mi zawdzięczasz?

- Nie widziano go od wczoraj rana, a gdy tylko ktoś chciał zbliżyć się do jego pokoju, służba mówiła, że nie życzysz sobie nikogo w jego okolicy - wyjaśnił Seungmin. - Zaiste ciekawe czemu?

- Ja oczywiście nie byłbym sobą, jakbym się się prześlizgnął, ale mogłem pukać i wołać w nieskończoność, zero odpowiedzi. Drzwi też były zamknięte i nie miałem wstępu, choćby nieproszony - dodał Han.

𝓟𝓪𝓷𝓭𝓮𝓶𝓸𝓷𝓲𝓾𝓶  ~Hyunlix~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz