Gdyby ktoś jej się przyjrzał, zobaczyłby tylko zarys sylwetki. Reszta to pustka. Była pusta w środku. A przynajmniej tak sądziła.
Do jej uszu dobiegł znajomy odgłos cichego zgiełku. Uniosła powieki i ujrzała tak dobrze jej znane szpitalne jarzeniówki. Zaraz usłyszała również tak samo dobrze znany głos:
– Znowu byłaś w parku – stwierdziła z oburzeniem Aniela.
Laura popatrzyła na przyjaciółkę. Współlokatorkę. Osobę, która wyrwała ją z koszmaru. I chociaż Laura nie wierzyła w Boga, uważała Anielę za anioła w czystej postaci. Tylko może nie w tej chwili, bo przyjaciółka właśnie piorunowała ją wzrokiem. Oczy koloru świeżo parzonej kawy dosłownie ciskały błyskawicami.
– Obiecałaś, że przestaniesz tam chodzić!
Laura podniosła się do pozycji siedzącej, a poczucie winy wkradło się do jej brzucha. Podkrążone oczy Anieli i zazwyczaj idealnie ułożone blond włosy, teraz spięte w niechlujnego koka na czubku głowy, wskazywały, że została wyrwana ze snu.
– Potrzebowałam pomyśleć... – zaczęła, lecz Aniela od razu jej przerwała.
– Możesz myśleć tak samo dobrze w domu jak w parku.
– Dobrze wiesz, że to nie to samo.
– Gówno prawda – odparowała ze złością. Wstała z krzesła i odwróciła się z zamiarem odejścia, jednak natychmiast wróciła i zgarnęła Laurę w objęcia. – Jesteś okropna – wymamrotała w jej włosy, po czym odsunęła się i klepnęła ją mocno w ramię.
– Au! – Laura potarła dłonią bolące miejsce. – Nie wiesz, że pacjentów się nie bije?
– Wiesz, jak się martwiłam?! – zignorowała ją i wzięła się pod boki. – Zadzwonili ze szpitala i myślałam o najgorszym, przysięgam.
Słysząc to, Laura poczuła się jeszcze gorzej niż wcześniej.
– Niby powiedzieli, że to nic poważnego, ale jak zobaczyłam, kto stoi przy twoim łóżku... Prawie zawału dostałam!
– Kto... kto tu był?
– Jakiś gość. Mocno napakowany. Wysoki. Ubrany na sportowo. Czarne włosy, niebieskie oczy. – Zastanowiła się chwilę. – Chociaż w sumie bardziej granatowe.
Aniela nie musiała nic więcej dodawać, ponieważ Laura wiedziała, o kim mowa. Chłopak z parku. Tylko, co on robił w szpitalu?
– Miał tatuaże – kontynuowała. – Wyglądał niebezpiecznie i gniewnie. Aha, i to on cię tu zaniósł.
Laura wytrzeszczyła oczy.
– Zaniósł?!
Nie była pokaźnych rozmiarów, raczej drobna, niska, ale przeniesienie kogokolwiek z Parku Julianowskiego, który znajdował się dobrych piętnaście minut od najbliższego szpitala, wydawało jej się niesamowitym wyczynem.
– Tak. – Aniela skinęła głową. – Podobno zemdlałaś zaraz, jak na niego wpadłaś. Nie wiem w sumie niczego więcej, bo ulotnił się od razu, jak dał mi wizytówkę i twoją torebkę. Powiedział, że musi wrócić po psa. – Wzruszyła ramionami.
Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach. Nie mogła jednak w spokoju rozczulać się nad sobą i pogrążyć we wstydzie, ponieważ Aniela rzuciła bluzę prosto na jej głowę.
– Masz. Wzięłam na wszelki wypadek i całe szczęście, bo jest już ósma. Czeka nas powrót między ludźmi.
Laura ściągnęła ubranie z twarzy.
– Nie przyjechałaś autem?
– Nie. – Aniela przewróciła oczami. – Przed snem wypiłam trzy lampki wina, nie pamiętasz?
CZYTASZ
A imię jej szeptał wiatr | ZOSTANIE WYDANE
RomanceOna walczy z przeszłością. On walczy o przyszłość. Pięć lat temu Laura uwolniła się z piekła. Od tamtego czasu dziewczyna boryka się z problemem, który rzutuje na każdy aspekt jej życia. Pewnego ranka ona i bokser spotykają się w parku. I od tego mo...