Szesnaście

5.2K 239 4
                                    

Laura czuła, że znalazła się w odpowiednim miejscu. Kiedyś zwątpiła w dobro i dopiero kiedy spotkała Anielę, zaczęła znowu je dostrzegać. Gdy patrzyła na Mira i Sambora widziała je wyraźnie. Nie odmawiali pomocy, nie zostawiali nikogo w potrzebie. Istnienie takich ludzi przywracało jej wiarę w społeczeństwo.

Na swojej drodze spotkała mnóstwo osób, które wiedziały, jak bardzo cierpiała i nie kiwnęły palcem, żeby pomóc. Jej cisza była krzykiem, osamotnienie stało się błogosławieństwem. Aniela podziwiała jej siłę, mówiła, że jest niesamowicie silna, że przeszła przez piekło, że wyszła z niego. Ale ona nigdy nie chciała być silna. Nie pozostawiono jej wyboru. Czasami chciała być po prostu słaba, odpuścić na trochę, odetchnąć – tak naprawdę. Do dziś nie potrafiła do końca zaczerpnąć powietrza, jakby coś w jej płucach się blokowało. Bolały ją myśli, bolało ją ciało, obumarła dusza również sprawiała ból, choć nie powinna, skoro wnętrze nie żyło.

Przy ludziach takich jak Sambor i Mir, można było na chwilę być słabym. Można było choć na chwilę odpuścić. Pokazywali, że siła nie odnosiła się tylko do przetrwania, ale też walki. Wyciągali dłoń, gdy zakopywano nas w ziemi, żeby stłumić przed światem. Pokazywali, że krzyk wcale nie musi być cichy.

A co najgorsze i najlepsze – dawali nadzieję na przyszłość pozbawioną bólu.

– Laura?

Głos Mira wyrwał ją z myśli. Trzymał Sambora za nadgarstki i patrzył prosto na nią.

– Wszystko w porządku, dziewczyno? – tym razem odezwał się trener.

Laura natychmiast skinęła głową.

– Okej – powiedział bokser i wskazał brodą na uścisk, w którym trzymał Sambora. – Jakiś pomysł, jak się z tego uwolnić?

W głowie dziewczyny panowała pustka, więc palnęła pierwsze, co przyszło jej na myśl:

– Kopanie?

– O, tak – mruknął Sambor, w tym samym czasie, w którym Mir powiedział:

– Nie...

Sambor z nikczemnym uśmiechem, kopnął Mira w piszczel. Laura zakryła usta, nie spodziewając się takiego zachowania po trenerze, a bokser posłał mu tylko znużone spojrzenie.

– To nie działa – oznajmił. – Wyrywanie się też nie. Gdyby zaatakował cię ktoś taki jak ja, w życiu nie pokonałabyś mnie siłą.

Sambor odchrząknął i spoważniał.

– Patrz uważnie, dziewczyno. – Poprawił pozycję nóg. – Musisz unieść łokcie nad nadgarstki przeciwnika bez opuszczania swoich rąk. – Ułożył ręce w odpowiednich miejscach. – I teraz się wykręcasz.

Jeden ruch i było po wszystkim. Laura otworzyła szerzej oczy, nie rozumiejąc, jak tak łatwo wydostał się z uścisku. Wstała i podeszła bliżej.

– Jak...?

Mir ponownie złapał Sambora za nadgarstki.

– Przyjrzyj się dłoniom. – Powtórzył ruch, tym razem trochę wolniej. – Najważniejsza jest szybkość. Przeciwnik spodziewa się kopania i wyrywania, a nie czegoś takiego. Opanujesz to, ale musisz ćwiczyć, nie rób takiej przerażonej miny.

Laura zamrugała.

– Kiedy się wyrwiesz, musisz być szybka – odezwał się Mir, po raz kolejny chwytając trenera za nadgarstki. – Wykorzystujesz element zaskoczenia i popychasz napastnika, podkładając mu nogę.

Sambor dokładnie zaprezentował słowa boksera, jednak ten ledwo się zachwiał, gdy został popchnięty.

– Czy to na pewno działa? – zapytała niepewnie.

– Tak – zapewnił. – Po prostu znam te ruchy, a Sambor nie użył dużo siły.

– Z chęcią zaprezentuję, jak Mir ląduje na materacach – oświadczył trener i zanim Laura zdążyła zorientować się w sytuacji, Sambor chwycił boksera. Wystarczył jeden szybki manewr, żeby wielkie ciało z hukiem uderzyło w materace. Mir stęknął, lecz zaraz zaśmiał się i powiedział:

– Odegram się za to.

I tak zrobił.

Na przemian pokazywali jej ruch za ruchem. Raz jeden mężczyzna trafiał na ziemię, raz drugi. Laura ledwo nadążała, żeby wszystko zapamiętać. Nie wiedziała, że aż na tyle sposobów można się bronić.

– Nigdy nie upadaj, kiedy ktoś trzyma cię od tyłu – powiedział bokser, trzymając trenera w uścisku. – Napastnik dostaje wtedy szansę, żeby cię poddusić. – Sambor upadł, chcąc się uwolnić, lecz wtedy Mir objął ramieniem jego gardło i ścisnął. – Widzisz? Mogę z łatwością go teraz pozbawić przytomności.

Laura pokiwała głową. Sambor wstał i razem z Mirem wrócili do początkowej pozycji.

– Kopanie nie przynosi efektów – oznajmił Sambor, prezentując. – Próba uniesienia rąk również. Co więc robimy?

– Łokcie – oznajmił Mir. – Poluzujesz uchwyt, kiedy zgięte w łokciach ręce wyrzucisz na boki i w górę. Zyskawszy trochę miejsca i element zaskoczenia, możesz się poruszyć i pochylając się, z całej siły walisz łokciem w krocze. – Odsunął się od Sambora na bezpieczną odległość i posyłając mu poważne spojrzenie, powiedział: – Nie pokazuj tego. Zabraniam.

Sambor parsknął i kontynuował:

– Jeśli po uderzeniu w krocze, napastnik cię nie puści, wykręcasz ciało w bok i jedną nogą zahaczasz o jego kostkę. Podcinasz go, jednocześnie popychając.

Mir poświęcił się i dał trenerowi się przewrócić. Laura starała się zapamiętać każdy szczegół, ale przeczuwała, że kiedy zacznie ćwiczyć, wcale nie okaże się to takie proste, jak pokazywał Sambor.

Mężczyźni ustawili się w kolejnej pozycji, a Sambor zwrócił się do dziewczyny.

– Jeśli złapie cię od tyłu, obejmując twoje ramiona, prostujesz ręce i sięgasz nimi do krocza. Robisz wszystko, żeby zabolało. Ściskasz, wykręcasz, cokolwiek.

Kiedy skończyli pokazywać, jak powinna wyglądać dana sytuacja, odezwał się Mir:

– Jeśli złapie cię w tali i podniesie, ręce masz wolne. Chwytasz jego głowę i szukasz oczodołów, po czym wciskasz kciuki w jego oczy. Z całej siły. – Spojrzał jej prosto w oczy. – Żadnej litości, Laura. Żadnej.

Przełknęła, kiwając głową. Znała jednego przeciwnika, dla którego nie miała litości. Jednak to nigdy nie wystarczyło, żeby go pokonać.

– Jesteś drobna – odezwał się ponownie Mir. – Potężniejszy przeciwnik może z łatwością cię unieść i zabrać, gdzie mu się podoba. Wiesz już, co zrobić, gdy zostaniesz złapana od tyłu. Co jeśli zaatakuje od przodu?

– To samo?

– Nie. Masz wtedy łatwiejszy dostęp. – Mężczyźni naszykowali się do kolejnej scenki. – Widzisz zbliżające się zagrożenie, więc w tych ułamkach sekund, możesz się przygotować. – Sambor ruszył na Mira i uniósł, a ten wykonał jeden szybki ruch i złapał go za szyję. – Wystarczy, że jednym ramieniem otoczysz szyję przeciwnika i przyciągniesz drugą ręką do siebie, żeby zacieśnić uchwyt. Nazywa się to duszenie gilotynowe. Tym chwytem odcinasz dopływ powietrza i wystarczy pięć, dziesięć sekund, żeby zemdlał.

Trener poklepał boksera po ręce, a ten go puścił.

– Widzisz? I jesteś wolna.

Gdyby była wolna, nigdy nie uczyłaby się chwytów z samoobrony.

Gdyby była wolna, nie czułaby się jak więzień własnego umysłu.

Nigdy nie była wolna.

Ale tym razem zamierzała o to walczyć zacieklej niż dotychczas, szczególnie, że widziała wpatrujące się w nią, wypełnione pewnością granatowe tęczówki, które wywoływały w niej najróżniejsze emocje.

Nie walczyła sama.


A imię jej szeptał wiatr | ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz