Dwadzieścia dziewięć

4.9K 234 7
                                    

Laura zakryła dłonią usta. Stracił w swoim życiu już tyle osób. Rodziców i babcię w strasznych okolicznościach. Jadwigę, która przypominała mu babcię i stała się dla niego bliska. Życie zmusiło go do udziału w brutalnych walkach. Jakie katusze tam zniósł?

Dziewczyna nie potrafiła zatrzymać pojedynczej łzy, która spłynęła po jej policzku. Nie powinna płakać. Przecież to nie ona doświadczyła tylu strat. A jednak serce bolało ją tak, jakby przejęła od niego całe cierpienie, jakiego kiedykolwiek doznał.

Mir nie patrzył na Laurę, gdy mówił dalej:

– Nie wróciłem więcej do walk. Kiedy babcia odeszła, nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Byłem kompletnie zrezygnowany i nie widziałem sensu w życiu. Nie walczyłem, bo dlaczego miałbym to robić? Dla pieniędzy? – prychnął. – Pieniądze nie miały dla mnie żadnego znaczenia.

Ledwo zniosła ból słyszalny w jego głosie.

– A co z kontraktem? – spytała zmartwiona. – Nie zmusili cię, żebyś dalej walczył?

– Nie – odparł, a Laurę opanowała ulga. – Nie wiem, jak Sambor to zrobił, ale ja wywiązałem się z umowy, wykupując się. Z walk zarabiałem więcej niż potrzebne było na leki, ale nie wydawałem pieniędzy na nic innego, w razie, gdyby stan babci nagle się pogorszył. Z wygranej z Samborem dostałem akurat tyle, ile brakowało mi do zerwania kontraktu. Nie miałem nigdy żadnych problemów z podszefami, więc zostawili mnie w spokoju.

– Ile miałeś lat, kiedy to się skończyło?

– Siedemnaście.

Dziewczynie przez chwilę brakło oddechu. Cztery lata. Przez cztery lata brał udział w tym okropnym wydarzeniu, gdzie wykorzystywano go w ramach rozrywki. Nie mogła sobie wyobrazić jak bestialskie musiały być te walki.

– Oprócz babci, nie miałem już nikogo – oznajmił spokojnie. – Nie byłem pełnoletni, więc trafiłem do domu dziecka, gdzie dzieliłem pokój z młodszym bratem Sambora.

Laura doznała kolejnego, lekkiego szoku.

– Myślałam, że Sambor...

– Sambor jest ode mnie starszy o trzy lata. Już dawno tam nie przebywał, ale jego brat miał dwanaście lat i nie mógł go zabrać z domu dziecka, więc przychodził go odwiedzać. To właśnie Samuel nas sobie przedstawił. Sambor nie był zbyt zadowolony z takiego współlokatora dla swojego brata jak ja, ale odpuścił, gdy zrozumiał, że nie jestem zagrożeniem i nie biorę już udziału w walkach. – Westchnął. – Widziałem go dwa razy, zanim zniknął i spotkaliśmy się ponownie dopiero, gdy skontaktował się ze mną po utracie licencji.

– Zniknął?

Skinął głową.

– W tamtym okresie Sambor trafił do więzienia.

Poczuła, jak powietrze ucieka jej z płuc.

– Co? – wykrztusiła.

– Nie martw się – powiedział szybko. – Sambor cię nie skrzywdzi. To skomplikowane, ale pobyt tam mu pomógł.

– Za co...? – zamilkła, nie wiedząc, jak zadać to pytanie.

– Za pobicie.

Laura zamknęła na moment powieki. Nie chciała, żeby ta informacja tak nią wstrząsnęła, ale nic nie mogła poradzić na przesuwające się w jej umyśle obrazy.

– Nie pobił niewinnej osoby. – Głos Mira przebił się przez jej myśli. – Jego czyn miał swoje konsekwencje, ale uwierz mi Laura, Sambor nie jest tym złym.

A imię jej szeptał wiatr | ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz