rozdział 8

177 9 4
                                    

Znowu sprawdziłem oddech i...

Zaczeła oddychać
-Na szczęście-powiedzialem do siebie
Gdy karetka przyjechała to wsadziliśmy Ankę do karetki a sam
pojechałem za nimi do szpitala

~Anka~
Obudziłam się na sali,byłam wystraszona, przypomniało mi się wszystko co tam się stało,ale gdy do sali wszedł Wiktor-uśmiechnęłam się leciutko
-hej...-powiedzial mężczyzna
-czesc...,dziękuję... Nie wiem co by się stało gdyby nie ty
-nie ma sprawy... Nie mogłem pozwolić ci umrzeć za bardzo cię polubiłem... A jak dostałem ten list że rzekomo nie żyjesz myślałam że na zawał padnę
-ale na szczęście wszystko jest w porządku...
-nie chcesz może psychologa no wiesz tam trochę ich było
-nie trzeba naprawdę.. a ci faceci wszyscy zostali złapani?
-aaa tak tak spokojnie o to nie musisz się martwić
-to najważniejsze wieś co Wiktor...ciesze się że jesteś
-nawet nie wiesz jak bardzo ja się cieszę wiesz?-powiedział bardzo cicho
Chcesz coś do picia?-dodał
-moze wody?
-no dobrze już lecę do sklepu
Po chwili przyniósł mi wodę i czekoladki dla osłody
prosze
-dziekuje kochany
Usiądź tu..
usiadl na łóżku
leciutko go pocalowałam w usta nie wiedząc jak Wiktor zareaguje lecz on odwzajemnił namiętniej

~Wiktor~
Zdziwiło mnie troche to że Ania mnie pocalowała i to teraz tutaj ale nie przeszkadzało mi to... Kocham ją..-pomyslałem

~Anna~
-swietnie całujesz... Przepraszam że tak szybko ale poczułam coś do ciebie i nie chce dłużej tego ukrywać
-Anuś.... Ja też coś poczułem do ciebie spokojnie Aneczko..
Gdy chciałam znowu złączyc nasze usta w pocałunku nagle na moją salę wjechał jakiś mężczyzna a mi uśmiech się zmył z twarzy i spojrzałam wystraszona na Wiktora
-O nie... To on.. co on tu robi...czemu nie w więzieniu... Czemu na mojej sali... To on był w tej piwnicy to on mnie zgwalcił....-krzyczałam przerażona...

Miłość mimo przeszkód-AwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz