rozdział 30

111 5 0
                                    

Podczas operacji pojawiły się komplikacje i...
-I co???-zapytałam z przerażeniem
-lezy na sali możesz wejsc-odparła Beata a ja od razu wbiegłam do sali i usiadłam obok niego.Akurat Wiktor spał dlatego go nie budziłam i siedziałam przy nim zapłakana. Po godzinie Wiktor się obudził.
-WIKTOR?
-Anusia...-odparł
Nachyliłam się nad nim i go mocno pocalowałam.
-Co tam się stało co?
-Anuś spokojnie...-powiedział
-jak spokojnie? Mów!
-dobrze ale usiądź.
Usiadłam i słuchałam go.
-poszedlem do sklepu po bułki.Zaraz potem postanowiłem kupić ci kwiaty.. usłyszałem jakaś.Nagle podszedl jakiś mężczyzna z taką corka.Obwiniał ciebie o śmierć swojego brata.. ta dziewczynka próbowała zatrzymać swojego tatę ale na marne postrzelił mnie.
-mnie? To czemu ciebie postrzelił?
-kojarzyl mnie od ciebie myślał że jak mnie postrzeli to będziesz cierpieć tak jak on po stracie Brata
-a dziewczynka? A jak wyglądała?
-brunetka,ciemne oczy,niska,miała na sobie rozową bluzkę z konikiem jakimś
-o cholera.. to ona mnie zawołała.Teraz rozumiem dlaczego nie wezwała karetki bała się o ojca...-powiedzialam
Nie mogłeś uciekać? To ja powinnam tam leżeć nie ty! Trzeba było zadzwonić do mnie.
-oszalalas? Nie pozwoliłbym na to żeby tobie coś się stało zawsze będę ciebie bronił nawet ryzykując własne życie.
-Wiktor...
-zadne Wiktor.Gdyby to się powtórzyło zrobiłbym bez problemu tak samo.
-ale to ja zabiłam tego brata tak?
-nie zabilas.Nie udało się go uratować.Taka nasza praca czasem się uda ludzi uratować ale czasem się niestety nie uda i inni obwiniają cię za to.
-skad wiesz że nie udało się uratować?
-znam cię.Zawsze walczysz do końca skoro mężczyzna nie żyje to po prostu mimo twoich chęci nie da się go uratować.
Wtulilam się w niego.
-nigdy więcej tego nie rób proszę.

~Wiktor~
Wiedziałem że Ania była zestresowana i się bała że mogło coś się stać ale nie żałowałem tego do czego doszło przy kwiaciarni.Dla Anki zrobię wszystko.Doslownie  wszystko.Ciesze się że nie jest na mnie tak bardzo zła za ryzykowanie swoim życiem i bawienie się w jak to mówi Anka:"w superbohatera".Martwiła się.Widzialem to ale przynajmniej mam pewność że jej na mnie zalezy i odwzajemnia uczucia i chociaż to poprawialo mi humor.To że mnie właśnie kocha."Ta kobieta jest cudowna"-pomyslalem.
Ania położyła się na mnie a ja glaskalem jej główkę.Przez kilka minut leżeliśmy tak w milczeniu ciesząc się naszą bliskością.Nagle Anusia się odezwała po czasie.
-dobra Wiktor postanowiłam już
-ale co kotek
-skladam wypowiedzenie.


-------------------------
Kolejny rozdziałek już wstawiony.Mam nadzieję że się spodoba

Miłość mimo przeszkód-AwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz