rozdział 29

81 6 2
                                    

Na chodniku leżał zakrwawiony Wiktor z raną postrzałową na klatce piersiowej.Od razu sprawdziłam czy oddycha jednak na moje szczęście oddychał.
Zaczęłam mu uciskać ranę  i zawołałam dziewczynę.
-wezwalas karetke?!-krzyknełam
-no nie...-odpowiedziala dziewczyna
-moj narzeczony tu leży bardzo długo pewnie a ty nie wezwalas karetki?!
-nie mam telefonu,ludzi też nie było tutaj żeby ktoś to zrobił-probowala wyjaśniać dziewczyna
-to żadne wytłumaczenie.Doslownie przed tobą jest kwiaciarnia mogłaś pobiec do kwiaciarni i poprosić żeby zadzwoniła po karetkę żaden problem- krzyczalam zapłakana a dziewczyna nie miała mi tego za złe wiedziała że źle zrobiła i wiedziała że to mój narzeczony dlatego nie chciała się wycofywać od pomocy.
Podalam jej telefon i kazałam jej zadzwonić gdy wezwała karetkę wróciła do mnie.
-jak ty go znalazłaś?
-szlam do auta rodziców żeby wziąć coś z samochodu i znalazłam tego pana.
-czyli gdzieś obok masz auto tak?
-no tak dokładnie to tutaj
Wskazała palcem
-to napewno masz apteczkę.Lec i mi ją przynieś ale szybko!
Dziewczyna pobiegła a ja dalej uciskałam mu ranę.Po chwili wróciła ona z apteczka i mi ją podała. Wyciągnęłam najważniejsze rzeczy i zajęłam się Wiktorem do przyjazdu karetki.
Po 40 minutach karetka przyjechała.
-co ma.... WIKTOR?-zaczela Martyna
-tak bierzcie go szybko on musi się zaraz zjawić na stole
-ile tu już leży?
-skad ja mam to wiedzieć?? Dopiero teraz go znalazłam a bardziej ta dziewczyna.
Martyna z Nowym wzięli Wiktora do karetki a ja weszłam z nimi.
-cholera no.Ma ranę postrzałową stracił dużo krwi nie wiemy ile tam leżał ale sądząc po tym ile tej krwi stracił to długo.A jeżeli tak jest to on..nawet do szpitala nie dojedzie. Trzeba mu przytoczyć krew inaczej nie ma opcji tylko że nie wiem jaka on ma grupę krwi. A jak się nie dowiemy... To on umrze..-powiedziala Martyna
-ja mu podam-Krzyknelam
-ale
-mamy taka sama grupę krwi.
Podalam mu sporo krwi i dojechaliśmy do szpitala.Wiktor trafił na stół.Siedzialam na korytarzu lekko osłabiona na jakiekolwiek informacje.Balam się jak nigdy.Siedzialam i ze stresu płakałam.Nie mogłam go stracić.Jest dla mnie najważniejsza osobą.
Siedziałam tak jakaś godzinę aż z sali wyszła Beata.
-i co i co z nim-od razu wstałam
-twoj narzeczony...-zaczela
-co z nim? Żyje?
-podczas operacji pojawiły się komplikacje i...


--------------
Witam taki kolejny rodzialek z rana przed szkołą.Mam nadzieję że się spodoba.

Miłość mimo przeszkód-AwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz