– Opowiesz mi o swoich chwastach?
Spojrzałam zaskoczona na zakapturzoną postać idącą obok mnie.
W poniedziałek, dzień po kompromitacji w altanie, nad Jastrzębią Górą przechodził front atmosferyczny i od rana deszcz przeplatał się z burzami. Kiedy po obiedzie nieśmiało wyjrzało słońce, skorzystałam z okazji i wymknęłam się na spacer w stronę Rozewia. Byle wyjść z domu i oddalić się od tych wszystkich obserwujących mnie ludzi! I tylko mnie się wydawało, że zrobiłam to niepostrzeżenie.
Ledwo wyszłam za bramkę, obok mnie zmaterializował się Robert. Podobnie jak ja ubrany był w polar z kapturem i gdyby się nie odezwał pierwszy, pewnie nawet nie zwróciłabym na niego uwagi.
– Co tu robisz? – Zdziwiłam się.
– Pomyślałem, że też bym się przewietrzył...
– Cóż za zbieg okoliczności... – mruknęłam. – Jeszcze mi powiedz, że tak się składa, że idziesz w tym samym kierunku, co ja...
– No, jasne! Skąd wiedziałaś? – Parsknął śmiechem.
– Przeczucie... – wymamrotałam niewyraźnie.
– To opowiesz mi o swoich chwastach? – Powtórzył pytanie.
Zerknęłam na niego niepewnie i wbiłam ręce głębiej w kieszenie. Od kiedy on się zrobił taki ciekawski? Może to moja siostra swoim wczorajszym przepytywaniem zachęciła do zadania bezpośrednio mnie wszystkich zaległych pytań?
– Pod warunkiem, że opowiesz mi o swoich. – Zgodziłam się wreszcie i ruszyłam przed siebie.
– Skąd wiesz? – Wyrwało mu się.
– Takie mam Przeczucie... – odparłam, ale nie doprecyzowałam, że chodziło mi o Przeczucie przez duże „p". Wystarczyło, że powiedziałam mu o psychoterapii. Lepiej nie robić z siebie większej dziwaczki...
– OK, umowa stoi – powiedział po chwili i podążył za mną.
Przeszliśmy przez ulicę i ruszyliśmy w kierunku latarni morskiej na Rozewiu. Ciocia z wujkiem mieszkali praktycznie na samym końcu Jastrzębiej Góry – mieli bliżej do rozewskiej latarni morskiej niż do centrum wsi. Już po paru minutach skręciłam w Alejkę Leona Wzorka, jakby bez udziału własnej woli nogi niosły mnie w stronę „Blizy".
Robert szedł w milczeniu obok mnie. Oboje trzymaliśmy ręce w kieszeniach i patrzyliśmy pod nogi – każde zatopione we własnych myślach. Dojrzewałam do opowieści, a on nie naciskał.
– No dobra. – Westchnęłam ciężko i podniosłam wzrok. – Jest taki chłopak...
– Chłopak? – podchwycił, a mnie się nagle jakoś cieplej zrobiło koło serca, kiedy usłyszałam jakby nutkę zazdrości w jego głosie.
– No, chłopak. W każdym razie... W dużym skrócie... – Plątałam się. – Moja koleżanka zaczęła próbować nas umówić. I on sobie wbił do głowy, że jestem w nim zakochana. Właściwie cała szkoła jest o tym przekonana. To straszne tak być obiektem plotek, jak obgadują cię wszyscy dookoła.
– Mnie to mówisz... – mruknął rozgoryczony.
Zerknęłam na niego spod kaptura, zaskoczona jego tonem.
– Znasz to uczucie? – spytałam szeptem i odruchowo zwolniłam.
– Doskonale. – Rzucił mi szybkie spojrzenie.
– No, w każdym razie... – Wróciłam do mojej opowieści. – Tak trochę zwiałam stamtąd na wakacje. Żeby złapać dystans.
– A ten... hmm... chłopak? Rzeczywiście byłaś w nim... hm... zakochana? – zapytał zakłopotany.
CZYTASZ
Marzenia
Teen FictionCzasami nie można uciec od Przeznaczenia, choć Elka Górska robi wszystko, by właśnie tego dokonać. Wraz z rozpoczęciem wakacji wyjeżdża z Zielonego nad morze, licząc na to, że ponad 700 kilometrów to wystarczająca odległość, by ukryć się przed Rober...