27 - Dwie pieczenie na jednym ogniu

22 5 5
                                    

Święta spędzone tłumnie, rodzinnie i wesoło pozwoliły cioci Wandzie zapomnieć choć na chwilę o kłopotach. Babcia i mama otoczyły ją szczelnym kordonem ciepłych emocji, zaś mnie dostała się Oliwia. Nie było to łatwe, bo moja kuzynka kąsała przy każdej możliwej okazji, a najbardziej przyczepiła się mojego związku na odległość.

– Już nie mam siły... – wyznałam któregoś wieczoru Robertowi.

– To czemu nie zostawisz jej w spokoju? – zapytał.

– Łatwo ci mówić... Mama poprosiła mnie o podtrzymywanie jej na duchu.

– Ale skąd pomysł, że ona potrzebuje twojego towarzystwa? Może ona po prostu chce pobyć sama ze sobą? Ty też kąsałaś, jak wtrącałem się w twoje plewienie chwastów. Może Oliwia też ma ochotę powyrywać swoje chwasty w samotności?

– Od kiedy ty się taki mądry zrobiłeś? – mruknęłam niezadowolona, bo nagle poczułam się niekomfortowo.

– Zaraziłaś mnie psychoanalizą wszystkiego dookoła... – Zażartował.

– Obawiam się, że Oliwia nie wyrywa żadnych chwastów, tylko pomaga im rosnąć aż miło. Ona je pielęgnuje i jeszcze podlewa! Żebyś ty ją słyszał, co ona wygaduje. A tego, co powiedziała o tobie, to w życiu ci nie powtórzę!

– Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak dopytywać, co takiego strasznego ci o mnie naopowiadała.

– Nie powiem! – Zaparłam się. – Ale nie było to miłe i za każdym razem jest mi przykro, jak to robi...

– Chyba muszę się z nią rozmówić. Nie zgadzam się na znęcanie nad moją dziewczyną!

– A propos znęcania... – Westchnęłam ciężko.

– No, co tam?

– Jest jedna sprawa... – Zaczęłam niezręcznie.

– Teraz to się boję. Zrywaj ten plaster szybciej, zanim dostanę zawału...

– Pamiętasz, że mieliśmy plany na sylwestra?

– Nie, Elka. Proszę, nie mów tego! – Przerwał mi natychmiast, jakby się domyślił, co chciałam powiedzieć.

– Pierwszy raz w życiu chciałabym mieć klona. Albo dwa. Mogłabym je wysłać tam, gdzie trzeba, a my zostalibyśmy sobie tutaj i spędzili tego sylwestra razem.

– Dwa klony? – Zdziwił się. – To gdzie jeszcze musisz być?

– Jak się zapewne domyślasz, z Oliwią. Mama...

– Już ci mówiłem, żeby zostawić tę twoją kuzynkę w spokoju! – Znów mi przerwał. – Twoja mama nie może wymagać tak dużo od ciebie... Przecież masz prawo mieć swoje plany?

– Gorzej, bo odezwała się też Emilia...

– O nie! Mowy nie ma!

– Nie u Tombaka ta impreza! – Od razu odpowiedziałam na pytanie, którego nie zadał, ale o którym na pewno pomyślał. – Chudy zaprasza.

– Temu gościowi też bym się przyjrzał. Strasznie się dużo kręci koło ciebie.

– To miło, że jesteś zazdrosny, ale ja nie jestem w jego typie ani on w moim.

– Skąd wiesz?

– Mam Przeczucie. A one się nie mylą, pamiętasz? – Mrugnęłam porozumiewawczo do niego.

– No dobra, a skąd masz pewność, że na imprezie nie będzie Tombaka? – spytał Robert.

– To i tak bez znaczenia, bo nigdzie się nie wybieram. Agnieszka z Markiem też zapraszali do Doliny.

– To już trzeci klon... O ile słusznie zakładam, że twój oryginał chciałby spędzić ten wieczór ze mną...

Spojrzałam na niego wymownie, na co on zaczął się śmiać. Przewróciłam oczami. Coraz lepiej uczyliśmy się odczytywać przekaz niewerbalny, który w wydaniu wirtualnym nieco nam się gubił na początku.

– Niekoniecznie – odparłam. – Wystarczy, że dopnę Oliwię do którejkolwiek imprezy. I wystarczyłyby dwa klony.

– Tylko jej nie dopinaj do naszego wieczoru!

– Nie zamierzam. Ale tak serio... Chyba będę musiała ją gdzieś zabrać. Mama nie odpuści.

– Emilia pewnie też nie. Ja już się domyśliłem, Elka, dokąd zmierza ta rozmowa...

– Wiem. Ale jak już mówiłam, nigdzie się nie wybieram.

Robert zamyślił się. W takich chwilach najbardziej mi brakowało jego obecności. Nad morzem często zdarzało nam się po prostu siedzieć obok siebie i milczeć. I było nam dobrze. Teraz to nie wchodziło w rachubę.

– Możesz upiec dwie pieczenie na jednym ogniu... – odezwał się nagle.

– Wymyśliłeś, jak mnie sklonować? – Parsknęłam śmiechem.

– Odbębnisz pańszczyznę o waszej północy, a my spędzimy sylwestra według mojej strefy czasowej...

Na moment zaniemówiłam. Robert zaczął chichotać na widok mojej zaskoczonej miny.

– Genialne w swojej prostocie... – szepnęłam. – Niegłupi z ciebie chłopak, muszę przyznać.

– Z jakiegoś powodu mnie kochasz, co? – Mrugnął do mnie.

– Tak, tak... Lecę na twój intelekt! – Zażartowałam, przypominając mu jedną z naszych wakacyjnych rozmów.

– Mam nadzieję, że nie tylko na intelekt... – Odbił piłeczkę.

Znów spojrzałam na niego wymownie, co znów go rozbawiło. W czasie gdy on się śmiał, mój mózg zaczął szybko analizować dostępne scenariusze, zupełnie jakby pomysł Roberta otworzył nowe możliwości wyboru. Okazało się bowiem, że mogłabym ugrać znacznie więcej, gdybym tylko...

– Nie myśl sobie, że tylko ty jesteś taki mądry! – odezwałam się wreszcie. – Pogadam z Chudym... Może udostępni mi Wi-Fi po starej znajomości... To może rzeczywiście udałoby się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu... A nawet i trzy, bo wzięłabym Oliwię.

– Liczyłem na to, że wybierzesz Dolinę... – Skrzywił się Robert.

– Impreza u Chudego uwolni mnie trochę od Oliwii... – stwierdziłam racjonalnie. – Pozna parę osób z naszej szkoły, więc nie będę musiała trzymać jej za rączkę, kiedy skończą się ferie.

– A co z Agnieszką i Markiem? Nie boisz się, że jeśli do nich nie pojedziesz, to znów popsują się wam relacje?

W moim sercu odezwało się znów to niemiłe Przeczucie, które pojawiało się za każdym razem, kiedy Robert robił się zazdrosny. Coraz głośniej dobijała się do mnie myśl, że obawa przed Tombakiem wrosła w niego i nie miałam już pomysłu, jak z tym walczyć.

– Pogadam z nimi. A ty masz się przygotować na witanie nowego roku dwa razy! Żeby nie było, że cię zaskoczę na obiadku z milionerką! – Zażartowałam.

– Tą, z którą jestem zaręczony? – Podjął wyzwanie.

– Dokładnie. Przełóż ją na kiedy indziej.

– Dobrze, kochanie. – Przytaknął potulnie, a ja się roześmiałam.

– No to jesteśmy umówieni!

MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz