29 - Cienki lód

29 4 4
                                    

Na imprezie u Chudego ledwo wytrzymałam do północy. Nawet rozmowa z Robertem niewiele pomogła, bo ciągle ktoś nam przeszkadzał. Około pierwszej postanowiłam zwinąć się po angielsku. Nie do końca uśmiechało mi się wracać samej po nocy, tym bardziej że słabo znałam okolice, w których mieszkał Chudy, ale z pewnością wolałabym samotny spacer niż to, co zaproponowało mi Przeznaczenie...

– Wychodzisz już, Elka? – Usłyszałam nad głową zdumioną Oliwię. – Zostawiasz mnie?

– Dobrze się bawisz, to nie chciałam przeszkadzać... – mruknęłam niewyraźnie.

– O nie, nie ma tak! Wracamy razem! Poczekaj na mnie!

Odwróciła się na pięcie, uderzając mnie przy okazji włosami i pobiegła do pokoju. Po chwili wróciła z Tombakiem, a mnie zrobiło się słabo. Nie. Nie ma mowy!

– No coś ty, Elka... – Zaprotestował na widok mnie ubranej już w płaszcz. – Z takiej udanej imprezy wychodzisz?

Denerwowało mnie, że przeciągał samogłoski, co brzmiało lekceważąco, niemal obraźliwie. Całym sobą wysyłał mi tak negatywne sygnały, że spięłam się jak do ucieczki.

– Dobrze, że ją zauważyłam, bo by mnie tu zostawiła! – poskarżyła się Oliwia, znów mówiąc o mnie, jakbym nie stała tuż obok. – Jak miałabym wrócić do domu? – zadała retoryczne pytanie i spojrzała na Tombaka wzrokiem zagubionej sierotki Marysi. A ja miałam ochotę zwymiotować.

– Odprowadziłbym cię pod same drzwi! – Zaoferował się Tombak rycersko, a kiedy moja kuzynka z wdzięcznością przytuliła policzek do jego ramienia, on przesłał mi triumfalny uśmiech. Dostrzegłam niebezpieczny błysk w jego oku i moje Przeczucie ostrzegło mnie przed tym, co zaraz potem usłyszałam: – Nic nie stoi na przeszkodzie, żebym odprowadził was teraz.

– Nie trzeba. Trafimy! – powiedziałam zimno.

– Elka, nie bądź taka dzikuska! – Zaśmiała się Oliwia, zachwycona perspektywą romantycznego spaceru pod gwiazdami. – No to postanowione!

Nie miałam wyjścia. Musiałam na nich poczekać. W międzyczasie napatoczył się Chudy z owiniętą wokół siebie Monią, która najwyraźniej wolała pilnować swojego faceta i nie dawać mu szansy na podrywanie innych dziewczyn. Pożegnaliśmy się pospiesznie, zdążyłam jeszcze rzucić „Dzięki za hasło!" i wyszliśmy w mroźną noc.

Tuż za bramą okazało się, że utrzymująca się od paru godzin mgła i mróz nie były dobrym połączeniem. Chodnik przypominał lodowisko, a służby porządkowe oczywiście znowu zaspały. Czekała nas trudna droga powrotna.

– Uważaj, jest ślisko! – ostrzegł Tombak, na co moja kuzynka niemal uwiesiła się na jego ramieniu. Spojrzał na mnie wyczekująco.

– Po moim trupie... – wycedziłam, ale on tylko się roześmiał.

– Połamania nóg w takim razie! – skomentował.

Oliwia chwilę później teatralnie się poślizgnęła, więc Tombak opiekuńczym gestem objął ją w pasie, a ja znów poczułam mdłości. To było nie do zniesienia! Przyspieszyłam kroku, uważając, żeby się nie przewrócić na lodzie. Prędzej bym umarła niż pozwoliła się wziąć za rękę mojemu prześladowcy! Po kilku krokach zdecydowałam się iść obok chodnika, gdzie podłoże pokryte było resztkami śniegu i można było przemieszczać się w miarę bezpiecznie. Wysforowałam się do przodu i nie oglądałam za siebie. Co chwilę dobiegał mnie zalotny śmiech kuzynki przeplatany głosem Tombaka, który opowiadał jej jakieś zabawne historie. Mogłam się założyć, że naśmiewali się ze mnie, ale za bardzo byłam zdenerwowana rozwojem sytuacji, żeby brać to do siebie. Martwiła mnie ta relacja, która zawiązała się między Oliwią a moim największym wrogiem.

MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz