31 - Misterny plan

21 4 4
                                    

Szybko się przekonałam, że Tombak nie rzucał słów na wiatr. Powiedział mi w sylwestra, że stanie się częstym gościem w moim domu, i niestety spełnił tę groźbę.

Pierwszego dnia po feriach świątecznych odprowadził Oliwię i siedział u nas do późnego popołudnia. Zapewne liczył na to, że będę się plątać po salonie, żeby mógł mi pokazać, jak bardzo był zainteresowany moją kuzynką. Niedoczekanie! Odkryta przeze mnie broń w postaci obojętności przyszła mi z pomocą w samą porę. Przyjęłam do wiadomości jego obecność i nie uciekłam w popłochu do pokoju, tylko z godnością zjadłam obiad i spokojnie się oddaliłam. Domyśliłam się, że Oliwia nie przepuści okazji i powie Tombakowi o moim chłopaku w Stanach i o tym, że poszłam rozmawiać z nim na czacie.

Mój prześladowca jednak nie próżnował. Błyskawicznie owinął sobie ciocię Wandę wokół palca, bo już przy kolacji wysłuchiwałam peanów pod adresem nowego chłopaka mojej kuzynki. Podczas tych zachwytów podchwyciłam zmartwione spojrzenie mamy i przypomniałam sobie, że rok temu Emilia nakłamała jej o moim wielkim uczuciu do Tombaka tylko po to, żebym mogła iść z nią na imprezę sylwestrową do jego domu. Do listy spraw do załatwienia dopisałam sobie w myślach rozmowę z mamą na ten temat. Może po roku łatwiej wybaczy kłamstwo mojej przyjaciółki... Ważniejsze było zakończenie tej historii na dobre.

Następnego dnia podczas obiado-śniadania opowiedziałam wszystko Robertowi. Słuchał uważnie, ale już nie wyczuwałam tej chorej zazdrości. Zupełnie jakby nasza noworoczna awantura była przełomem w tym temacie.

– Naprawdę myślisz, że obojętnością coś wskórasz? – spytał z powątpiewaniem.

– Och, jestem o tym przekonana! – odparłam zadowolona. – I wyobraź sobie, że nawet nie kosztuje mnie to zbyt wiele wysiłku. W sensie, że nie udaję obojętności, tylko serio mi to zwisa, co oni tam ze sobą robią. Wczoraj to dopiero odkryłam, że Oliwia jest na tyle ogarnięta i doświadczona, bo musisz wiedzieć, że miała już chyba z dziesięciu chłopaków, że sobie poradzi i z jedenastym. Ja myślałam, że muszę jej bronić przed rekinem, a ona się zapuściła na ocean z niezłym harpunem i sama poluje. Oj, Tombak sam nie wiedział, w co się pakuje!

– Wreszcie do tego doszłaś! – Ucieszył się Robert. – Mówiłem ci od początku, żeby dać jej spokój.

– Wiem. Myliłam się, a ty miałeś rację. Nie zdziwiłabym się, gdyby Oliwia zorientowała się w jego gierkach, bo on nawet nie próbuje być subtelny.

– W jakim sensie?

– Mówiłam ci na początku, że poderwał ją nie dlatego, że mu się spodobała, tylko chciał się na mnie odegrać. Tym razem to ja miałam rację. No, wybrał najgorzej jak się dało! Bo żadnej zazdrości nie wzbudził, a Oliwia już zadba o to, żeby mu wybić mnie z głowy. Kiedyś jej za to podziękuję.

Pochwaliłam moją kuzynkę trochę na wyrost, bo to wybijanie mnie z głowy Tombaka nie szło jej zbyt dobrze. Z czasem zauważyłam, że coraz bardziej zgrzytało w ich związku. Z moich obserwacji wynikało, że Oliwia robiła wszystko, żeby spotykać się ze swoim chłopakiem na mieście, on zaś nalegał na spotkania u nas w domu. Nie trzeba być geniuszem, żeby się domyślić, że chodziło mu o to, by grać mi na nerwach. Nie przewidział jednego – że moja kuzynka przejrzy jego misterny plan i będzie torpedować wszelkie próby wzbudzania we mnie zazdrości. Trafiła kosa na kamień. A ja zaczęłam mieć z tego nawet ubaw.

Nie byłam zaskoczona, kiedy Tombak zaprosił Oliwię na studniówkę. Spodziewałam się, że zdecyduje się na desperacki krok. Chyba nie sądził, że napaliłam się na tę imprezę i zrobię wszystko, żeby z nim pójść! Rzeczywiście nie mogłam się doczekać tego wieczoru, ale z zupełnie innych powodów. Studniówkę zaplanowano na pierwszy dzień ferii zimowych, a ja tego dnia rano wyjeżdżałam do Doliny na prawie dwa tygodnie. Miałam więc dokładnie w nosie plany Tombaka. Żałowałam jedynie, że nie zobaczę jego miny, gdy się dowie, że nie ma mnie w domu w chwili, kiedy on chciał mi zademonstrować, jak poważny był jego związek z moją kuzynką.

Studniówka naszych maturzystów uświadomiła mi, że niechcący stałam się całkiem popularną dziewczyną w naszej szkole. Za sprawą pełnionej funkcji zapewne. Przez pół stycznia średnio raz dziennie przychodził do radiowęzła jakiś chłopak z klasy maturalnej i pytał mnie, czy nie poszłabym z nim na bal. Emilia starała się zachować pokerową twarz, ale po wyjściu kolejnego kandydata zawsze dzieliła się komentarzem, a ja za każdym razem patrzyłam na nią z potępieniem. Nie chciałam, żeby tamci chłopcy myśleli, że się z nich naśmiewam. Odmawianie im nie przynosiło mi wielkiej satysfakcji. Potrafiłam sobie wyobrazić, ile kosztowało ich zebranie się w sobie i zaproszenie „dziewczyny z radiowęzła" na imprezę.

– A jakby przyszedł Filip albo Chudy, to co? Też im odmówisz? – Drążyła rozbawiona Emilia.

– Oczywiście. O ile by przyszli. A przecież obaj wiedzą o Robercie, więc się nie będą wygłupiać. Poza tym Chudy na pewno kogoś nowego poderwie, a Filip co najwyżej przyjdzie po poradę, kogo zaprosić.

– Boże, jaka ty jesteś racjonalna do bólu! Czemu kiedyś mi się wydawało, że jesteś romantyczką?

– Bo czekałam na mojego jedynego, podczas gdy ty latałaś za przystojniakami. Pamiętasz to jeszcze?

– Mój przystojniak wybił mi z głowy takie głupoty.

– Zaiste. – Przytaknęłam biblijnie. – Całe szczęście, że na niego trafiłaś.

– Zastanawiam się, czy jest w szkole jakiś chłopak, dla którego jednak byś się złamała z tym swoim celibatem.

– Nie w tej szkole. Nie w tym kraju. I nie na tym kontynencie.

– Wierna Penelopa.

– Żebyś wiedziała! A poza tym i tak nie będzie mnie w sobotę w Zielonym. Nie słyszałaś, jak mówię to tym wszystkim chłopakom?

– Myślałam, że to tylko wymówka... Nie wiedziałam, że się gdzieś się wybierasz.

– Jadę na ferie do Doliny. Na prawie dwa tygodnie. Będziemy nadrabiać zaległości. Ostatnio wpadłam tam w sierpniu jak po ogień. No i trochę tęsknimy za sobą. Wiesz... Zostawiłam tam parę dobrych przyjaciół... Dosłownie parę.

– Wyobrażam sobie... – mruknęła Emilia i spojrzała na mnie z takim dziwnym wyrazem twarzy, że od razu się domyśliłam, że była zazdrosna.

– Ciebie mam na co dzień. A ich od okazji do okazji... – bąknęłam skrępowana.

Przecież nie musiałam się jej tłumaczyć. A jednak zrobiło mi się smutno na myśl, że ona też zacznie konkurować z Agnieszką. Czy można mieć dwie przyjaciółki? Do tej pory tylko Aga zasługiwała na to miano. Ale od kiedy Emilia się uspokoiła ze swoimi idiotycznymi planami swatania mnie, musiałam przyznać, że powoli przyzwyczajałam się do myśli, że nasza relacja coraz bardziej przypominała przyjaźń.

– Powinnam czytać więcej książek... – odezwała się nagle.

– A na grzyba ci więcej książek? – Zdziwiłam się.

– Szybciej się wtedy trafia na krótką listę osób ci bliskich.

– Gorzej ci? – Zażartowałam. – Jesteś na krótkiej liście, głuptasie! Czy możesz sobie nie wymyślać problemów?

– Serio?

– Serio co?

– Serio jestem na krótkiej liście? Tej twojej najkrótszej liście, na której masz tylko trzy osoby?

– Skąd naliczyłaś trzy?

– No, twój Robert i ta dwójka z Doliny.

– Jeśli ci nie przeszkadza miejsce czwarte...

– Nie przeszkadza! – Zapewniła mnie, rozpromieniając się natychmiast. Rzuciła się na mnie i zaczęła mnie ściskać.

– No, już, już... Bo mnie udusisz i zamiast na studniówkę pójdziesz na pogrzeb. A Robert cię znajdzie i ukatrupi w odwecie za moją śmierć.

– Nie uduszę!

Uśmiechnęłam się do niej. Poczułam spokój. Zupełnie jakby wszystko, co miało się ułożyć, wreszcie się ułożyło.

MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz