46 - Plany wakacyjne

23 4 5
                                    

– Wiesz co? Mogłabym tu zamieszkać! – powiedziała Emilia, rozsiadając się w altanie z wyłożonymi nogami na całej długości ławeczki.

– Witaj w klubie! – odparłam ze śmiechem i sięgnęłam po notes.

Była połowa czerwca i gdyby nie Torpeda, to już byśmy odczuwały nadchodzące wakacje! Jednak nasza polonistka postanowiła zatruć nam ostatnie dni roku szkolnego i wrzucić pracę dodatkową. Owszem, nikt nas nie zmuszał do starania się o wyższą ocenę z polskiego! Ale jakże sobie odmówić pełnoprawnej piątki u Torpedy?!

Dałam się podejść dokładnie tak samo, jak rok temu. Tym razem jednak Torpeda skusiła mnie nie konkursem czytelniczym, a referatem dotyczącym epoki Młodej Polski. Kiedy dodała, że mogę ten referat przygotować razem z Emilią, domyśliłam się, że tak naprawdę dawała nam szansę na lepszy stopień za prowadzenie blogu o zamku w Zielonym. Ale oficjalnie nie mogła nam dać za to żadnej oceny, bo była to nasza działalność pozaszkolna.

– Teraz nie musicie wyjeżdżać nad morze, żeby mieć z Robertem swoją altanę do czytania... – rzuciła Emilia niby od niechcenia. Ja jednak wyczułam, że za jej słowami kryła się chęć zatrzymania mnie w Zielonym na wakacje.

– A jednak jedziemy. Ciocia zaprasza. Myślałam, że się nie zdecydują na tyle ludzi w domu... Przecież mają małe dzieci!

– No właśnie! Oszalała?

– I tak jedziemy w okrojonym składzie... Kasia wyjeżdża gdzieś ze swoim chłopakiem, a Łukasz dorwał pracę wakacyjną... Chce sobie coś zarobić przed studiami. Biorę więc Jadzię i Krzysia. No i Oliwię.

– I Roberta, co?

– Wiadomo! – Zaśmiałam się. – Na szczęście bez jego siostry. I jego rodziców też nie będzie. Wymyślili sobie jakieś egzotyczne wakacje. Śmiejemy się, że muszą sobie od niego odpocząć po całym roku w Stanach!

– Czyli znów cię nie będzie dwa miesiące? – stwierdziła rozczarowana. Zaraz jednak rozchmurzyła się i przypomniała: – Pamiętaj tylko, żeby wrócić przed końcem wakacji, bo musisz się załapać na moją osiemnastkę!

– Nie wiem, kiedy wrócimy. Nawet nie wiem, kiedy wyjedziemy... Nie umawiałam się jeszcze z Robertem, czy dojedzie do nas nad morze, czy dosiądzie się w Krakowie... A tak w ogóle, to najpierw musi wrócić z tych Stanów!

– Ile to jeszcze?

– Dwa tygodnie... – Westchnęłam ciężko. – Już nie daję rady...

– Zleci, zanim się obejrzysz! – Pocieszyła mnie. – Popatrz, ile miesięcy już za tobą. I ciągle żyjesz...

– Taa... Żyję... Ale co to za życie...

– Gadasz jak schorowana staruszka na emeryturze! Lepiej się rozejrzyj, kobieto! Patrz na swój piękny ogród. To przecież twoje dzieło!

– Tak naprawdę to dzieło specjalistów od architektury krajobrazu i moich rodziców. Ja od czasu do czasu coś wyplewię lub zasieję...

– Kopnąć cię?

– Za co?

– Znów zaczynasz gadać głupoty o sobie... Urobiłaś się po pachy w tym ogrodzie, a teraz mi opowiadasz, że to zasługa kogoś innego. Oszalałaś? To chyba z tej permanentnej tęsknoty ci się na mózg rzuciło!

– Dobra, dobra! – Roześmiałam się i podniosłam ręce w geście kapitulacji. – Cofam, co powiedziałam... Masz rację... I całe szczęście, że miałam ten ogród. I blog... Bo gdybym się teraz obudziła, że przez cały rok tylko czekałam na powrót Roberta, to chyba by mi było szkoda, że tyle czasu zleciało na samym czekaniu... A tak to rzeczywiście udało mi się zrobić całkiem sporo.

– Właśnie! A propos blogu! Co robimy z nim przez wakacje? Nadal piszemy raz w tygodniu? Czy zawieszamy publikacje?

– Nie wiem... Ja wyjeżdżam...

– I na pewno nie będziesz miała głowy do pisania postów... – Emilia uśmiechnęła się znacząco.

– Możemy się umówić, że posty będziemy pisać, jak coś się będzie działo. – Wymyśliłam na poczekaniu, żeby odwrócić uwagę przyjaciółki zarówno od tematu jak i od moich zaczerwienionych policzków.

– Na pewno będzie się działo! Tylko nie wydaje mi się, żebyś chciała o tym pisać... – Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

– Emilia! – Przywołałam ją do porządku, a potem uświadomiłam sobie, że w takich sytuacjach najlepiej sprawdzała się zmiana tematu, więc wróciłam do zamkowego blogu. – Możemy umówić się, że jak mama o czymś mi doniesie, to przegadamy to i jedna z nas napisze post.

– Tylko nie będziemy mieć zdjęcia...

– Oliwia ma jakiś zapas, to może coś wybierze, jak będzie trzeba.

– A propos twojej kuzynki! Powiem ci, że jej nie poznaję... Ostatnio zupełnie się zmieniła. Może nawet ją polubię... – mruknęła Emilia, a ja zaniemówiłam. Równie dobrze mogła mi powiedzieć, że piekło właśnie zamarzło!

Ale przecież wiedziałam, że miała rację. Ta poprawa w zachowaniu Oliwii, która – jak wspominałam Robertowi – była lekko podejrzana, okazała się trwalsza niż początkowo oceniałam. Nauczyłam się już jednak, że moje Przeczucia zupełnie nie radziły sobie z tą dziewczyną i nie mogłam liczyć na pomoc intuicji w ocenie podejmowanych przez nią działań.

Dużo czasu spędziłyśmy nad blogiem, a jej uwagi – szczególnie do grafiki i estetyki strony internetowej – były niezwykle cenne. Głównie dzięki niej wszystko wyglądało naprawdę profesjonalnie! Poza tym wspierała mnie i Emilię w odpowiadaniu na komentarze internautów. Inaczej nie dałybyśmy rady ogarnąć wszystkiego i jednocześnie nie złapać zaległości w nauce. Kamil zaś już na samym początku przestrzegł nas, żeby nie zaniedbywać budowania relacji z czytelnikami, bo zignorowani raz mogą już nie wrócić. Wszystkie wzięłyśmy sobie tę naukę do serca.

– Myślisz, że to Kamil tak na nią wpłynął? – spytała nagle Emilia, wyrywając mnie z zamyślenia.

– Słucham?! – wykrzyknęłam zdumiona.

– No, sama nie wiem, czy oni ze sobą chodzą czy nie... Ale dużo czasu ze sobą spędzają...

– Nie mam pojęcia... – odparłam wymijająco. – Nie zauważyłam, żeby Oliwia wychodziła na jakieś randki. Od czasu Tombaka w tym względzie jest spokój.

– Ale musiałaś zauważyć, że dużo przesiadują ze sobą na przerwach!

– Na przerwach siedzimy w radiowęźle. Jakim cudem udaje ci się śledzić moją kuzynkę? Albo Kamila?

– Mam swoje źródła... – Emilia uśmiechnęła się przebiegle. – A tak bardziej serio, to przyłapałam ich parę razy na jakichś rozmowach...

– A nie przyszło ci do głowy, że mogą się przyjaźnić? – spytałam. Nie bardzo wiedziałam, dlaczego zależało mi na ukryciu własnych podejrzeń wobec Kamila i Oliwii. – Przecież ja też dużo gadam z różnymi chłopakami. A z żadnym bym się nie umówiła.

– Bo ty to taka mniszka jesteś! – prychnęła. – A teraz jeszcze ci odwaliło jak Penelopie Odyseusza. Nie jesteś obiektywna. Ja ci mówię, że z tego coś będzie.

– Może tak... Może nie... Żadnego swatania, Emilia! – Pogroziłam jej palcem.

– Nigdy więcej, obiecuję. – Spoważniała natychmiast. – To się już nigdy nie powtórzy!

– Dziękuję. – Kiwnęłam jej głową.

A potem przyszło mi na myśl, że gdyby nie jej idiotyczny pomysł ze swataniem... Nie, żebym tęskniła do tego stanu, do jakiego mnie to doprowadziło rok temu! Ale... Czy gdybym nie była tak całkiem rozstrojona nagonką tombakową rok temu, czy znaleźlibyśmy z Robertem tę nić porozumienia wynikającą z podobnych doświadczeń? Być może spotkalibyśmy się w wakacje, a potem każde poszłoby w swoją stronę? Może nic nie dzieje się bez przyczyny?

MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz