Od rana w domu panny Janet trwała wojna. Jannet wrzeszczała na Sherlocka by znalazł sobie pracę.
-Ja nie będę cię utrzymywać leniu! Dałam ci dach nad głową pod warunkiem, że będziesz płacił! Jak tak dalej będzie, to wyrzucę cię na zbity pysk ty darmozjadzie!
-Ale ja jestem detektywem! Mam robotę!
-To pokaż mi co ty tak właściwie robisz przez cały dzień, jak w tym miasteczku nie ma żadnych zagadek do rozwiązania?!
-Hahahaha jak to? - zakłopotał się Holmes. -Przecież już jedną rozwiązałem!
-Tak, tylko, że do cholery jasnej to było zaginięcie kota!
-No i skończyło się na tym, że sąsiad ukradł kota!
-Człowieku ty potrzebujesz prawdziwej roboty, a nie zajmujesz się szukaniem kotów!
-Ale kotki są słodkie...
-Sherlock! Ty mnie nawet nie wkurzaj!
Wreszcie panna Janet straciła cierpliwość i kazała Sherlockowi nie wracać, dopóki nie znajdzie kogoś, kto go zatrudni. Sherlock niespecjalnie się tym przejął, gdyż, myślał, że panna Janet tylko się z nim droczy i robi awanturę o nic. Nie mając co robić spacerował po miasteczku.
-Czym zawdzięczam tak wczesne spotkanie? - usłyszał głos Liama za sobą.
-Kobieta, u której mieszkam wyrzuciła mnie za drzwi. Kazała mi znaleźć pracę. - Wywrócił oczami.
-Brzmi poważnie... Czym zdenerwowałeś tę kobietę? - Delikatnie zadrwił z niego Moriarty.
-Narzeka, że jestem darmozjadem i jak to powiedziała: "dasz palec, weźmiesz całą rękę". - Na te słowa William się roześmiał. -Z czego się śmiejesz profesorku? Nie masz może pracy?
-Z ciebie hahaha. Właśnie do niej zmierzam. - Uśmiechnął się.
-Potrzebujecie może jakiś rąk do pomocy?
-Przykro mi, ale raczej nie Sherly. Chociaż nie zaszkodzi zapytać.
Udali się razem na uniwersytet. Moriarty pożegnał Sherlocka i poszedł na zajęcia, Holmes natomiast odszukał ochroniarza i zaczął męczyć go pytaniami o pracę.
-Mamy komplet, wybacz. Przyjdź innym razem.
-Ale jak to?!
-A no tak właśnie szanowny Panie.
Rozzłoszczony Sherlock nie wiedząc co ze sobą zrobić powlekł się do baru. Otworzył drzwi i już na progu usłyszał:
-Nie ma papierosów dla ciebie Sherlock!
-Ha ha ha, bardzo zabawne Brandon, naprawdę boki zrywać. Nie potrzebujesz może rąk do pracy?
-Hmmm... Niech no się zastanowię... W sumie możesz się przydać, ale jeszcze nie dzisiaj. Przyjdź jutro.
-Brandon błagam, jak nie dostanę tej pracy dzisiaj to stracę dach nad głową!
-Przykro mi, tylko tyle mogę teraz ci zaproponować. - Wzruszył ramionami barman.
-W takim razie daj mi wódę, czystą wódę.
-Jesteś pewien? - Holmes potwierdził swój wybór. -Niech ci będzie.
Załamany Sherlock nawet nie sięgnął po kieliszek, leciał prosto z gwinta.
-Aż tak się przejmujesz?
-To miasteczko jest takie małe, a mimo to nie ma tu, gdzie pracy szukać! Poza tym nudzi mi się.
-No niestety, jednak mało kto jest w stanie zatrudnić cię od dzisiaj. Pierwsze słyszę, żeby ktoś chlał z nudów, ale niech będzie.
CZYTASZ
Sherliam "Catch me again if you can, mr. Holmes"
FanfictionNiebezpieczny nurt Tamizy rozdzielił Sherlocka i Williama. Oboje myślą, że drugi nie żyje. Moriarty zatrudnia się w posadzie profesora matematyki na uniwersytecie w miasteczku, w którym wyrzuciła go rzeka. Ma szczęście, że mieszkańcy jeszcze nie zn...