Rozdział 4 "Kochany jesteś!"

167 11 6
                                    

Od rana w domu panny Janet trwała wojna. Jannet wrzeszczała na Sherlocka by znalazł sobie pracę.

-Ja nie będę cię utrzymywać leniu! Dałam ci dach nad głową pod warunkiem, że będziesz płacił! Jak tak dalej będzie, to wyrzucę cię na zbity pysk ty darmozjadzie!

-Ale ja jestem detektywem! Mam robotę!

-To pokaż mi co ty tak właściwie robisz przez cały dzień, jak w tym miasteczku nie ma żadnych zagadek do rozwiązania?!

-Hahahaha jak to? - zakłopotał się Holmes. -Przecież już jedną rozwiązałem!

-Tak, tylko, że do cholery jasnej to było zaginięcie kota!

-No i skończyło się na tym, że sąsiad ukradł kota!

-Człowieku ty potrzebujesz prawdziwej roboty, a nie zajmujesz się szukaniem kotów!

-Ale kotki są słodkie...

-Sherlock! Ty mnie nawet nie wkurzaj!

Wreszcie panna Janet straciła cierpliwość i kazała Sherlockowi nie wracać, dopóki nie znajdzie kogoś, kto go zatrudni. Sherlock niespecjalnie się tym przejął, gdyż, myślał, że panna Janet tylko się z nim droczy i robi awanturę o nic. Nie mając co robić spacerował po miasteczku.

-Czym zawdzięczam tak wczesne spotkanie? - usłyszał głos Liama za sobą.

-Kobieta, u której mieszkam wyrzuciła mnie za drzwi. Kazała mi znaleźć pracę. - Wywrócił oczami.

-Brzmi poważnie... Czym zdenerwowałeś tę kobietę? - Delikatnie zadrwił z niego Moriarty.

-Narzeka, że jestem darmozjadem i jak to powiedziała: "dasz palec, weźmiesz całą rękę". - Na te słowa William się roześmiał. -Z czego się śmiejesz profesorku? Nie masz może pracy?

-Z ciebie hahaha. Właśnie do niej zmierzam. - Uśmiechnął się.

-Potrzebujecie może jakiś rąk do pomocy?

-Przykro mi, ale raczej nie Sherly. Chociaż nie zaszkodzi zapytać.

Udali się razem na uniwersytet. Moriarty pożegnał Sherlocka i poszedł na zajęcia, Holmes natomiast odszukał ochroniarza i zaczął męczyć go pytaniami o pracę.

-Mamy komplet, wybacz. Przyjdź innym razem.

-Ale jak to?!

-A no tak właśnie szanowny Panie.

Rozzłoszczony Sherlock nie wiedząc co ze sobą zrobić powlekł się do baru. Otworzył drzwi i już na progu usłyszał:

-Nie ma papierosów dla ciebie Sherlock!

-Ha ha ha, bardzo zabawne Brandon, naprawdę boki zrywać. Nie potrzebujesz może rąk do pracy?

-Hmmm... Niech no się zastanowię... W sumie możesz się przydać, ale jeszcze nie dzisiaj. Przyjdź jutro.

-Brandon błagam, jak nie dostanę tej pracy dzisiaj to stracę dach nad głową!

-Przykro mi, tylko tyle mogę teraz ci zaproponować. - Wzruszył ramionami barman.

-W takim razie daj mi wódę, czystą wódę.

-Jesteś pewien? - Holmes potwierdził swój wybór. -Niech ci będzie.

Załamany Sherlock nawet nie sięgnął po kieliszek, leciał prosto z gwinta.

-Aż tak się przejmujesz?

-To miasteczko jest takie małe, a mimo to nie ma tu, gdzie pracy szukać! Poza tym nudzi mi się.

-No niestety, jednak mało kto jest w stanie zatrudnić cię od dzisiaj. Pierwsze słyszę, żeby ktoś chlał z nudów, ale niech będzie.

Sherliam "Catch me again if you can, mr. Holmes"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz