Rozdział 22 Liam gdzie jesteś?

107 9 6
                                    

Następnego dnia Williama obudził przyjemny zapach, o dziwo niespalonego śniadania. Bardzo bolała go głowa. Po co wczoraj tyle wypił? Wstał i zszedł na dół do kuchni.

-Jestem pod wrażeniem! Pierwszy raz udało ci się nie spalić kuchni Sherly... Louis! - Zupełnie zaskoczył go widok brata smażącego omlety.

-Przecież ja nigdy bym niczego nie spalił! - Uśmiechnął się.

-Oprócz Londynu! -Zaśmiali się obaj.

-Przepraszam, że zapytam, ale co tu robisz? I gdzie jest Sher... nieważne.

-Przyszedłem wczoraj z tobą porozmawiać, ale byłeś bardzo pijany. William chcesz porozmawiać o tym co cię trapi? No wiesz... nigdy nie widziałem cię w aż tak poważnym stanie.

-Nie dziękuję, nie martw się bracie. Poradzę sobie! - Zapewnił i uśmiechnął się do niego.

Usiedli do stołu i zaczęli jeść.

-Jak za starych dobrych czasów! - William tylko pokiwał głową, martwił się o Sherlocka, gdzie on teraz do cholery jasnej jest?! Czy jest bezpieczny? A może Louis pogonił go, gdy tylko wrócił do domu? -Wracając, wczoraj zgodziłeś się, żebyśmy pojechali razem do Bristolu, żeby spotkać się z Moranem, Fredem i Bondem.

-Rozumiem, musimy zebrać siły i uzgodnić odbicie Alberta. - Louis przytaknął. -W takim razie koniecznie musimy jechać.

William doskonale zdawał sobie sprawę jak ważna jest sytuacja, martwił się jednak o Sherlocka, wciąż nie wiedział, gdzie jest i co się z nim dzieje. Był z nim brat, to trochę go pocieszało, jednak mógł się z nim pokłócić i wyjść, a co gorsze, jeżeli nie był trzeźwy to równie dobrze mógł być już na drugim końcu państwa! Sherlock często najpierw robił potem dopiero myślał, więc i takie możliwości też brał pod uwagę. Jednakże taka okazja nie mogła mu uciec, zesłanie Alberta do Australii ma się odbyć za miesiąc. Czas nagli, a oni nadal nie mają jeszcze zebranej całej grupy.

Po śniadaniu William spakował tylko najważniejsze rzeczy, by mogli jak najszybciej udać się na stację kolejową. Przed wyjściem napisał jeszcze list do Sherlocka, w którym wyjaśnił, gdzie będzie przez najbliższy tydzień. Zostawił list na stole i udał się z bratem na peron.

***

Sherlock obudził się ze strasznym bólem głowy, chwilę mu zajęło ogarnięcie, gdzie tak właściwie jest. Leżał w ogromnym łożu, przykryty jedwabną pościelą. Zdecydowanie to nie było miejsce, w którym teraz chciał być. Wolałby obudzić się w domu, koło Liama.

Wstał i gdy już chciał otworzyć drzwi do pokoju wszedł pan służba i zaproponował mu odświeżenie się w łazience. Sherlock zgodził się, ponieważ czuł, że śmierdzi alkoholem.

-Mycroft wytłumacz mi, dlaczego jeszcze nie jesteśmy w domu?! - Odciągnął brata na bok.

-Wczoraj dość mocno świętowaliśmy, więc pan Middletone, twój przyszły teść zaproponował abyśmy zostali do śniadania. - Oczywiście musiał podkreślić słowa "twój przyszły teść", żeby dopiec odrobinę Sherlockowi.

-I ty musiałeś się zgodzić?! - Syknął.

-Oczywiście! Już ledwo kontaktowałeś, więc podjąłem decyzję za nas obu.

-To teraz uprzejmie poinformuj Middletonów, że mnie nie będzie. Wychodzę!

-Nigdzie nie idziesz! Wytrzymaj jeszcze trochę, bo jak nie, to inaczej sobie pogadamy. - Zagroził.

Sherlock westchnął i oboje wrócili do stołu. Mycroft jak zwykle przybrał na twarzy ten sztuczny uśmieszek, co jeszcze bardziej wyprowadzało go z równowagi.

Sherliam "Catch me again if you can, mr. Holmes"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz