Rozdział 26 Dylemat moralny.

89 6 2
                                    

-Myślałem, że już cię tego życie nauczyło Sherly... - Powolnym krokiem zaczął zbliżać się w jego stronę aż zatrzymał się tuż przed nim. -Ludzie o dobrym sercu nigdy nie wygrywają.

Szepnął, a jego głos wydawał się tak zimny i wyzbyty z emocji, że Sherlocka przeszedł dreszcz.

-Liam co ty pieprzysz?! - Holmes nie mógł już pozbierać myśli, miał ochotę rzucić mu się do stóp i błagać, żeby to był tylko nieśmieszny żart.

-Nie byłeś ze mną szczery Sherly, nie lubię tego. -Skrzywił się.

-Czy ty jesteś w jakimś amoku? Nie poznaję cię! - Złapał blondyna za ramiona i zaczął nim potrząsać.

-Powiedz... Nie właśnie tego chciałeś? Problem rozwiązał się za ciebie!

-Liam ale nie kosztem życia człowieka! Przeraża mnie to jak łatwo ci przychodzi mordowanie...

-Zawadzała mi, to ją usunąłem z gry. Proste! - Wyrwał się. -Z tą jej przesłodzoną dobrocią i tak czekałby ją podobny los, więc po części skróciłem jej cierpienia.

-Liam... Jesteś złą osobą... - Szepną, na co ten tylko parskną śmiechem. -Naprawdę nie rozumiesz co zrobiłeś?!

-Doskonale rozumiem... - Nie zdążył dokończyć, ponieważ Sherlock wciął mu się w zdanie.

-Właśnie nie rozumiesz! Zabiłeś niewinnego człowieka!

-Ja nie. Francis, a i owszem. - William położył swoją dłoń na ramieniu bruneta, lecz ten gwałtownym ruchem go odtrącił.

-Muszę to przemyśleć. - Powiedział stanowczo i udał się w stronę wyjścia wciąż z niedowierzaniem trzymając się za głowę.

-Do zobaczenia! - Usłyszał za sobą beztroski głos Moriartyego, który jeszcze mocniej nim wstrząsnął.

Cala ta sytuacja nie mieściła mu się w głowie. Był rozdarty. Do tej pory morderstwa których dokonał Liam tłumaczył misją i celem dla dobra przyszłości, a teraz sam już nie wiedział, jak to wytłumaczyć. Ten wzrok... pełen satysfakcji, ten uśmiech... miał w sobie coś psychopatycznego. To brutalne zderzenie z rzeczywistością sprawiło, że w pewien sposób zaczął się go bać. Bać się osoby, z którą czuł się w pełni komfortowo, osoby, której mógł powiedzieć wszystko, osoby, w której znajdował oparcie i prze wszystkim osoby, którą kochał całym swoim przeklętym sercem. Właściwie wciąż go kochał i to stawiało go w jeszcze gorszej sytuacji. Nawet na myśl mu nie przyszło wydanie Williama w ręce policji. A może właśnie to powinien zrobić? Przecież nawet jeżeli nie zabił bezpośrednio, to przyczynił się do morderstwa! Wciąż działał swoją starą strategią, wykorzystując skrzywdzonych, rozżalonych i przepełnionych nienawiścią ludzi, jak pionki w jego grze. W grze w której ludzie życie zupełnie nic nie znaczyło. Z pewnej strony trochę go to pociągało, że Liam był w stanie zrobić dosłownie wszystko, żeby tylko nikt nie stanął im na drodze, ale to albo Sherlockiem było coś nie tak, albo próbował sobie w jakikolwiek sposób usprawiedliwić brutalne czyny Williama.

***Flashback***

-Dziękuję za przybycie! - William ciepło przywitał swoich przyjaciół, którzy przejęli się jego nagłym zniknięciem i postanowili za wszelką cenę mu pomóc.

-Domyślam się, że mamy kogoś sprzątnąć! - Rzekł Moran bez skrupułów i już zacierał ręce. Louis szturchnął go w ramię. -No co?!

William tylko się uśmiechnął i lekko pokręcił głową.

-Nie będę owijał w bawełnę, skoro już się zjawiliście to wyświadczycie mi małą przysługę. Naszą ofiarą jest niejaka Audrey Middletone...

Sherliam "Catch me again if you can, mr. Holmes"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz