-Co się tak wystroiłeś jak szczur na otwarcie kanałów? Dla jakiejś panny? - Panna Janet próbowała uzyskać jakieś informacje na temat wieczornego wyjścia Homesa.
-Być może.
-Zdradź rąbek tajemnicy! - Nalegała.
-Już niedługo "ją" poznasz. - zaśmiał się.
-Nie śmiej się tylko gadaj kto to jest!
-Nie powiem Ci!
Droczyli się tak, aż ktoś zapukał do drzwi. Panna Janet niestety ubiegła, Sherlocka i otworzyła drzwi, zanim on zdążył to zrobić. Kobieta zaniemówiła na widok Moriarty'ego.
-Pan chyba nie do nas! - Zawołała oburzona i zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Sherlockowi wreszcie udało się dotrzeć do drzwi.
-Najmocniej za nią przepraszam Liam! - Wychylił się zza drzwi, po czym znów zniknął.
-Idziesz na randkę z mężczyzną?!
-To nie randka tylko wspólne wyjście do restauracji dwójki przyjaciół!
-Wielka mi różnica! Wolisz mężczyzn?!
-Weź spadaj! - Znów otworzył drzwi.
-Idziemy? - Zapytał William.
-Dzień dobry! Miło mi pana poznać! Wprawdzie spodziewałam się kobiety, ale nie narzekam! Jednakże logiczne jest to, że jakby chodziło o kobietę to taki dżentelmen jak Sherlock by do niej poszedł, a nie czekał aż dama do niego przyjdzie!
-Janet nie napastuj Liama!
-"Liama" jak słodko! Może zaprosisz swojego gościa do środka?
-Nie! Znaczy nie zrozum mnie źle Liam, lecz ta baba jest niespełna rozumu! - Moriarty stał lekko zmieszany.
-Nieprawda! Daj mi poznać tego twojego "Liama"! - Uśmiechnęła się do gościa.
-Dziękuję bardzo za zaproszenie, jednakże skorzystam z niego nieco później, jeżeli pani pozwoli. - Moriarty wręcz oczarował pannę Janet swoim urokiem i opanowaniem.
-Mam nadzieję, że mogę trzymać takiego dżentelmena za słowo! W takim razie już was nie zatrzymuję, bawcie się dobrze!
-Matko już myślałem, że nie zostawi Cię w spokoju! - Sherlock wywrócił oczami wychodząc z domu.
-Pasujecie do siebie! - Zaśmiał się.
-Raczej jest moim przeciwieństwem!
-Nie powiedziałbym. - Przekomarzali się tak jeszcze przez chwilę. -Mamy rezerwację na 18.00, więc mamy jeszcze trochę czasu.
-Dobrze, że jej o tym nie wspomniałeś, bo by Cię nie wypuściła ze swoich szponów!
-Jakoś bym znalazł sposób, żeby iść z tobą na tę kolację. - Sherlock lekko się zarumienił.
-Nadal uważam, że nie musiałeś płacić wczoraj za ten incydent z winem.
-Nie musiałem, ale chciałem mieć wymówkę, żeby z tobą wyjść. - Na chwilę zapadła niezręczna cisza.
W małym miasteczku znajdowały się może z trzy restauracje, Sherlock zdziwił się na widok tej najdroższej. Wiedział, że Liam był bogaty, ale "w poprzednim życiu", teraz utrzymywał się jedynie z pensji profesora matematyki. To wydawało mu się co najmniej dziwne, czy to możliwe, że skontaktował się ze swoimi braćmi? Od razu pomyślał o swoim bracie Mycroftcie, dobrze by było, żeby wiedział, że żyje. Mimo swoich przemyśleń nie zdecydował się o to zapytać.
CZYTASZ
Sherliam "Catch me again if you can, mr. Holmes"
FanfictionNiebezpieczny nurt Tamizy rozdzielił Sherlocka i Williama. Oboje myślą, że drugi nie żyje. Moriarty zatrudnia się w posadzie profesora matematyki na uniwersytecie w miasteczku, w którym wyrzuciła go rzeka. Ma szczęście, że mieszkańcy jeszcze nie zn...