Od kiedy Sherlock zdradził się na przyjęciu sylwestrowym ludzie nie dawali mu spokoju, niestety nie chodziło tylko o zainteresowanie jego osobą, dziennikarze wypytywali go głownie o Williama, o to czy go widział; czy myśli, że żyje; czy rozpocznie śledztwo i tak dalej. Jak wcześniej mu to schlebiało, tak teraz stawało się już męczące. Musiał uważać na słowa, a jednocześnie zgrywać bohatera narodu. Wiedział, że pod żadnym pozorem nie wyda Liama policji, nawet jakby ktoś obiecał mu za to miliony. Nie byłby w stanie go zdradzić. Ciężko było mu to przyznać, ale William był jego całym światem i nie widział swojej przyszłości bez niego. Od natłoku myśli bolała go głowa, przez ostatnie tygodnie palił tyle, że Liam już mu konfiskował papierosy.
Akurat poszedł kogoś odwiedzić, nie wdawał się w szczegóły, z kolei Sherlock nie drążył tematu. Wiedział tylko, że go długo nie będzie. Nie miał się więc komu wygadać, nie chciał też go tym wszystkim obarczać, widział jak dużo wysiłku kosztuje blondyna ogarnięcie tego całego chaosu, zacieranie poszlak, śladów, powiązań i do tego starał się trzymać pod kontrolą plotki krążące na jego temat. Chciał mu pomóc, jednak Moriarty podchodził do tego z dystansem, Holmes miał wrażenie jakby chciał mu czasem powiedzieć: “Już swoje zrobiłeś, a teraz zejdź mi z drogi!”. Oczywiście tak nie było. William starał się poukładać wszystko tak, by zapewnić im bezpieczeństwo, niestety kosztem czasu spędzanego z Sherlockiem. Tak mu zależało, że mimowolnie odstawił go trochę na bok, a brunet miał wrażenie, że to wszystko jego wina.
Holmes siedział właśnie na ławce w parku, paląc kolejnego papierosa, wtedy na myśl przyszedł mu Watson, w jego głowie zrodził się pewien pomysł. John nigdy go nie wystawił, był pomocny i wierny. Mógł mu zaufać! Niemalże biegiem udał się pod jego dom i zaczął walić pięścią w drzwi.
-Już idę! Już idę! - Usłyszał zza drzwi. -Sherlock?!
-Musimy pogadać! Jest Mary w domu? - Nawet nie czekając na zaproszenie wszedł jak do siebie.
-Nie, wyszła po zakupy... Ale co się stało? - Watson był bardzo zdziwiony wizytą przyjaciela i to jeszcze w tak silnych emocjach. Cóż mógł poradzić? Przecież go nie wygoni. Zaprosił bruneta do salonu. -Napijesz się czegoś?
-Siadaj i słuchaj! - John posłusznie wykonał polecenie. -Muszę ci powiedzieć coś bardzo, ale to bardzo ważnego. Musisz mi jednak przysięgnąć na własną matkę, że nikomu nie powiesz.
-Skoro sytuacja jest aż tak poważna... to dobrze. Nikomu nie powiem. - Watson w myślach zaczął się modlić, żeby nie okazało się zaraz, że kogoś zabił.
-Ja wiem, gdzie jest teraz William James Moriarty. On żyje i ja chyba go kocham. - Te słowa uderzyły blondyna jak grom z jasnego nieba. Sherlock mówił bardzo szybko i John widział, że targają nim silne emocje.
-Pan Zbrodni żyje? - Spytał, by się upewnić. -I ty masz z nim kontakt?
Sherlock pokiwał twierdząco głową.
-I ty go chyba kochasz? - Watson nie wierzył w to co właśnie mówi, miał tyle pytań i tak mało odpowiedzi. Brunet znów potwierdził.
-Ja wiem jak to absurdalnie brzmi, ale zaraz ci to wytłumaczę. - Sherlock wstał z kanapy i zaczął nerwowo kręcić się w kółko. Watson natomiast usiłował przetrawić otrzymane informacje. -Od początku Liam miał w sobie coś co mnie do niego ciągnęło. Jest przystojny, wybitnie inteligentny, ma świetne poczucie humoru, jest idealny pod każdym względem. Każde spotkanie z nim było ekscytujące, czy to na statku, czy w pociągu, po prostu mnie intrygował, pozostawał tajemniczy, niewiele o nim wiedziałem. Z czasem wszystkie te zagadki, które usiłowaliśmy rozwiązać zmieniły się w jedną osobę. Liam był moją największą zagadką, na której punkcie postradałem zmysły. Tuż przed jego ostatecznym planem otrzymałem od niego list, przekazał mi w nim, że w innym świecie chciałby być moim przyjacielem, nie wrogiem. Przyszedłem więc na ten most nie jako detektyw chcący rozwiązać zagadkę i pokonać wroga, a jako przyjaciel, któremu zależało na ocaleniu mu życia. Na początku nie chciał mnie słuchać, walczyliśmy. Wiedziałem, że muszę go powstrzymać. Skoczył. Złapałem go, usiłowałem przekonać do dalszego życia, a on zranił mnie w bark. Nie zdołałem go utrzymać, lecz nie mogłem pozwolić tylko mu jedynemu zginąć, więc skoczyłem za nim.
-Sherlock ja nie wiem co powiedzieć... Dla mnie był jedynie złym człowiekiem.
-A dla mnie znaczy dużo więcej niż ktokolwiek inny na tym świecie. Okropnie wspominam walkę o życie w Tamizie. To było straszne, a jeszcze gorsze było ocknąć się gdzieś na brzegu bez niego. Poprzysiągłem sobie wtedy, że odnajdę go choćby nie wiem co. Błąkałem się od miasta do miasta, od wsi do wsi, aż wreszcie pewnego razu w barze, gdy zgubiłem zapalniczkę dostałem od tajemniczego mężczyzny paczkę zapałek. Tym mężczyzną okazał się potem nie kto inny jak Liam, który znów bawił się ze mną w kotka i myszkę. Znów byłem pionkiem w jego grze. Zdarzyło mi się któregoś dnia przeholować z alkoholem, na szczęście był na tyle miły, że mnie przenocował...
-O matko współczuję mu! Pijany jesteś jeszcze gorszy niż kiedy jesteś trzeźwy! - Sherlock wywrócił oczami i opowiadał dalej.
-Wyobraź sobie, że po pijaku władowałem mu się do łóżka... - Watson parsknął śmiechem. Wydawało mu się to bardzo abstrakcyjne, ponieważ w głowie miał obraz Williama jako Pana Zbrodni, który w niewłaściwy, okrutny sposób zmienił Londyn.
-Tak właśnie... Udało mi się zatrudnić w barze. Jak możesz się domyślić nie skończyło się to zbyt dobrze... Stłukłem butelkę najdroższego wina. Nie było mnie stać na spłatę, więc Liam wziął koszt na siebie. Chciałem mu się za to jakoś odwdzięczyć, więc dałem się zaprosić na kolację. Od początku z tyłu głowy coś mi podpowiadało, że to randa. Spytałem go o to i potwierdził moje przypuszczenia, a następnie mnie pocałował. - Blondyn nie ukrywał zdziwienia. -Po tym małym incydencie długo nie dawał znaków życia, bałem się, że coś zrobiłem nie tak, więc pod pozorem oddania mu koszuli, którą mi pożyczył, gdy u niego spałem, poszedłem go odwiedzić. Okazało się, że się przeziębił, więc dopóki nie wyzdrowiał spędzałem z nim każdy wolny czas, dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się, gotowaliśmy i piliśmy herbatki. Następnie pojawiła się książka pod tytułem: “Sherlock Holmes Ostateczne Rozwiązanie”, czy jakoś tak, której jesteś autorem i pokrzyżowała nam wszystkie plany. W miasteczku szerzyły się plotki na nasz temat, więc byliśmy zmuszeni rzucić wszystko i uciekać. William chciał jechać do Szwajcarii, ja jednak uparłem się, że musimy odwiedzić Londyn, chciałem pokazać mu jak bardzo przyczynił się do zmiany tego państwa, poza tym chciałem spotkać się z tobą i Mycroftem... William miał swój plan jak powiedzieć ci prawdę o mnie, ja jednak go nie posłuchałem i skończyło się jak się skończyło. Czyli chyba najgorzej jak mogło. Na początku podobało mi się bycie w centrum uwagi, teraz zauważyłem, że ludzie niekoniecznie są zainteresowani mną, a bardziej tym czy Pan Zbrodni żyje. Muszę uważać na to co mówię, by nie pogorszyć sytuacji. Widzę, że Williama bardzo dużo kosztuje ogarnięcie tej sytuacji, kiedy próbuję zaoferować pomoc, to mam wrażenie, że powstrzymuje się od powiedzenia mi: “Już swoje zrobiłeś, teraz zejdź mi z drogi!”. Teraz nie jest jak wcześniej, jest zabiegany, nieobecny, dużo śpi i pracuje. Ciągle go nie ma, a gdy już się pojawi to narzeka, że za dużo palę. Ja chcę, żeby wrócił... Żeby spędził ze mną trochę czasu. Ja wiem, że to żałosne, ale potrzebuję go, a mam wrażenie, że jestem źródłem jego problemów.
-Sherlock, a próbowałeś z nim o tym porozmawiać? Wiesz, skoro ty mówisz mi, że być może go kochasz, to może on czuje to samo. Gdyby coś zagrażało Mary to też usiłowałbym jej pomóc, pamiętasz tą sprawę ze skarbem? Stawałem na rzęsach, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo. Może właśnie William cię nie odtrąca, tylko usiłuje o ciebie zadbać, kosztem spędzania czasu razem? Musisz z nim porozmawiać.
-Dziękuję John, na tobie zawsze można polegać.
Rozmowa z Watsonem bardzo mu pomogła, mógł wyrzucić z siebie wszystko co mu leżało na sercu. Poczuł się lepiej i przede wszyskim wiedział już co musi zrobić.
---------------------------------------------------------
Hejka kochani!
Przepraszam was najmocniej, że tak mało się tu działo w ostatnim czasie, miałam lekki spadek weny, kompletnie nie chciało mi się pisać, a niestety kończą mi się rozdziały na zapas, bo chciałam zdążyć przed sylwestrem i wszystkie rozdziały musiałam w krótkim czasie opublikować.
Mam nadzieję, że mnie za to nie znienawidzicie.Z dobrych informacji, wracam pełną parą, od nastepmego tygodnia mam ferie zimowe, więc będę miała trochę wolnego czasu!
Dziękuję za wyrozumiałość <33
Miłego dnia/nocy/wieczóru/rana!---------------------------------------------------------
CZYTASZ
Sherliam "Catch me again if you can, mr. Holmes"
FanfictionNiebezpieczny nurt Tamizy rozdzielił Sherlocka i Williama. Oboje myślą, że drugi nie żyje. Moriarty zatrudnia się w posadzie profesora matematyki na uniwersytecie w miasteczku, w którym wyrzuciła go rzeka. Ma szczęście, że mieszkańcy jeszcze nie zn...