-Mogę już otworzyć oczy?
-Nie i nie podglądaj! - Za pomoc William zgodził się na randkę, więc Sherlock właśnie prowadził go we wcześniej przygotowane miejsce.
-Zaczynam się już obawiać, że chcesz mnie zabić na jakimś odludziu, a potem samemu odnaleźć moje ciało, zrobić sensację i ciekawe śledztwo, mimo, że to ty byłbyś mordercą!
-Kochany miałem już wiele okazji, żeby to zrobić!
-Naprawdę pocieszające!
William, ponieważ miał zakryte oczy uważnie słuchał otoczenia, nie umknął mu więc fakt, że zaczął słyszeć strumień wody.
-Czyli uznałeś, że romantycznie będzie się znów się razem topić? - Spytał z sarkazmem.
-Zadowolenie cię jest czasami niemożliwe. - Sherlock wywrócił oczami. -Dobra! Trzy! Dwa! Jeden!
Brunet zdjął mu dłonie z oczu, tuż nad brzegiem rzeki czekała na nich ławeczka, a na niej koce i termosy z herbatą.
-Sherlock, ty idioto jest środek zimy, a ciebie ochota na piknik wzięła! Jesteś niemożliwy! - William uznał ten gest za uroczy, więc w podziękowaniu przytulił go. -Dziękuję.
-Ależ nie masz za co! Chodź usiądziemy.
Okryli się kocami i popijając herbatę rozmawiali o wszystkim i o niczym konkretnym. Zmrok dodawał tylko klimatu do ich randki.
-Nigdy bym nie pomyślał, że tak będzie wyglądać moje życie...
-Naprawdę? Przecież ty planujesz zawsze wszystko do przodu! - Roześmiał się Sherlock.
-Żyłem dla misji, a ja miałem odejść wraz z jej zrealizowaniem, po części moje życie straciło jakikolwiek sens...
-To może ja zostanę teraz twoim sensem życia? - Wtrącił mu się w zdanie.William parsknął śmiechem, uwielbiał w nim tą beztroskę myśli.
-Zdecydowanie! - Śmiał się, lecz wiedział doskonale, że nie kłamie. Dzięki niemu żył i to dla niego żył. Powoli zaczął dopuszczać do siebie myśl, że może go kochać.
-Miło mi to słyszeć! - Sherlock uśmiechnął się od ucha do ucha, a następnie pocałował go.
-Wszystko fajnie, ale chyba muszę ci zrobić kurs parzenia herbaty, bo dalej jest taka okropna... - Powiedział z grymasem na twarzy, gdy wziął kolejny łyk herbaty.
-Z takim przystojnym nauczycielem to będzie czysta przyjemność! - Liam wywrócił oczami.
Randka wyglądała jakby była żywcem wyjęta z jakiejś bajki, na ciemnym niebie migotały gwiazdy, w toniach Tamizy odbijał się piękny księżyc, a dookoła leżał śnieg. Wręcz można by zapomnieć, że siedzą na obrzeżach wielkiego miasta, w tym momencie liczyli się tylko oni dwoje wtuleni w siebie i nic więcej.
-Jest miło prawda?
-Tak, do czego zmierzasz? - Ton głosu Sherlocka zaniepokoił go.
-Do tego, że brakuje mi ciebie... Ostatnio praktycznie cię nie ma, a jak już jesteś to nie znajdujesz dla mnie czasu! Odnoszę wrażenie jakbyś był na mnie zły za to co zrobiłem. Liam ja naprawdę bardzo przepraszam, żałuję, że cię wtedy nie posłuchałem... - Blondyna wzruszyły słowa Holmesa, nigdy by nie pomyślał, że Sherlock tak odbierze jego czyny. Wydawało mu się to urocze.
-Sherly nie jestem zły, po prostu się martwię. Nie chcę, żebyś miał problemy przeze mnie. - Spojrzał na niego czule. -Jesteś dla mnie bardzo ważny. Masz w moim sercu miejsce, którego nikt inny nie może mieć. Kocham cię głuptasie.
Serce bruneta biło jak oszalałe. Kamień spadł mu z serca. Jednak się mylił i to jak bardzo się mylił! Z tej radości rzucił mu się na szyję. Wydawało mu się, że to sen i zaraz będzie musiał się obudzić, ale Liam był tu, obejmował go i właśnie powiedział, że go kocha!
-Ja ciebie też! - Krzyknął.
-Ała, moje uszy! - Skrzywił się William, lecz widząc tą szczerą radość Sherlocka zaczął się śmiać. -No już, bo mnie udusisz!
-Przynajmniej umrzesz z miłości! - Nadal nie puszczał Williama ze swoich objęć, cieszył się, że odwzajemnia jego uczucia, cieszył się, że się mylił. Miał ochotę wstać i wykrzyczeć na całe gardło jak bardzo go kocha, lecz i to nie oddałoby w pełni uczuć, którymi darzy Liama.
-Póki co nie zamierzam opuszczać tego świata, mam dla kogo żyć. - Odsunął od siebie uradowanego Sherlocka. Nie uważał reakcji partnera za dziecinną, wręcz przeciwnie, cieszyło go jego podejście, bardzo szczere i autentyczne. Właśnie takiej reakcji po nim oczekiwał.
-Czyli to już oficjalny związek? - Spytał Sherlock.
-Dziwi mnie twoja niepewność.
-Po prostu wcześniej nie padły takie słowa... - Odparł lekko zakłopotany.
-W takim razie bez cienia wątpliwości mój partnerze!
---------------------------------------------------------
Jeżeli kogoś będzie zastanawiać sprawa termosu, to według wujka Google termos został wynaleziony przez Sir Jamesa Dewar'a, naukowca z Uniwersytetu Oxford w 1892 roku, a Yuukoku no Moriarty to XIX wiek, więc jeżeli się nie mylę, powinno się zgadać.
Miłego dnia/nocy/wieczóru/rana <33
---------------------------------------------------------
CZYTASZ
Sherliam "Catch me again if you can, mr. Holmes"
FanfictionNiebezpieczny nurt Tamizy rozdzielił Sherlocka i Williama. Oboje myślą, że drugi nie żyje. Moriarty zatrudnia się w posadzie profesora matematyki na uniwersytecie w miasteczku, w którym wyrzuciła go rzeka. Ma szczęście, że mieszkańcy jeszcze nie zn...