Alexandra POV.
Przeciągnęłam się, czując promienie słońca, padające na moją twarz. Powinnam w końcu nauczyć się, aby przed spaniem zaciągać te przeklęte rolety. Otworzyłam oczy i zamiast swojego pokoju zobaczyłam białą salę szpitalną. Delikatnie przewróciłam się na drugi bok, aby zobaczyć Ashtona. Spał słodko, a kołdra którą powinien być przykryty leżała na podłodze. Tak cholernie cieszyłam się, że nic mu nie jest. Nigdy nie wybaczyłabym sobie, gdyby przeze mnie coś mu się stało. Zwłaszcza że był mi bardzo bliski i wiedziałam, że mogę na nim polegać. Sama nie wiem, kiedy stał się moim najlepszym przyjacielem. Dla mnie nawet pokłócił się z chłopakiem, którego zna prawie całe swoje życie. Wspierał mnie i był przy mnie, gdy tylko go potrzebowałam. Ciągle miałam wyrzuty sumienia spowodowane tym, że przeze mnie mieliśmy ten przeklęty wypadek. Gdybym tylko nie chciała wracać do domu, wszystko byłoby dobrze.- Witaj śpiąca królewno. - uśmiechnęłam się, gdy Ash otworzył oczy. - Wyglądasz okropnie.
Dopiero w świetle dnia było widać, w jakim strasznym stanie jest chłopak. Cały w siniakach, z podkrążonymi oczami i z gipsem na ręce. Miałam nadzieję, że wszystko będzie okej, gdyż 5 Seconds of Summer nie poradzi sobie bez perkusisty, a Ashton był najlepszym. To była jego największa pasja i miałam nadzieję, że szybko do niej wróci. Ashton bez swojej perkusji to nie ten sam człowiek.
- Tak witasz swojego chłopaka? - chłopak odwrócił się w moją stronę. - A gdzie kocham?
- Och przestań, przecież wiesz, że cię kocham najmocniej na świecie. - zaśmiałam się. - Mój chłopaku.
- Moja dziewczyno. - Irwin podniósł kołdrę. - Chciałaś mnie w nocy zgwałcić? Przyznaj się, Alex.
- Tylko o tym myślałam przez całą noc. - uśmiechnęłam się lekko.
W tym momencie do naszej sali wszedł lekarz. Zrobił nam standardowe badania i oświadczył, że nasz stan się polepsza. Mieliśmy wielkie szczęście, że z tak poważnego wypadku wyszliśmy bez większych obrażeń. Oznajmił, że może jak się uda za kilka dni wrócimy do domu. Byłam strasznie szczęśliwa, gdyż wszystko mnie już irytowało w tym pomieszczeniu. Począwszy od białych ścian, kończąc na braku żaluzji i małym telewizorze. Gdybym musiała siedzieć tutaj sama, już planowałabym ucieczkę.
- Nie wierzę, że to mówię, ale nawet tęsknię za szkołą. - spojrzałam zaskoczona na Irwina. - Nudno tutaj jak cholera i nie ma co robić. Zaraz zwariuję od tego leżenia. Tęsknię nawet za marudzeniem Clifforda na temat tego, jak beznadziejnym zespołem jesteśmy.
- Ale z ciebie maruda. - wywróciłam oczami. - Zaczynam żałować, że cię tutaj przenieśli.
- Zajmij mnie czymś, to nie będę marudził. - Ashton odwrócił się w moją stronę. - Powiedź mi coś, o czym nie wie nikt.
- W wakacje niechcący podpaliłam włosy Amber, a potem zwaliłam winę na jakąś przypadkową dziewczynę. - powiedziałem pierwsze, co przyszło mi do głowy. - Przez to musiała je skrócić, nie dlatego, że stwierdziła, iż w krótszych jej lepiej.
- Nie rozumiem po co się z nią przyjaźniłaś. - spojrzałam na Irwina.
- Sama nie wiem. - powiedziałam zgodnie z prawdą. - Nie miałam nikogo innego.
- Cieszę się, że pod klubem ci pomogliśmy. - spojrzałam zaskoczona na chłopaka. - Serio myślałam, że nic nie pamiętam? Luke tak myślał, więc się nie odzywałem. Ethan to skończony dupek.
- Nie mam szczęście do miłości. - westchnęłam. - Teraz ty powiedź mi jakąś tajemnicę o sobie.
- Jakoś w połowie pierwszej klasy szaleńczo podobała mi się twoje przyjaciółka, Jessica. - powiedział.
![](https://img.wattpad.com/cover/21953807-288-k355664.jpg)
CZYTASZ
No Love Allowed (Luke Hemmings FanFiction) ZAKOŃCZONE
FanfictionLiceum to najlepsze lata naszego życia... A przynajmniej tak mówią dorośli. Ona, królowa szkoły z twardymi zasadami, która w głębi potrzebuje kogoś bliskiego i On, chłopak, który jej pomoże. Dwa różne światy, dwie różne osoby... Jak potoczy się ich...