Alexandra POV.
Jestem typem osoby, która zawsze zostawia wszystko na ostatnią chwilę. Mama zawsze się ze mnie śmieję, że to po tacie, chociaż moim zdaniem ten gen odziedziczyłam akurat po niej. Nadal trzymając w tajemnicy fakt, że Luke pomógł mi z matematyką postanowiłam trzymać się swojego kłamstwa i jechać pod namioty. W sumie nawet cieszyłam się z tego wyjazdu, ponieważ polubiłam wszystkich, którzy tam będą. Hannah oczywiście nadal była w stosunku do mnie oziębła i czujna, a Sam zachowywała się jakbym nie istniała, ale mimo to cieszyłam się z tego wyjazdu. W drogę mieliśmy ruszać za godzinę, a ja nadal nie spakowałam żadnych ubrań. Wszystko leżało na podłodze, gdyż totalnie nie miałam pojęcia co będzie mi potrzebne.
- Wiesz, że tam nie będzie prądu? - zaśmiał się Brent i położył się na łóżku.
- Nie biorę tego przecież... Boże, nie jestem aż taką idiotką. - odłożyłam suszarkę na komodę.
- Naprawdę nie rozumiem czemu nie wzięłaś się za to wcześniej. - zignorowałam jego uwagę. - W ogóle co cię przekonało do wyjazdu? - zapytał.
- Stwierdziłam, że odpoczynek mi się przyda. - uśmiechnęłam się.
- No i będzie Luke.... - mruknął mój brat poruszając brwiami.
- I Ethan jedzie. - wystawiłam w jego stronę język.
Zaproponowałam mu ten wyjazd zaraz po tym, gdy się pogodziliśmy, ale nie zgodził się. W sumie od początku tak przypuszczałam, ponieważ nie był fanem natury. Zdziwiłam się więc, gdy zadzwonił wczoraj i stwierdził, że zmienił zdanie i z chęcią wybierze się z nami na camping. Cieszyłam się z tego, ponieważ będziemy mogli spędzić ten czas razem.
- Obiecaj, że jak będę chciał go zabić to mnie nie powstrzymasz.
- Sam to zaproponowałeś. - mruknęłam.
- Wiem... Na drugi raz muszę dokładniej przemyśleć co mówię. - zaśmiał się i zostawił mnie samą.
Słowa mojego brata mnie nie zdołowały i nadal cieszyłam się na wyjazd. Po ostatniej kłótni nie mieliśmy zbytnio czasu dla siebie, a camping był naprawdę idealnym momentem, by wszystko nadrobić. W końcu udało mi się zapakować do niewielkiej torby wszystkie według mnie przydane rzeczy.
- PRZYJECHALI! - usłyszałam krzyk z dołu i łapiąc bagaż zbiegłam po schodach.
Rodziców już rano poinformowałam o wyjeździe, gdyż dzisiaj wracali później. Madison siedziała w salonie i oglądała jakiś program w telewizji, którego zapewne jest wielką fanką.
- Jesteś pewna, że nie chcesz z nami jechać? - zapytałam chyba dziesiąty raz dzisiejszego dnia.
- Tak jestem pewna, wolę zostać w domu. - pokiwała głową nawet nie odrywając oczu od telewizora.
Na podjeździe stały dwa samochody, którymi miała jechać reszta. Ja zaś miałam jechać z Ethanem, który oczywiście jak zwykle musiał się spóźnić. Wkurzona rzuciłam torbę na kostkę, gdyż obiecał, że będzie na czas i jak zawsze musiał złamać dane słowo.
- Możesz jechać z nami. - Josh objął mnie ramieniem.
- Poczekam, ale jak chcecie wy możecie już jechać. - uśmiechnęłam się delikatnie.
Oczywiście, wszyscy solidarnie stwierdzili, że poczekają, aż mój chłopak wreszcie postanowi się pojawić. Spojrzałam na Luke'a, który opierał się o samochód i patrzył się przed siebie, ale nie wiedziałam co konkretnie tak go zainteresowało, gdyż miał na nosie okulary przeciwsłoneczne. Po naszym ostatnim spotkaniu nie miałam okazji go widzieć i nie wiem czemu, ale czułam smutek z tego powodu. Nagle podbiegła do niego Hannah i zaczęła się wygłupiać, a ja wyciągnęłam telefon i postanowiłam ponownie napisać do Ethana. Zabiję go jak się tutaj zjawi.
CZYTASZ
No Love Allowed (Luke Hemmings FanFiction) ZAKOŃCZONE
FanficLiceum to najlepsze lata naszego życia... A przynajmniej tak mówią dorośli. Ona, królowa szkoły z twardymi zasadami, która w głębi potrzebuje kogoś bliskiego i On, chłopak, który jej pomoże. Dwa różne światy, dwie różne osoby... Jak potoczy się ich...