Rozdział 1: U Makemake

734 32 34
                                    

   Była spokojna, a przynajmniej w niektórych częściach wszechświata, noc. Powolnym krokiem przez ulicę przechodziła nie jakoś duża, ale sporawa, ciemnoniebieska planeta; można więc było domyślić się, kto to był.
   Neptun zatrzymał się nagle, gdy zauważył duży neon przyczepiony do ściany jednego z budynków z wielkim napisem „Bar u Makemake”. Zawahał się tylko chwilę, po czym szybko zbliżył się do budynku i pchnął drzwi. Od razu zalała go fala głośnych dźwięków muzyki i śmiechów rozbawionych planet, karłowatych oraz innych ciał niebieskich. Neptun czuł przez chwilę niechęć i miał ochotę szybko wycofać się, jednak postanowił dać temu miejscu szansę. Niebieska planeta podeszła do lady i usiadła na jednym z taboretów, przystawionych do lady. Po krótkiej chwili podszedł do niego barista. Bardzo mały, zwłaszcza przy kimś takim jak Neptun, który od razu rozpoznał w nim właściciela tego miejsca, który lubił pomagać i nie wysługiwał się zbytnio pracownikami, których zresztą miał niewiele.
— Witaj, Neptunie! — Powitał go zawadiacko Makemake. — A co ty tu robisz, przyjacielu?
  Neptun zmierzył go chwilę ponurym spojrzeniem. Wiedział, że w tej małej karłowatej mógł znaleźć jednego z niewielu przyjaciół, gdyż planety Układu Słonecznego, z nieznanego mu powodu, gardziły nim, lekko rzecz ujmując. Niebieska planeta westchnęła krótko.
— Chciałbym wiedzieć — mruknął cicho. — Dasz mi jakiegoś drinka? Muszę się czegoś napić.
— A jakiego? — Makemake schylił się pod ladę i wyciągnął kieliszek.
  Neptun wzruszył krótko ramionami.
— Obojętnie — odparł krótko — byle było mocne.
  Barman prychnął pod nosem, nieco rozbawiony, ale odwrócił się i zabrał za swoją robotę, czyli w tym przypadku przygotowanie drinka dla przyjaciela.
  Neptun w tym czasie rozejrzał się po pomieszczeniu. Było tu wszystkich pełno i dużo, strasznie głośno i dość niekomfortowo patrzyło się wszystkich, którzy byli przynajmniej parami, gdy przyszło się tutaj samemu. Niebieska planeta odwróciła głowę z powrotem w stronę baru, gdy nagle poczuła szturchnięcie w bok i ciche śmiechy. Neptun gwałtownie odwrócił się, a gdy ujrzał dwie małe planety skaliste, przygryzł wargę i zmierzył ich wzrokiem.
— Sam do baru przyszedłeś? — Prychnęła Wenus i podparła się rękami o ladę, siadając na stołku obok. — Jeśli tak, to musisz być naprawdę idiotą. W ogóle co ty masz z brwiami? Jakieś grube są.
— Wyglądają jak łopaty — dodał rozbawiony Ziemia, siadając obok swojej towarzyszki. — Ale tak serio, chłopie, samemu nie ma tu po co przychodzić... A, no tak, ty nie masz przecież nikogo!
   Wenus skomentowała słowa planety z darem wody śmiechem i wymamrotała coś do niego, czego Neptun nie był w stanie jednak usłyszeć. Gazowa planeta odwróciła się do nich bokiem i wpatrywała w zniecierpliwieniu w Makemake, z nadzieją, że zaraz da mu drinka i będzie mógł stąd wyjść. Niestety, ale dojrzał, że barman zagadał się z Kometą i szybko nie poda mu jego zamówienia, więc przymknął oczy.
— Języka ci w gębie zabrakło? — Zapytała ponownie Wenus, z chytrym uśmiechem na ustach. — Żałosne, chociaż byś się obronił.
— On już spadł na taki poziom, że nawet mu się bronić nie chce! — Dodał Ziemia, w cholerę rozbawiony.
  Neptun wstał i obrzucił ich obudzonym spojrzeniem, na co dwójka planet skalistych wybuchnęła jeszcze większym, donośniejszym i bardziej irytującym śmiechem.
— Co was tak bawi? — Burknął, zdenerwowany, krzyżując ręce na piersi.
— Ty i twój stan społeczny — wycedziła natychmiastowo druga planeta od Słońca, na co Ziemia ryknął kolejną falą śmiechu.
— Odwalcie się ode mnie! — Wrzasnął na nich Neptun.
   Na te słowa dwie małe planety zareagowały kolejnym śmiechem, przez co Neptun zdenerwowany zacisnął ręce w pięści.
— Nie słyszeliście? — Gazowy zamarł, słysząc nowy, niski i gardłowy warkot. — Zostawcie go.
  Wenus przez chwilę siedziała w miejscu, przerażona. Ziemia pospiesznie zeskoczył ze swojego stołka i pociągnął wulkaniczną planetę za rękę, by dać jej znak, że ma zacząć uciekać, co też zrobiła. Szybko zeskoczyła i pognali razem gdzieś w głąb sali, gdzie zniknęli w tłumie innych ciał niebieskich.
  Neptun odetchnął ciężko i dopiero po chwili raczył odwrócić się do swojego wybawcy. Od razu rozpoznał, kim był po jego ogromnej masie i jego pasach, które były ładnie ułożone, mieszając się w różne odcienie brązu.
— Dlaczego ich przegoniłeś? — Zapytał po dłuższej chwili Neptun, by przerwać chwilę milczenia, która robiła się coraz bardziej niezręczna.
— Bo mnie wkurzali — odparł również po chwili Jowisz. — A poza tym ich znam, bo wiesz, jesteśmy w jednym układzie planetarnym, więc powinni się trochę opamiętać.
   Neptun przełknął ślinę i spuścił wzrok na podłogę. „Jesteśmy w jednym układzie planetarnym” niby tak, ale Neptun był tą ósmą planetą; kozłem ofiarnym i kimś, o kim nikt nigdy nie pamięta. Kimś, z kim nigdy nikt nie chce rozmawiać ani mieć nic wspólnego. Dlaczego? Nie wiadomo. Tak porostu wychodzi i zawsze musi być ktoś nieakceptowany, a w Układzie Słonecznym był akurat to Neptun.
— Ta — mruknął jedynie i ponownie spojrzał na gazowego olbrzyma, który przewiercał go wzrokiem.
  Jowisz uśmiechnął się lekko.
— Chcesz ze mną posiedzieć? — Zapytam nagle, a Neptun otworzył szerzej oczy ze zdziwienia na tą propozycję. — Smutno wyglądasz, jak siedzisz sam.
  Neptun przygryzł wargę i zaniemówił. Nigdy nikt oprócz karłowatych nie zaproponował mu choćby rozmowy, nie licząc Urana, z którym czasami bawił się, gdy był dzieckiem. Nawet się lubili, ale później pojawił się Saturn, a Neptun odszedł w zapomnienie.
— Ja... Ja muszę wracać już do siebie — niebieski wymyślił szybko jakiś argument.
  Jowisz otworzył buzię, by coś powiedzieć, jednak Neptun szybko odwrócił się i odszedł szybkim krokiem do drzwi, a gdy wyszedł z lokalu, puścił się biegiem. Nie wiedział, dlaczego tak postąpił, jednak czuł się dość dziwnie. Dziwnie, ale cicha radość pojawiła się w jego sercu; ktoś się do niego odezwał i był to jeszcze Jowisz, czyli ktoś szanowany. Szanowany i dość przystojny, jednak to Neptun starał się pominąć. Po jakimś czasie biegu, ósma planeta dotarła na swoją orbitę, gdzie wzięła szybki prysznic i położyła się do łóżka z uśmiechem, który już od dawna nie pojawiał się na jego twarzy. Nie pojawiał latami, aż do dziś, a to wszystko dzięki Jowiszowi, który zapewne nie wiedział, jaką radość uczynił Neptunowi.

Opuszczę dla ciebie Układ Słoneczny [TOM I]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz