Rozdział 7: Zwykły dzień

197 13 7
                                    

Neptun Ziewnal szeroko i zmusił się do odłożenia telefonu i wstania z łóżka. Obudził się już jakaś godzinę temu, jednak strasznie nie chciało mu się wstawać, więc poprostu bezcelowo przeglądał TikToka. W końcu znudziło mu się to jakże ciekawe zajęcie i zajął się czymś poważnym. Gazowy podszedł do okna i odsłonił je, po czym otworzył buzię w zdziwieniu, ale też zachwycie. Wszystko wokół było pokryte jasnym puchem, który spokojnie opadał z nieba. Śnieg! No tak, przecież już dawno zrobiło się chłodno. Neptun uśmiechnął się, podekscytowany jak mała planetka i pobiegł do kuchni, po drodze odsłaniając resztę okien. Szybko wziął kromkę chleba i wrzucił ją do tostera. Chwilę dłużyły mu się jak nigdy, więc stał i wpatrywał się w zniecierpliwieniu na toster. Gdy gotowy chleb wyskoczył, poprostu szybko go wyjął i pomimo tego, że był gorący, szybko zjadł, owinął się szalikiem i wyszedł na dwór. Jego orbita była ślicznie biała, a śnieżny puch wciąż leciał z nieba. Neptun zaśmiał się i zakręcił wesoło. Nagle ujrzał kątem oka Urana, wracającego do siebie i zakupami w rękach. Niewiele myśląc, nachylił się, ulepił małą kulkę i rzucił w sąsiada. Uran upuścił swoją torbę z zakupami, nieco zdziwiony, a gdy zauważył ósmą planetę, posłał jej mordercze spojrzenie.
— Ciebie już do końca pogrzało? — Zapytał zirytowany, schylając się, by podnieść swoje rzeczy.
Neptun zaśmiał się i podbiegł do niego, by pomóc mu wszystko podnosić.
— To było silniejsze ode mnie — odparł krótko.
— Ten kac to ci coś chyba w głowie przestawił — odgryzł się lodowy gigant.
Gdy Neptun skończył wkładać zakupy Urana z powrotem do jego torby, wyprostował się.
— Idziesz na ten koncert Jowisza? — Zagadnął.
Uran wzruszył krótko ramionami.
— Chyba nie — odparł — rozmyśliłem się szybko po wyjść z orbity i z Wenus jednak nie chcę iść, a nie mam zbytnio z kim. Wiesz, niby mogę z Tobą i resztą planet, ale wolałbym... A z resztą.
Lodowy gigant machnął ręką i odwrócił się by odejść.
— Do zobaczenia — mruknął — i miłej zabawy!
— Dzięki! — Odpowiedziała druga planeta i odwróciła się, by wrócić do domu.
Neptun zaraz po wejściu usiadł się przy grzejniku. Niby wyszedł na dość krótko, jednak trzeba było przyznać, że był zmarźlakiem i po krótkiej chwili było mu bardziej zimno niż Uranowi w najcieplejsze dni jego temperatury. Gazowy oparł się plecami o grzejnik i wyjął telefon. Napisał krótką wiadomość do Jowisza, co z jego koncertem. Co jak co, to niby tylko śnieg, ale mógł być problemem. Scenę może zasypać, będzie oblodzona, a najgorsze jest to, że skoro jest śnieg, to będzie mróz i będzie zimno. Po chwili z jego telefonu wydobył się cichy dźwięk.

Jowisz: To w niczym nie przeszkadza, będzie jeszcze lepiej. Przygotowuj się; jak masz siedzieć w pierwszym rzędzie, to musisz jakoś wyglądać.

Neptun prychnął, czytając tą wiadomość.

Neptun: Jak myślę o tym, że będzie zimno to już się trzęsę.

Jowisz: To pójdziemy z Wenus i Ziemią na ciepłe kakao :p

Neptun: Pomysł idealny.

Ósma planeta w końcu podniosła się ze swojego siedziska obok ciepłego grzejnika. Faktycznie, została jakaś godzina do rozpoczęcia koncertu, więc musiał się jakoś ogarnąć, zwłaszcza, że rano nawet nie wziął prysznica, tylko wybiegł bawić się w śniegu jakby miał pięć lat. Szybkim krokiem poszedł do łazienki i od razu wskoczył pod prysznic. Zaraz potem umył zęby i przejrzał się w lustrze. Był już chyba gotowy do wyjścia, więc znowu owinął się szalikiem i skierował w stronę wyznaczonego miejsca.

Opuszczę dla ciebie Układ Słoneczny [TOM I]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz