Rozdział 21: Huragan

126 11 15
                                    

Minęło parę dni, a Neptun poczuł się lepiej. Wyzdrowiał to może byłoby zbyt dużo powiedziane, jednak zdecydowanie było z nim lepiej; nie miał gorączki ani kataru, gardło go nie bolało i jedynie co jakiś czas pokasływał. Podczas, gdy był jeszcze chory, napisał do niego Ziemia z informacją, że chce zrobić spotkanie całego Układu Słonecznego, a skoro Neptun jest chory, to może przesunąć datę. Ostatniemu od Słońca niezbyt pasowało to spotkanie; przeżyłby nawet uroczych do bólu Marsa i Merkurego, jednak problem tkwił w tej jednej planecie z największymi pierścieniami w Układzie Słonecznym, której tak bardzo nie cierpiał. Niestety, ale Ziemia tak bardzo nalegał, że Neptun się zgodził.

Wychodząc wziął swój zmachacony, czerwony szalik, który przeżył już dość dużo, zawiązał go wokół siebie, jak zawsze w zimę i wyszedł z domu, a potem ze swojej orbity, kierując się w stronę parku.

Park kojarzył mu się jedynie z goframi, Wenus i Ziemią, tekstami Jowisza oraz nim samym i niespodziewaną, nieprzyjemną kąpielą w jeziorze. Na to wspomnienie Neptun prychnął.

Jaki jak byłem głupi - przebiegło mu przez myśl.

Gdy dotarł do parku, jak zwykle był ostro przed czasem, a dokładnie o pół godziny, jak to zwykle lubił. Usiadł na ławce, wyjął telefon i chciał cieszyć się spokojem, jednak zanim zdążył włączyć jakąkolwiek aplikacje, usłyszał głos i automatycznie cały się napiął.

— Ah, witaj, Neptunie! — Przywitał się Saturn, uśmiechając się spod przymkniętych powiek. — Jakże piękną mamy zimę, nieprawdaż?

— Ta. — Odparł krótko Neptun, wywrócił oczami i wrócił spojrzeniem do telefonu.

— Jakże jesteś dziś komunikacyjny. Oh, nie, zapomniałem, ty zawsze jesteś taki słodziutki i cichutki...

— Stul pysk — wycedził przez, przerywając mu.

Saturn uniósł ręce i cofnął się o dwa kroki.

— Ale po co ta agresja? — Spytał, wywracając oczami. — Przecież to tylko żarty, ale ty i tak swoje.

Ósmy od Słońca zignorował to i wystukał wiadomość do Jowisza, pytając, kiedy będzie.

— Ty od zawsze byłeś jakiś szurnięty — dodał pod nosem Saturn i zachowując dystans od drugiego gazowego, oparł się o ławkę.

Neptun ścisnął mocniej w rękach telefon, czując, jak fala gniewu go zalewa, jednak poprostu znowu to zignorował, wiedząc, że jak pojawią się inne planety, będzie lepiej. Wystarczy tylko się przemęczyć, a potem już nic nie może pójść źle.

***

Minęło parę godzin i zdążyła już zapaść noc. Było gdzieś koło 21, a planety wciąż krążyły bezcelowo po zaułkach miasta. Neptun musiał przyznać, że nie było aż tak źle. Jowisz zjawił się zaraz po Saturnie, ponaglony wiadomościami od swojego chłopaka, a chwilę później była już zgromadzona cała reszta. Na szczęście, Neptun nie musiał dużo przejmować się gazowym z największymi pierścieniami w Ukladzie Słonecznym, gdyż ten fakt czas krążył wokół Urana, a lodowy gigant wokół niego. Problem przybył dopiero, gdy Uran stwierdził, że robi się już późno i musi wracać. Saturn odprowadził go i zanim Neptun zdążył się nacieszyć jego nieobecnością, zdążył ich odnaleźć i wrócić. Później na swoją orbitę postanowiła wrócić Wenus, gdyż twierdziła, że odczuwa już zmęczenie; oczywiście Ziemia zaoferował, że ją odprowadzi i wróci tutaj. Po dwudziestu minutach Mars otrzymał wiadomość, że trzeci od Słońca ostatecznie zostanę na noc u Wenus i jednak do nich nie wróci. Zostali już tylko Neptun, Jowisz, Mars, Merkury i... Saturn, który przez większość czasu próbował zagadnąć ósmego od Słońca, jednak w jego głosie kryło się coś dziwnego, co przebywało w nim od zawsze; jakby nutka podłości, jednak Neptun doszedł do wniosku, że poprostu ma on taki nietypowy głos. Niebieski gazowy starał się jak najbardziej go ignorować i musiał przyznać, że wychodziło mu to całkiem nieźle.

Opuszczę dla ciebie Układ Słoneczny [TOM I]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz