Rozdział 30: Tym razem się uda?

160 8 18
                                    

Gdy Neptun otworzył oczy i spojrzał na zegar na szafce nocnej, było już po dwunastej, a w domu było cicho, od rana nikt nic nie robił. Jego życie wracało do normy. A może od niej odbiegało? Dziwnie teraz było tu samemu, gorzej, niż gdy było tak na początku.

Pustka, jedna wielka pustka i cisza. Nic więcej.

W końcu zmusił się, by wstać z łóżka, a gdy to zrobił, skierował się, po schodach, do kuchni. Chciał zrobić sobie coś na śniadanie, jednak, gdy tylko spojrzał na jedzenie, poczuł, że zbiera mu się na wymioty, więc szybko zrezygnował z tego pomysłu, pomimo, że był okropnie głodny. Już miał wracać do łóżka, kiedy jego telefon wydał dźwięk. Szybko włączył go i ujrzał powiadomienie od Jowisza: „Bądź gotowy za dziesięć minut”. Ósmy od Słońca westchnął ciężko. Nie miał ochoty na żadne spotkania, na pewno nie teraz, ale nie chciał zasmucić gazowego olbrzyma, więc skomentował to jedynie kciukiem w górę i poszedł powolnym krokiem do łazienki, by się ogarnąć.

Faktycznie po dziesięciu minutach był gotowy i usłyszał dzwonek do drzwi. Szybkim krokiem podszedł do nich i otworzył je.

— Cześć, Neptuni..! — Zaczął wesoło Jowisz, jednak, gdy ujrzał bladą twarz swojego partnera, jego mina i ton głosu całkowicie się zmieniły. — Co się dzieje..?

— Nic? — Odparł od razu Neptun, przymykając oczami, po czym zwrócił się do stojących kawałek dalej Wenus i Ziemi. — A to wy się jeszcze lubicie?

Dwie skaliste planety spojrzały się na siebie, a potem wróciły zdziwionym spojrzeniem do Neptuna.

— No... Tak — odezwała się druga od Słońca, nieco zmieszanym tonem.

Szlag, po co żeś się odzywał? — Zganił się w myślach ósmy od Słońca, łapiąc za głowę.

— Czego chcecie? — Zapytał zbyt oschle niż to zamierzał zrobić. — Znaczy...

— Neptun, o co chodzi? — Zapytał ponownie Jowisz, krzywiąc się jszcze bardziej. — Widać, że coś jest na rzeczy.

— Chcieliśmy tylko się spotkać we czwórkę, jak zawsze — dodał Ziemia, przybierając sztuczny uśmiech.

Mniejszy gazowy wywrócił oczami.

—  No to czemu tu stoicie, zamiast dać mi przejść? — Fuknął.

Planety przesunęły się, wbijając cały czas w niego swoje zaniepokojone i zdziwione spojrzenia. Neptun zignorował to i wyszedł z domu, zakluczając drzwi.

Ledwo zdążyli odejść od ósmej orbity, a atmosfera była jakaś dziwnie napięta. Ziemia i Wenus szli trochę z przodu, gadając o swoich sprawach i delektując się swoim towarzystwem, a Neptun i Jowisz szli kawałek za nimi. Nie rozmawiali, ten pierwszy nie miał na to w ogóle ochoty, co gazowy olbrzym musiał wyczuć; poprostu kroczył w milczeniu obok niego.

Nagle ten „spokój” przerwały czyjeś kroki, a potem oschły głos. Ósmy od Słońca od razu go rozpoznał i odruchowo cofnął się za Jowisza, próbując ukryć.

— Lepiej go zostawcie — parsknął Uran, który wychodził akurat ze swojego domu. — Ostatnio jest jakiś agresywny i tajemniczy, jeszcze coś wam zrobi!

— O czym ty gadasz? — Odpalił od razu gazowy olbrzym, unosząc jedną brew.

Lodowy gigant wywrócił oczami.

— Nie pamiętacie sytuacji z huraganem? — Zapytał, wpatrując się w Neptuna. — Wczoraj też próbował mnie zaatakować i...

— Na łeb upadłeś? — Przerwał mu Neptun, wyskakując zza swojej „kryjówki”. — Czy może Saturn zrobił ci pranie tego durnego łba? Przecież ci tłumaczyłem, że ten tekst idiota to walony manipulator, egoista i takie tam, ale ty wolisz wierzyć w te swoje bzdury! Może byś mnie chociaż wysłuchał!

Gazowy olbrzym posłał swojemu chłopakowi piorunujące spojrzenie.

— Uspokój się — nakazał.

Neptun spojrzał na niego, wytrzeszczając oczy.

— Ty też? — Zapytał, nie dowierzając. — Uważasz, że jestem jakimś psychopatą? Że jestem chory psychicznie? No, przyznaj!

Jowisz zmieszany urwał na krótki moment kontakt wzrokowy, milcząc. Dopiero po paru sekundach zdołał coś powiedzieć.

— Nie odbierz tego jak ostatnio, czyli źle, ale chory psychicznie to ty akurat możesz być — odpowiedział w końcu.

Ósmy od Słońca zacisnął dłonie w pięści. Czyli on też.

— Czyli ty też. — Burknął jedynie, po czym zaśmiał się ironicznie. — Wiecie co? Pierdolcie się wszyscy.

Zaraz po tych słowach odwrócił się i szybkim krokiem skierował w stronę orbity. Odkluczył szybko drzwi i skierował się na górę. W głowie miał gonitwę kłębiących się myśli, zdecydowanie ich natłoku. Może pierwsze podejście zakończyło się niepowodzeniem, ale zawsze było więcej możliwości, które mogły na reszcie mu pomóc.

Neptun złapał za scyzoryk, który zacisnął mocno w dłoni. Był moment, w którym coś go hamowało, coś jakby... Strach? Szybko go jednak od siebie odepchnął. Przez te parę lat jego opinia na temat życia się nie zmieniła, wszystko wciąż było tak samo bezsensowne. Zamknął oczy o zamachnął się, tworząc na nadgarstku długie, głębokie cięcie. Syknął cicho. Leki były zdecydowanie mniej bolesne – przebiegło mu przez myśl.

Nagle usłyszał kroki, jakby ktoś biegł po schodach, jednak nie otwierał oczu, był przekonany, że to są już jakieś omamy. Otworzył je dopiero, gdy usłyszał dobrze mu znany, okropnie przerażony, głos, krzyczący w panice jego imię. A wtedy ucichło już wszystko.

Jowiszowi o mało nie zakręciło się w głowie, gdy zobaczył, co jego partner właśnie zrobił. Udało mu się zaobserwować nieco o jego obniżonym zdrowiu psychicznym, jednak nie miał pojęcia, że było aż tak źle. Że tak dobrze udało mu się to ukryć, nawet przed nim.

W panice rozejrzał się wokół, szukając czegoś, co mogło mu się przydać. Po krótkiej chwili złapał za wiszący przy zlewie ręcznik i zaczął hamować nim krew wypływającą z rany Neptuna. Gdy mniej więcej udało mu się opanować sytuację, jedną ręką chwycił za telefon, po czym wybrał numer alarmowy i zawiadomił pogotowie. Miał wrażenie, że coś ulatywało właśnie z jego życia, a on nie był w stanie tego zatrzymać. Tonął w bezradności.

Opuszczę dla ciebie Układ Słoneczny [TOM I]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz