Rozdział 18: Nieudana próba ratowania przyjaźni

164 10 8
                                    

Neptun owinął się swoim szalikiem, po czym wziął klucze z szafki, wyszedł na orbitę i zakluczył dom. Westchnął cicho, kierując się w stronę orbity swojego przyjaciela, o ile jeszcze nim w ogóle był. Wiedział, że jeśli nie chce go znowu stracić, to musi w końcu zadziałać, zanim Saturn ponownie owinie sobie prawie wszystkich wokół palców. Jeśli tak się stanie, Neptun najprawdopodobniej znowu zostanie sam jak palec, z chęcią ucieknięcia z tego głupiego układu planetarnego, w którym się znalazł. Gdy w końcu dotarł na orbitę sąsiada, zadzwonił dzwonkiem i poczekał, aż otworzy mu drzwi.

- O, część Neptunie - powiedział zdziwionym tonem lodowy gigant, jednak uśmiechał się. - Nie spodziewałem się, że dziś do mnie przyjdziesz.

- Postanowiłem poprostu przyjść - wyjaśnił ciepłym tonem. - Chyba, że jesteś zajęty, to mogę iść...

- Nie, nie! - Przerwał mu pospiesznie Uran i odsunął się, by druga planeta mogła wejść do środka. - Jasne, że możesz wejść, przecież nie wyrzuciłbym z przed drzwi mojego kochanego przyjaciela. Jest u mnie Saturn i zanim zmienisz decyzję o odwiedzinach, to proszę, wiedz, że lubię was obu i chciałbym, żebyście się w końcu pogodzili i zapomnieli o tej sytuacji z wigilii i o wszystkich innym.

Neptun skrzywił się, dość mocno i widocznie, wahając się chwilę. Odnowienie w tym momencie byłoby pewnie niekulturalne i zwyczajnie mówiąc chamskie, jednak ósma od Słońca planeta nie wyobrażała sobie w ogóle siedzieć znowu w towarzystwie tej głupiej planety z pierścieniami.

- Dzięki, ale... Chyba poprostu przyjdę innym razem - zdecydował, odwracając wzrok.

Uran westchnął cicho, jednak nie zaprotestował.

- To... Do zobaczenia - odparł jedynie, dość zawiedzionym tonem i odwrócił się, zamykając drzwi.

Neptun chwilę stał w miejscu, po czym nagle zerwał się i kopnął dość mocno w śnieg, odchodząc z orbity.

- Cholera! - Wrzasnął do siebie, kierując się w stronę bliżej Słońca. - Walony Saturn.

***

- I nie zgadniesz, co wtedy usłyszałem - kontynuował swoją emocjonującą historię Neptun, siedząc na kanapie i wymachując do tego energicznie rękoma.

- Uran wywalił cię z domu, bo stwierdził, że jesteś zbyt nerwowy i musisz dotknąć śniegu? - Zgadywał żartobliwie Jowisz, pijąc spokojnie herbatę i siedząc obok swojego chłopaka.

Neptun prychnął i energicznie podniósł się, stając na podłodze i prostując się.

- Ha! - Krzyknął, nie wiedząc dokładnie, z czego się tak cieszył. - Właśnie nie. Powiedział, że jest u niego Saturn, ale chce, żebyśmy się pogodzili, a ja se poszedłem.

Jowisz westchnął i oparł na chwilę czoło ręką.

- Bardzo mądre - stwierdził powoli, wracając spojrzeniem do Neptuna. - Czasami się zastanawiam, ile ty masz mentalnie lat.

- Więcej niż ty - wypalił szybko mniejszy gazowy, siadając z powrotem na miejscu. - Ale tak serio, za nic nie wysiedziałbym z Saturnem chociażby w jednym pokoju! Patrz, co stało się na wigilii,  jak próbowałem go znosić.

Gazowy olbrzym skinął jedynie głową, wizaż pijąc swój ciepły napój. Gdy skończył, odstawił kubek na stoliku przy kanapie.

— Może bym to zrozumiem, gdybym wiedział, o co chodzi z tym „wcześniej” — odparł jedynie.

Neptun momentalnie odwrócił wzrok i przygryzł wargę.

— Kiedyś ci powiem — obiecał po raz kolejny.

Jowisz skanował go wzrokiem przed dłuższą chwilę, zanim postanowił odezwać się ponownie. W końcu westchnął i niespodziewanie przesunął się do niego, zamykając w objęciach. Neptun zaśmiał się mimowolnie, ale cicho i również obiął gazowego olbrzyma.

— Musisz mnie puścić — stwierdził, rozbawiony — bo zaraz wyparuje tu Ziemia z szokowaną miną; zawsze to robić, gdy coś takiego się dzieje.

Jowisz parsknął śmiechem.

— A niech wchodzi nawet oknem, jak chce — stwierdził, wciąż pomurkując śmiechem. — Zobaczy zbyt wiele i Wenus będzie musiała zbierać to, co z niego zostanie.

Neptun znowu zaśmiał się, tylko głośniej, i ujął w ręce twarz drugiej planety.

— Jesteś głupi — stwierdził sarkastycznie.

— Przynajmniej ja nie mam Czarnych Dziur w głowie — stwierdził Jowisz, nawiązując do ich wcześniejszej rozmowy.

Mniejszy gazowy przymknął na chwilę oczy, próbując zrobić rozsądną minę.

— Tsa, teraz to ja je mam — odpowiedział i szybko zamknął odległość między nimi.

Gdy Jowisz odwzajemnił pocałunek, Neptun poczuł, jakby zaraz miałoby coś w nim wybuchnąć z nadmiaru szczęścia i tyłu innych uczuć na raz; chyba nigdy nie czuł się tak... wspaniale.

— Masz rozdwojenie jaźni — stwierdził Jowisz, gdy w końcu oderwali się od siebie. — Albo rozpiątnienie. Przychodzisz wkurzony, wyglądasz, jakbyś miał zaraz się poryczeć, potem zaczynasz się śmiać, robisz się smutny i nagle mnie całujesz. Ile ty masz osobowości?

Neptun prychnął, udając urażonego.

— Coś ci w tym przeszkadza? — Spytał krótko.

— Tak — gdy ósma planeta to usłyszała, uniosła jedną brew w zdziwieniu. — To, że jak się do mnie zbliżasz, go śmierci ci z gęby papierosami.

Ósmy od Słońca wywrócił jedynie oczami. Nie miał zamiaru rzucać palenia, nawet dla Jowisza, gdyż zbyt bardzo się już do tego przyzwyczaił; ci wszyscy sprzeciwnicy palenia mieli rację, to naprawdę uzależnia, ale cóż, życie.

— Miałbyś coś przeciwko, gdybym został dziś u ciebie na noc? — Zapytał po chwili, kierując wzrok w stronę najbliższego okna. — Nie chce mi się wracać.

— A czy mam jakiś wybór? — odpowiedział pytaniem Jowisz.

— Nie — zadecydował za niego Neptun i poprawił się wygodnie, rozkładając na kanapie. — To co teraz?

Gazowy olbrzym chwilę popatrzył się w niego w milczeniu, aż w końcu, jakby go olśniło, poderwał się, złapał za pilota i odpalił Netflixa. Neptun uśmiechnął się szeroko.

— Jak dobrze ty mnie znasz.

Opuszczę dla ciebie Układ Słoneczny [TOM I]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz