Rozdział 36

1.8K 46 21
                                    

Nie mogłam uwierzyć że mój brat uknuł coś takiego. Nie wiem czy mu wybaczę, a o Adrienie już nie wspomnę. Postanowiłam na spokojnie porozmawiać z Vincentem i Adrienem tyle, że na osobności.

- Hej Adrien, wiesz może gdzie jest Vince?

- Zapewne w gabinecie, a czemu pytasz?

- Muszę z nim porozmawiać.

- Hailie ja naprawdę przepraszam, chcieliśmy uniknąć przymusu organizacji. Lepszym rozwiązaniem było, aby cię rozkochać niż zmuszać do ślubu, nie miałem pojęcia, że tak wyjdzie.

- Rozumiem.

- Wybaczysz mi, błagam.

Wtedy stało się coś czego się nie spodziewałam. Adrien Santan klęknął przede mną i ułożył ręce jak do modlitwy ( mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi)

- Nie wiem Adrien. Zraniłeś mnie i to bardzo.

- Wiem i strasznie tego żałuję.

- Yhm..

Nie zważając na klęczącego mężczyznę skierowałam się do gabinetu mojego opiekuna prawnego.

Puk! Puk!

Nikt nie odpowiedział, dlatego postanowiłam wejść do środka, uprzednio na wszelki wypadek przyłożyłam ucho do drzwi i słysząc ciche szelesty zadzwoniłam do Willa. Nie czekając, aż odbierze weszłam do środka.

- Proszę, proszę.

Już na sam głos mężczyzny przeszły mnie dreszcze.

- Kogo my tu mamy. Toż to Hailie Monet we własnej osobie.

- K-kim pan jest?

- Hailie wyjdź.

- Morda!

Usłyszałam plask i automatycznie spojrzałam w miejsce skąd doszedł odgłos. Zobaczyłam cały czerwony policzek. Jeszcze nigdy nie widziałam żeby Vincent miał tak czerwony policzek.

- Ja kim jestem? Nie poznajesz mnie perełko?

Szkoda, że Adrien już pojechał do siebie, a jak na złość Will nie odbierał telefonu.

- Nie

Próbowałam opanować głos, aby mi nie drżał.

- Nie bój się suczko, jestem ojcem twojej cioci. Pamiętasz ciocię Maję?

- Nie mów tak do niej!

- Zamknij jape!

Kolejny plaskacz tym razem ręka ojca Maji wylądowała na drugim policzku mojego opiekuna.

- Zostaw go.

- Milcz. Za chwilę pójdziesz z moim ochroniarzem do samochodu, musimy porozmawiać.

- Nigdzie z tobą nie pójdzie.

- Powiedziałem milcz kurwa!!

Dwóch ochroniarzy podeszło do mnie niebezpieczne blisko. Jeden złapał mnie w pasie a drugi szedł przodem. Zanim doszliśmy do samochodu, straciłam przytomność.

Rodzina monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz