Rozdział 41

1.6K 43 6
                                    

Zostałam poinformowana o wyjeździe na najbliższe dwa tygodnie. Nie wiedziałam gdzie jedziemy i jakie rzeczy wziąć. Pewność tylko miałam, że lecimy samolotem a lot będzie trwał kilka godzin. Nie była to niestety moja jedyna myśl. Z tyłu głowy cały czas miałam ostatnie wydarzenia związane z bankierem. Nadal czułam jego dotyk na moim idzie oraz smak jego paskudnych ust na swoich. Rozmyślając czekam aż Adrien się obudzi nie chcąc hałasować postanowiłam nie  wychodzić z łóżka cały czas zostając  w jego objęciach. Czułam jego zapach, który tak kochałam.

                              ***

Po godzinie leżenia razem z wspólnikiem mojego brata zeszliśmy na dół do kuchni wspólnie zrobić śniadanie. Postawiliśmy na naleśniki, z którymi szybko się zwinęliśmy oczywiście nie obeszło się bez bałaganu spowodowanego posypywaną mąką. Patrząc na chłopaka smażącego ciasto na patelni do głowy przyszedł mi pewien pink.

- Takie widoki mogłabym widywać codziennie.

Chłopak odwrócił głowę w moją stronę z z tym swoich cwanym uśmieszkiem oznaczającej tylko jedno. Wpadł na jakiś pomysł.

- Jak sobie życzysz perełko. Mogę ci jeszcze przynieść do łóżka:)

Pokręciłam głową z niedowierzeniem wyobrażając sobie Adriena wchodzącego do pokoju ze śniadaniem na tacy zmierzając w moim kierunku.

- Zobaczymy ;). Adrien?

- Tak perełko?

- Chciałbyś mi powiedział gdzie lecimy?

- Nie mogę ci nic zdradzić.

- To chociaż powiedz jakie rzeczy mam spakować.

- Coś eleganckiego, a resztę jak uważasz. Pogoda będzie ładna, ale na wszelki wypadek weź coś na długi rękaw.

- Okej.

                              ***

Kończąc posiłek pochowałam wszystko do zmywarki i udałam się do sypialni spakować walizkę, Adrien zaś musiał wypełnić papiery. Nim zdążyłam wejść do pokoju mój telefon zawirował to też nie czekając dłuższe chwili weszłam w konserwację z moimi braćmi bo jak się okazało wiadomości pochodziły właśnie z tam tąd.

   
                       Czat Monetów

Tony: Młoda

Shane: Tony nie!

Dylan: Spróbuj tylko!

Ja: Co się dzieje?

Dylan: Nicc.. Wszystko w porządku.         Prawda Shane?

Shane: Tak tak wszystko dobrze.

Ja: Yhm

Dylan: Naprawdę dziewczynko tony'iemu coś się pomyliło.

Tony: Co!? Nie! Nic mi się nie pomyliło.

Ja: Co znowu odwaliliście?

Shane: My nic

Tony: Nie wcale

Dylan: Zamknij się

Ja: Tony co znowu zrobiliście?

Tony: Po pierwsze nie my tylko mój ,,przekochany" bryt bliźniak j nasz starszy plan Dylan. A po drugie grzebali w twoich rzeczach i zakładali je.

Ja: Co!?

Dylan: To nie prawda nawet nie masz dowodów.

Tony: A właśnie że mam.

Ja: Pokaż to.

Tony:

Ja: Co to ma znaczyć?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Ja: Co to ma znaczyć?

Shane: Niech Dylan się tłumaczy to był jego pomysł.

Dylan: No bo my chcieliśmy zobaczyć jak będziemy w nich wyglądać.

Tony: A nie mówiłem. Banda debili.

Ja: Macie w tej chwili zostawić moje rzeczy!

Shane: Już już.

Ja: Boże z kim ja żyję?

Dylan : Z nami.

Pokręciłam głową z niedowierzeniem chowając w tym czasie telefon do kieszeni moich spodni dresowych. Zdjęcie miałam zamiar później zapisać w galerii, zostawiając je na pamiątkę. Rozejrzałam się po pokoju i cicho westchnęłam, męcząc się samym myśleniem o planowaniu wszystkich potrzebnych mi rzeczy, a nie ukrywam, było ich całkiem sporo. Wyciągnęłam walizkę z garderoby i zaczęłam się pakować, uprzednio łącząc się z głośnikiem przez Bluetooth i puszczając z niego muzykę.

Hejka
Przepraszam że musicie tak długo czekać na rozdziały jednak trwają teraz moje ferie zimowe, a chciałabym spędzić je z rodziną z dala od internetu, ale nie martwcie się mam na uwadze dalszy ciąg mojej książki i nadrobię wszystkie rozdziały w ostatnich dniach wolnego. Rozdziały będą dłuższe.

Do zobaczenia za półtora tygodnia:)





Rodzina monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz