《 Rozdział 1 》

134 11 739
                                    

Metal i karetka

  Dalszą drogę idziemy z Uraraką w milczeniu. Wątpię, że przekonałam ją do swojego zdania. Z całą pewnością nadal nie popiera możliwości wytknięcia mu błędu, jednak nie stara się już dłużej mnie do tego zniechęcić. Może zna mnie wystarczająco dobrze, by zorientować się, że już podjęłam swoją decyzję? Często słyszę od innych, że jestem uparta. Nigdy nie zamierzałam nawet zaprzeczyć.

  Zerkam na nią, słysząc wibracje jej dzwoniącego telefonu, który przedtem wrzuciła do plecaka razem z kilkoma innymi rzeczami, które miała w rękach, gdy wyszła od Hatsume. Słychać ciche pobrzękiwanie i dźwięk telefonu ocierającego się o inne przedmioty na dnie plecaka. Domyślam się, że teraz ciężko będzie jej go wyjąć.

  — Podać ci? — pytam, przerywając towarzyszącą nam od chwili ciszę. Mimo wszystko z Uraraką jestem na tyle blisko, że nie zdawała się ona niezręczna.

  — Poproszę. — zgadza się, zatrzymując się, by nie utrudniać mi wyciągania go.

  Odsuwam największą przegrodę i na oślep grzebię w środku szukając telefonu. Odnajduję go szybko i od razu podaję, by mogła odebrać. Być może to coś ważnego. Kątem oka widzę jak Uraraka naciska zieloną słuchawkę, w momencie kiedy zasuwam jej plecak, a potem idziemy dalej.

  — Tak, pewnie. Właśnie wyszłam ze szkoły. — mówi do telefonu, a ja staram się to ignorować. Nie chcę podsłuchiwać jej prywatnych rozmów. Szybko jednak wpadam na to, że nie powinno mieć to dla mnie większego znaczenia, bo Uraraka z pewnością opowie mi wszystko, gdy tylko się rozłączy. — Risa. — mówi cicho, odsuwając telefon od ucha, więc spoglądam na nią. Na jej twarzy pojawił się rumieniec, idący w parze z delikatnym uśmiechem, więc od razu wiem kto dzwoni.

  — Pewnie, biegnij do Deku. — imituję jej głos, kiedy wypowiadam ksywkę Midoriyi. Mówię jednak na tyle cicho, by chłopak po drugiej stronie tego nie dosłyszał.

  Uraraka patrzy na mnie karcąco, a potem lekko uderza łokciem pod żebra. Śmieję się cicho, gdy nie zaprzecza. Z powrotem przykłada telefon do ucha i mówi coś do swojego potencjalnego przyszłego chłopaka, ale ja nie zwracam już uwagi na znaczenie słów. Rozcieram dłonią lekko bolące miejsce i patrzę jak macha do mnie po czym przyspiesza kroku. Gdziekolwiek się umówili widocznie nie ma zbyt wiele czasu. Również do niej macham, a potem wpycham dłonie głęboko do kieszeni.

  Mimo zmiany tematu, nie potrafię zapomnieć o Bakugo i o tym co potrafił jej powiedzieć kilka godzin temu. Nie mogę wyobrazić sobie, że Uraraka mogłaby umrzeć, tak jak jej tego życzył. W jej przypadku pewnie nie wiele to znaczy. Niespieszno jej do śmierci, ale nie mogę pozwolić by mówił tak dalej, coraz to liczniejszej grupie. Wystarczy, że raz trafi na niewłaściwą osobę i stanie się tragedia. Potrafię znosić wyzwiska i wrzaski, ale tym razem przegiął, a ja nie mogę tak tego zostawić.

  Deszcz zaczyna padać coraz mocniej, dlatego przyspieszam. Midoriya nie wybrał najlepszego momentu na randkę, ale podobno zakochanym odejmuje rozum, w co jestem w stanie uwierzyć widząc tę dwójkę ze sobą.

  Na dobre się rozpadło, dlatego zaciągam na głowę kaptur bluzy i zaczynam biec. Na całe szczęście akademik jest już kilka metrów ode mnie, więc nie przemoknę do końca. W końcu dobiegam pod dach nad wejściem, a krople przestają uderzać mi o głowę. Otwieram drzwi wejściowe wyrównując oddech po chwilowym biegu. Choć dużo trenuję, biegi nigdy nie były moją mocną stroną i szczerze wątpię by to kiedykolwiek się zmieniło. Wreszcie wchodzę do ciepłego pokoju wspólnego i zamykam za sobą drzwi. Wchodząc w głąb dostrzegam na kanapie kogoś, kogo najmniej chciałam w tym momencie zobaczyć.

"Czas w Którym Umierasz" | Bakugo × OcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz