《 Rozdział 30 》

52 7 12
                                    

Łatwo zostać przejechanym

Zostaliśmy w pomieszczeniu sami. Aizawa kazał nam wrócić do akademika ale nie ruszyliśmy się ani o krok. Bakugo oparł się tyłem o blat biurka, przy którym jeszcze chwilę temu spał nasz wychowawca.

— Czyli cofałaś się w czasie bo ktoś chciał mnie zamordować, a ty byłaś pewna, że popełniam samobójstwa? — pyta mnie. Na jego twarzy jest dziwna mieszanka niezrozumienia i zdziwienia. Przytakuję ruchem głowy, bo nie wiem co mam powiedzieć. — To ja byłem tym którego życie ratowałaś? O mnie mówiłaś wtedy w twoim pokoju? — znowu przytakuję. — Ja pierdole, Risa! Ty jesteś walnięta! Zdajesz sobie z tego sprawę?

Wzruszam ramionami. Podchodzę do biurka o które się opiera i siadam na jego blacie tuż obok niego. Zdaję sobie sprawę, że będziemy tu siedzieć jeszcze przez chwilę. Bakugo należą się wyjaśnienia.

— Ile razy musiałaś cofnąć czas? — pyta po chwili. Nie wiem czy to faktycznie jest to o co mu chodziło, czy chce dowiedzieć się ile razy zdążył umrzeć. Ile razy widziałam jego śmierć.

— Z pięć. Może sześć. — odpowiadam po chwili. Nie mam pojęcia ile razy to robiłam, nawet przez chwilę nie pomyślałam o tym, żeby to liczyć. A teraz po tym wszystkim ciężko mi przywołać sobie każde z tych wspomnień. Opieram głowę na jego ramieniu.

— Pięć? Sześć? — powtarza zdziwiony. — Ile masz ze mną wspomnień o których nie mam pojęcia?

— Sporo. — uśmiecham się przypominając jak jedliśmy sobie pudding za pierwszym razem. Pamiętam jak załatwiałam mu kawę ziarnistą od Uraraki. Jak mówił, że zaraz walnę mordą o asfalt. Pamiętam jak pierwszy raz usłyszałam jego śmiech, kiedy powiedziałam, że jestem egoistką. To był ten sam dzień co dzisiejszy, a mimo wszystko był tak bardzo odległy. — Ale opowiem ci innym razem, dobrze? Powinniśmy wracać.

— Ja pierdole! Przed chwilą dowiedziałem się o wielkim sekrecie który utrzymywałaś przez cały ten czas i, że ktoś stara się mnie zamordować, a teraz każesz mi po prostu wracać do akademika? Boże, ja chodzę z psychopatką.

Śmieję się cicho ale zeskakuję z blatu biurka. Będę bardzo szczęśliwa kiedy to wszystko się skończy. Bohaterzy złapią mordercę i Bakugo będzie już bezpieczny. Będziemy mogli posiedzieć razem a ja będę mogła opowiedzieć mu o każdym moim idiotycznym pomyśle o którym jeszcze nie wiedział. Podchodzę do drzwi a Bakugo idzie zaraz za mną.

— Kim dla siebie byliśmy kiedy... umarłem pierwszy raz? — pyta kiedy wychodzimy na szkolny korytarz. Nie sądziłam że siedzieliśmy w szkole aż tak długo, w ogóle nie patrzyłam za okno, więc nie zauważyłam, że się ściemnia.

— Nie byliśmy dla siebie nawet zbieżnością interesów. — mówię cytując jego słowa. Kiedyś mocno mnie zabolały, ale teraz bardziej chce mi się śmiać niż płakać. Już wtedy musiał być we mnie zakochany.

— I mimo wszystko postanowiłaś mi pomóc? — dziwi się. — Dlaczego?

Zastanawiam się chwilę. Jak mam mu na to odpowiedzieć? Czy jest jakiś powód dlaczego zdecydowałam się mu pomóc? Czy musi jakiś być? To chyba oczywiste, że ludzie nie chcą żeby inni z jego otoczenia umierali. To, że się nie przyjaźniliśmy nie znaczyło, że mogłam tak po prostu patrzeć jak umiera. To poniekąd zrobiło by ze mnie współwinną jego śmierci.

— Dlaczego miałabym pozwolić ci umrzeć? To że się nie przyjaźniliśmy nie znaczyło, że źle ci życzyłam. Że chciałam żebyś umarł. — mimo tego, że powiedziałam mu, żeby się zajebał, chwilę przed.

"Czas w Którym Umierasz" | Bakugo × OcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz