《 Rozdział 16 》

60 9 24
                                    

Kurczaki nie znoszące jajek

Wracam do swojego pokoju. Dzisiejszy dzień w szkole był znacznie lepszy niż wczorajszy, jednak jutro czeka mnie totalne piekło, więc nie mam z czego się cieszyć. To właśnie jutro mam być pytana z mojego znienawidzonego przedmiotu, a do tej pory nic na niego nie umiem.

Odkładam na bok plecak i przebieram się w wygodny czarny dres. Zdaję sobie sprawę, że powinnam się uczyć, ale nie mam na to najmniejszej ochoty. Siadam na łóżku i myślę nad tym, jak mogłabym się zmotywować.

Do tej pory myślałam, że jestem ateistką. Ale Bóg chyba jednak istnieje, bo właśnie zesłał mi motywację prosto z piekła.

— Dlaczego się nie uczysz?! — Bakugo wpada do mojego pokoju jak do siebie. Z całą pewnością nie zapukał, bo w pokoju jest cicho, więc zorientowałabym się. Tak na dobrą sprawę znamy się dwa dni, a on już przywłaszcza sobie mój pokój.

— Bakugo? — dosłownie podskakuję, gdy zauważam go wewnątrz. — Czy ty czasem nie mówiłeś, że przychodzisz do mnie tylko wtedy kiedy to absolutnie konieczne? — przypominam mu jego dzisiejsze słowa. I wczorajsze zresztą też.

— Teraz to jest absolutnie konieczne. Dlaczego się nie uczysz? — on natomiast powtarza swoje pytanie.

— Przecież dopiero co weszłam do pokoju. — odpowiadam całkiem szczerze. Siedzę na łóżku co najwyżej sześć sekund.

Swoją drogą chyba powinnam zamykać drzwi na klucz kiedy się przebieram. Wolałabym, żeby nie wszedł mi do pokoju w trakcie zmieniania ubrań. A już szczególnie w momencie, w którym nie jestem w stanie tego cofnąć.

— Mogłaś się uczyć po drodze. — odpowiada.

Zdecydowanie czuje się jak u siebie, bo właśnie przestawia na środek pokoju mój stolik, i przekłada na niego rzeczy do nauki, z których korzystaliśmy wczoraj. Zdążyłam przesunąć je na biurko, nie chcąc robić sobie bałaganu w pokoju. Wczoraj było czysto, a Bakugo i tak nazwał to syfem, więc bałam się, że gdy zobaczy taki prawdziwy przerwie nasze korepetycje. Albo do gorsza - zrezygnuje z nich na zawsze. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że bez niego niczego się nie nauczę i nie miało to nic wspólnego z metodami których używałam. Bakugo był po prostu idealną motywacją. W końcu jeśli mam wybrać między śmiercią a nauką historii bohaterstwa ostatecznie wybiorę to drugie. Choć z początku mogę się jeszcze wahać.

— Jakoś nigdy nie widziałam, żebyś wracał do akademika z podręcznikiem w ręce. — śmieję się na wyobrażenie takiej sytuacji.

— Bo ja nie muszę się tyle uczyć. — odpowiada siadając na swoim wczorajszym miejscu. Patrzy na mnie agresywnie, więc momentalnie dochodzi do mnie, że powinnam usiąść po drugiej stronie stolika.

Co prawda niechętnie, ale jednak wstaję z łóżka i podchodzę bliżej. Układam się wygodnie na moim miękkim dywanie i patrzę na Bakugo, czekając, aż powie mi co mam robić.

— No co? — naskakuje na mnie nagle. Chociaż on gapi się na mnie przez cały czas jaki spędzamy w swoim towarzystwie, najwyraźniej nie odpowiada mu, kiedy ja robię to samo.

— Przyszłam. Co mam robić? — pytam, a Bakugo bierze bardzo mocny wdech, po czym kładzie przede mną kartkę z notatką Uraraki.

"Czas w Którym Umierasz" | Bakugo × OcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz