《 Rozdział 22 》

58 9 0
                                    

Pielęgniarek nie ma wtedy, kiedy ich potrzeba

Stoi w progu drzwi, do gabinetu pielęgniarki. Otworzył je, ale nie ma zamiaru wejść do środka, co zdaje się być dosyć podejrzane. Chyba, że pielęgniarka właśnie mu coś tłumaczy, stojąc wewnątrz? Nie zdziwiła bym się ani trochę, gdyby planowała szybko zabrać go do szpitala. Nie wiem dlaczego nie zrobiła tego wcześniej, skoro Bakugo miewał aż tak wielkie problemy w kwestii tej rany. Wydaje mi się to być naprawdę nieodpowiedzialne, jak na osobę mocno wykwalifikowaną w leczeniu różnych urazów.

Gdy podchodzę bliżej orientuję się, że opcja rozmowy z pielęgniarką nie wchodzi w grę. Nie słychać żadnych głosów, a w korytarzu panuje głęboka cisza. Zresztą jak zawsze kiedy wszędzie na około trwają lekcje. Jednak właśnie przez tą ciszę wyraźnie słyszałabym ich rozmowę, jako, że drzwi były przecież otwarte. Ale żadnej rozmowy nie ma.

— Bakugo? — chcę zwrócić na siebie jego uwagę, jednak on ani drgnie. Nie wygląda jakby miał zamiar obrócić się w moją stronę. Ze stresu zaciskam pięści na materiale spódniczki mundurka. Mam nadzieję, że nie będzie mnie ignorował ze względu na naszą nierozwiązaną jeszcze kłótnię. Przecież chodzi tu o jego zdrowie!

— Gdzie jest pielęgniarka? — odzywa się po chwili, bardzo słabym głosem. Boję się, że zaraz zemdleje. Wydaje mi się, że ledwo był w stanie to wypowiedzieć. Tak jakby zbierał całą swoją energię przez te parę sekund, by powiedzieć te trzy wyrazy.

— Nie mam pojęcia. Nie ma jej w środku? — czuję jak mocno bije mi serce. Jestem naprawdę zestresowana. Tak obfite krwawienie wygląda naprawdę niebezpiecznie. W końcu żeby zostawić te kilka kropli krwi na podłodze musiał przemoknąć mu cały bandaż. Bardzo chcę mu pomóc, ale nie wiem nawet czy mi na to pozwoli. Nie mówiąc już o tym, że nie mam żadnego doświadczenia w medycynie nie licząc kilku kursów pierwszej pomocy jakie organizowała nam szkoła.

Następna kropla krwi kapie z jego obandażowanej ręki i uderza w podłogę. Jest tu tak cicho, że oprócz mojego bicia serca słyszę również tę pojedynczą kroplę uderzającą w podłogę. Żeby przemoczyć bandaż z rany musiało wypłynąć naprawdę wiele takich kropel. Czyżby było tak za każdym razem, kiedy otwierała mu się rana w ręce? To przecież musiało się już kiedyś wydarzyć, skoro zostało zdiagnozowane, że rana się nie goi. Boże, dlaczego ja nie pomyślałam o tym wcześniej. Przecież to wcale nie było trudne do zrozumienia!

— Czy gdyby tam była, stałbym tu i pytał się ciebie gdzie do cholery jest? — odpowiada, a ja muszę przyznać mu rację. Nie miałoby to najmniejszego sensu. Jednak niestety rzadko zdarza mi się myśleć logicznie lub właśnie sensownie.

Biorę głęboki wdech. Ostatnio czułam się przy Bakugo bardzo dobrze. Przebywanie z nim nie stresowało mnie w najmniejszym stopniu, czułam też, że nie muszę zastanawiać się nad tym co mówię. Wszystko co miałam do powiedzenia przychodziło mi na bieżąco, nie musiałam wysilać się żeby coś wymyślić jak wcześniej. Teraz to wszystko prysnęło.

Wydawało mi się, że chodziło o presję jaką odczuwałam. W końcu wiedziałam, że w każdym momencie Bakugo może umrzeć. Jednak teraz, mimo tego jak poważny zdaje mi się być jego stan, wiem, że musi przeżyć jeszcze następne dwa tygodnie. A mimo wszystko się stresuję. Być może chodzi jednak o zwykłą pomoc. Być może stresowały mnie rozmowy które były odważne. Lub powinny takimi być.

— Wchodź do środka. — mówię natychmiast, nie zwlekając nawet ułamka sekundy dłużej. Nie wiem gdzie jest pielęgniarka, ale wiem, że Bakugo nie może czekać, aż wróci. Nawet jeśli nie umrze, nie chcę, żeby musiał cierpieć tak jak teraz. Cierpieć ani odrobinę dłużej, niż to absolutnie konieczne.

"Czas w Którym Umierasz" | Bakugo × OcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz