《 Rozdział 5 》

103 8 644
                                    

Herbata malinowa pielęgniarki❞

  Najwyraźniej się nie dusiłam, bo budzę się nad ranem, co oznacza, że jeszcze żyję. Wyłączam dzwoniący obok mnie budzik i zmuszam się, do wstania z łóżka. Chyba jeszcze nigdy nie sprawiało mi to takich kłopotów jak w tym momencie. Nie wiem o której godzinie poszłam spać, bo tyle się wtedy działo, że nawet przez chwilę nie pomyślałam, by to sprawdzić. Mimo wszystko, mam dziwne przeczucie, że wcale nie położyłam się tak późno. Może po prostu się przemęczyłam?

  Przebieram się szybko w szkolny mundurek i spinam włosy, nie mając ochoty ich stylizować. Resztę czasu spędzam na lekkim makijażu, chociaż tym razem wyjątkowo nakładam więcej korektora pod oczy. Tak na wszelki wypadek, bo nie chcę wyglądać na taką zmęczoną, na jaką się czuję. Biorę jeszcze tylko telefon i plecak, w którym mam nadzieję, że są wszystkie rzeczy których potrzebuję, bo nie chce mi się tego sprawdzać. Tak samo jak nie chce mi się robić śniadania, więc schodzę szybko na dół, żeby podejść do sklepu przed lekcjami.

  Zraza do muzyki nieco mi przeszła, więc gdy jestem już poza akademikiem wkładam do uszu słuchawki, jednak włączam całkiem inną playlistę niż zazwyczaj. Rzadko zdarza mi się słuchać popu. Skupiając się na mijających utworach docieram do sklepu spożywczego i biorę croissanta z nadzieniem czekoladowym, mając nadzieję, że słodycze poprawią mi humor. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to zdrowy nawyk, ale nic nie mogę na to poradzić.

  Wychodząc ze sklepu wyciągam go z papierowej torebki, do której go zapakowałam i jeszcze zanim zdążam wziąć pierwszy gryz, całkowicie tracę apetyt.

  Na moich oczach, Bakugo przejeżdża samochód. Wielka ciężarówka, uderza w niego na przejściu dla pieszych, a wszędzie dookoła tryska krew. Taki widok musiała zobaczyć Tsuyu z okna, kiedy umarł pierwszy raz. Współczułam jej, chociaż definitywnie ja mam teraz gorsze widoki.

  Zdaje mi się, że jego krew mnie oprysnęła, ale stoję na tyle daleko, że nie jest to możliwe. Z mojej dłoni wypada telefon i uderza w chodnik. Słyszę dźwięk, który definitywnie wskazuje na to, że coś się stłukło. Nie wiem tylko, czy to mój wyświetlacz, czy może serce.

  Przecież pilnowałam, żeby wczorajszego wieczoru pozostał w akademiku, żeby nie wydarzyła się podobna sytuacja. Byłam pewna, że to wyłącznie zbieg okoliczności. Kierowca nie uważał, Bakugo nie rozglądnął się wchodząc na drogę, albo jedno i drugie. Tyle, że dlaczego dzieje się to również dzisiaj? Wszystkie samochody na świecie się na niego uwzięły, czy może Bakugo znalazł sobie nowe hobby wpadania pod nie?

  I znowu cofam czas. Ciężko mi się skoncentrować, nie potrafię myśleć o niczym innym, jak o widoku, który właśnie ujrzałam. Wszystko to powinno wydarzyć się bardzo szybko, jednak ja widziałam każdy szczegół. Potrafię dokładnie odtworzyć tą scenę w mojej głowie. Uderzający go samochód. Tryskająca krew. Bakugo powoli spadający na jezdnię. Czy to możliwe, że widzę to jakby w spowolnieniu? Czy może przypadkiem wpłynęłam indywidualnością na czas jego przemijania? Nie. Nie mogę o tym myśleć.

  Podnosząc głowę ku górze, orientuję się, że na drodze nie ma jego ciała. Nie ma ani jednej kropelki krwi. Nawet nie zorientowałam się, kiedy cofnęłam wszystkie te wydarzenia. Próbuję się uspokoić, w końcu nic się nie wydarzyło. Pewnie, widziałam to, ale Bakugo jest ciągle żywy. Chociaż to mało powiedziane, w końcu nic mu się nie stało. W zależności od tego, jak bardzo się cofnęłam, może być gdzieś blisko, ale równie dobrze może być jeszcze w akademiku. Nic mu nie jest, a ja muszę się uspokoić. Wszystko to powinnam potraktować jak zły sen, który mi się przyśnił. Tyle, że ciężko mi się do tego przekonać. W końcu wiem, że to wydarzyło się naprawdę. Tyle, że w przyszłości.

"Czas w Którym Umierasz" | Bakugo × OcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz