24. Na swój własny sposób.

229 10 0
                                    

Miesiąc później.

Każde wypowiedziane słowo niszczyło mnie coraz bardziej. Zadawało mi cios, na który nie byłam gotowa, ale nie pozostało mi nic innego jak tylko patrzeć na cały mój świat, który coraz bardziej się walił.

Aż w końcu pozostały ruiny.

A ja tylko stałam i patrzyłam bo wszystko inne straciło sens.

- Umówmy się, ale mówiłam ci, że to nie jest najlepszy pomysł! - krzyknęłam, wstając na równe nogi, a moje serce mocniej zaczęło bić. - Dlaczego ty mnie nie słuchasz w takich kwestiach?!

- No nie wiem, ale jak zamawiałam bilety o drugiej w nocy, wydawało mi się to zajebistym pomysłem! - usłyszałam krzyk dziewczyny w słuchawce.

Warknęłam pod nosem i przymknęłam powieki, starając się wpaść na jakieś dobre rozwiązanie w tej sytuacji.

- Załatwcie lot od razu do San Diego, bez żadnych dodatkowych przesiadek - westchnęłam bo to była jedyna sensowna opcja. - Chyba, że lecicie z Chicago od razu do Hiszpanii.

- Zobaczymy jak z lotami i jakoś to ogarniemy - stwierdziła. - A wy jak? Już spakowani?

- Ja i Logan pewnie jutro będziemy się pakować, ale Tyler jest już spakowany od tygodnia więc... - zaśmiałam się, przecierając twarz dłonią.

- A no tak. Jak zwykle - oznajmiła, po czym ziewnęła. - Dobra, damy wam znać jak coś już ogarniemy.

- Czekamy.

Po tym się już rozłączyłyśmy. Usiadłam przy toaletce i szybko dokończyłam się malować. Na koniec pomalowałam usta błyszczykiem i użyłam ulubionych perfum. Założyłam złote pierścionki i kolczyki, a następnie wyszłam z sypialni. Skierowałam się do kuchni, w której zastałam Logana. Uśmiechnęłam się na jego widok bo przypomniało mi się jak niecałą godzinę temu przyjechał do mnie z torbą produktów na śniadanie oraz bukietem jasnoróżowych piwonii.

- Czy oni naprawdę siedzą w Chicago? - zapytał, nie przestając robić kanapek.

- Tak. Moja wspaniała przyjaciółka kupowała bilety o drugiej w nocy i wtedy uznała, że to będzie cudowny pomysł kiedy spotka się z Mike'iem w Chicago, posiedzą tam dwa dni i przylecą do San Diego. Czemu by nie - wyrzuciłam ręce w powietrze. - Bo przecież bilety były w okazyjnych cenach - dodałam i podeszłam do blatu.

Woda się zagotowała więc zrobiłam nam po kawie i usiadłam przy wyspie. Logan postawił przede mną talerz, a sam usiadł po drugiej stronie naprzeciwko mnie. Znowu spojrzałam na kwiaty w szklanym wazonie. Na moja twarz wpłynął szczery uśmiech bo to było takie kochane z jego strony. Kompletnie się tego nie spodziewałam... Przyszedł do mnie z samego rana i to do tego z bukietem kwiatów! I jeszcze zrobił nam śniadanie!

W takich chwilach zastanawiałam się co się stało, że Logan Hill stał się taki... kochany? Zaskakiwał mnie, ale nie narzekałam. Lubiłam go takiego...

- To Mike i Rose. W sumie nie jestem zdziwiony - wzruszył ramionami, łapiąc za pierwszą kanapkę z szynką i pomidorem. - Wiesz, że możesz jeść i je podziwiać w tym samym czasie? - rzucił gdy cały czas wpatrywałam się w te piękne piwonie.

- Doprawdy? - posłałam mu sztuczny uśmieszek.

- Tak, a teraz jedz.

Przewróciłam oczami bo on już od kilku miesięcy to robił. Zaczął mnie pilnować w kwestii jedzenia gdy zauważył, że było z tym u mnie gorzej po tym jak poznałam rodziców i całą resztę. Przyznaję, to był mój jeden z gorszych okresów, ale widziałam jak Logan się starał. Nie kłóciłam się z nim nawet gdy chciało mi się wymiotować kiedy widziałam jedzenie. Wiedziałam, że chciał dla mnie dobrze. Od tamtej pory to się nie zmieniło. Mimo tego, że wszystko wróciło do normy, nie mam problemów z jedzeniem ani ze snem, to Logan i tak dba o to bardzo dokładnie. Dwa razy powiedziałam mu, że już nie musi mnie tak pilnować bo czuję się dobrze i wszystko gra, ale nie było dyskusji bo sam wiedział lepiej. Na tych dwóch razach się skończyło bo wiedziałam, że i tak by nie dał za wygraną.

Faster than DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz