Wiedział, że jest obserwowany. Od kilku dni czuł zapach wielu obcych wilków, alf. Jego nozdrza drżały za każdym razem, gdy którykolwiek z nich zbliżał się w kierunku domu. W nocy dodatkowo wytężał swój słuch, by jak najszybciej zlokalizować niebezpieczeństwo. Nie chciał wdawać się w kolejną walkę, był zarówno psychicznie, jak i fizycznie wycieńczony. Czasem miał wrażenie, że jego życie było walką od pierwszego, wziętego tuż po narodzinach oddechu. Nigdy nie zaznał całkowitego spokoju. Chciał choć raz odpłynąć w błogi sen, nie martwiąc się o kolejny dzień. Gdy tylko zamykał oczy odczuwał niepokój. Miał wrażenie, że jest pod wodą i już nigdy nie złapie oddechu. Jego płuca zalewały się nie morską cieczą, a uczuciem pustki i lęku. Tonął powoli w ciemnościach swoich koszmarów, modląc się o odrobinę świeżego powietrza. Z każdą kolejną minutą był coraz dalej od powierzchni, coraz dalej od namiastki realnego świata. Nikt nie pomagał mu się wydostać z ciemności głębin, nikt nie podał mu ręki, gdy pogrążały go czarne myśli jego umysłu.Tak jak po każdej nocy nastawał dzień, tak i on po przebudzeniu mógł zaczerpnąć świeżego powietrza. Niestety, nie zawsze oddychanie było tak proste, jak doświadczenie złego snu.
Harry wiedział, że z każdym rokiem, miesiącem, godziną, a nawet minutą stawał się coraz bardziej odporny. Jego siła została zbudowana na nienawiści, którą darzył swoje życie. Kiedyś był szczupłym, nie umiejącym nawet upolować zająca, wilkiem. Podczas siedmiu lat swojej podróży przestał nawet liczyć alfy, które zabijał z zimną krwią. Na początku było trudno, był słaby, był niedoświadczony, bał się spać w samotności, ale musiał szybko dorosnąć. Stał się kimś, o kim w lasach między stadami krążyły legendy. Nie zawsze były one dobre, w końcu pozbawił prawa do życia już tyle dusz. Mimo wszystko, niektórzy ludzie chcieli go poznać. Przywódcy pragnęli posiadać go w swoich wioskach, by pomagał im walczyć w zamian za jedzenie i ciepły kąt. Nikt nie chciał jednak mieć go w stadzie, nikt nie proponował mu przynależności do wilczej rodziny. Miał być tylko wojownikiem, który broniłby słabszych i trzymałby się na uboczu. Nie dane byłoby mu nawet porozmawiać z nimi, czy zjeść wspólnie posiłku. Harry musiałby pozostać tajemnicą, która z oddalonego schronienia eliminowałaby każde potencjalne zagrożenie.
Wcześniej, gdy jeszcze miał nadzieje na znalezienie swojego miejsca, może nawet miłości, każdy go odrzucał. Żadna wataha nie chciała, by taki dziwak, który uciekł z własnego domu, miał kontakt z ich omegami lub szczeniakami. Cóż, może słowo ,,ucieczka" nie było idealnym opisaniem jego sytuacji. Zazwyczaj ucieczka kojarzy się z bezpośrednim zagrożeniem życia, ze wzrostem adrenaliny i nagłym poszukiwaniem bezpiecznego miejsca. Harry nie był potępiony, nie został wyrzucony ze swojej wioski. Jego mama i siostra kochały go bardzo mocno. Codziennie się o niego troszczyły i starały, by na jego ustach pojawiał się uśmiech. Niestety tylko w swoich zamkniętych, skromnych czterech ścianach mógł poczuć się jak człowiek. Jak ktoś, kto był warty chociaż tej najmniejszej pochwały, ciepłych słów i miłości.
Inni w stadzie uważali go za wybryk natury. Za coś co nigdy nie powinno powstać. Mimo, swojej szczupłej sylwetki, nie wpasowywał się w kanon piękna. Był za wysoki, jego rysy twarzy, które były ujmujące, nadal zdawały się zbyt ostre. Od nastoletnich lat borykał się z obelgami, z szeptami docierającymi do jego uszu. Nawet nauczyciele zgłaszali do jego mamy, że z wyglądem i zachowaniem Harry'ego było coś nie w porządku. Z tych powodów w wieku piętnastu lat rzucił szkołę, stając się jedynie cieniem w swojej watasze. Niegdyś szczęśliwy rozbrykany chłopiec o bujnych, czekoladowych lokach, zaczął przesiadywać całe dnie w domu. W nocy zaś podglądał treningi alf przez malutkie okno w swoim pokoju. Chciał stać się tak silny jak oni, by ludzie wreszcie czuli przed nim respekt. Wierzył, że gdy nauczy się walczyć i stanie się umięśniony, inni zaczną bać się komentować jego wygląd oraz odbiegającą od norm społecznych wilczą fizjologię.
Przez kilka miesięcy dokładnie studiował taktyki walki innych wilków. Z czasem sam zaczął trenować, Swoją przygodę rozpoczął od porannych treningów biegania, gdy inni jeszcze pogrążeni byli we śnie. Musiał poprawić swoją marną kondycję, by zacząć myśleć o bardziej zaawansowanych aktywnościach. Było to trudne, noce stawały się coraz chłodniejsze, a gdy wstawało słońce, cała powierzchnia pogrążała się w rosie. Harry jednak się nie poddawał. Wiedział, że musi zmienić swoje życie. Po pół roku intensywnych treningów mógł biegać godzinami bez uczucia zmęczenia. Kolejnym punktem było zrobienie prowizorycznego worka treningowego, aby polepszyć jego koordynacje w walce. Niestety bez prawdziwego trenera, który pomógłby mu w utrzymywaniu dobrej pozycji, początki jego ,,walk" często kończyły się tragicznie. Wiele razy pozostawiały skazy na skórze w postaci siniaków lub otarć, ale im lepiej Harry poznawał świat oparty na agresji, tym mniej on go przerażał.
Pewnej nocy w przypływie odwagi udał się na polowanie, jednak przebiegło ono bezowocnie. Widząc ofiarę, chłopak nie chciał jej skrzywdzić. Oczy biednego zająca zdawały się przedzierać przez jego duszę, błagały o litość. Niestety ten świat był niesprawiedliwy. Niektórzy musieli zginąć z rąk większego drapieżnika, tak działało to od zawsze, nawet jeśli drapieżnikiem był człowiek. Ludzie często sądzą, że jako istoty myślące, są lepsze niż zwierzęta. Nic bardziej mylnego. Lisy zjadają zające by przeżyć, oni za to rozpoczynają wojny by zdobyć bogactwa. Chcą poczuć dumę, niezależność i najważniejsze- władzę. Harry wiedział, że zabicie zająca nie było równoważne z mordowaniem tysięcy ludzi w imię dominacji nad nimi, ale dla niego stanowiło to pierwszy krok do popadnięcia w obłęd.
Zadawał sobie pytania, czy na pewno chce stać się aż tak nieustraszony? Czy gdy zabije zwierzę dla własnej satysfakcji, będzie umiał postawić się innym? Czy nie lepiej po prostu się poddać?
Po wielu nocach rozmyślania nad sensem własnej egzystencji, znów udał się poza terytorium watahy. W przypływie adrenaliny, a może głupoty, gdy zobaczył tego pieprzonego zająca, wbił w niego nóż bez zastanowienia. Oskórował go, by następnie wgryźć się w surowe mięso. Krew kapała mu z rąk i ust, ale nic innego niż smak wygranej, go nie obchodziło. Wracając do domu na jego języku osiedlił się jednak inny smak, było to gorzkie poczucie winy, które już nigdy go nie opuściło.
Z każdym poskromionym zwierzęciem stawał się mniej wrażliwy, miał wrażenie, jakby zatracał się w jakieś iluzji. Jedynym wspomnieniem dawnego Harry'ego był ten gorzki posmak, który przypominał mu o byciu zabójcą.
Morderstwo pierwszego człowieka nadal często do niego wracało. Czasem w koszmarach, czasem gdy patrzył się w taflę wody lub po postu oddychał. Nigdy nie chciał pozbawiać kogoś życia, ale już od dawna wiedział, że świat nie był sprawiedliwy. Podróżował po pobliskich lasach w poszukiwaniu większej ofiary, marzył o upolowaniu sarny lub nawet jelenia. Niestety to on został złapany. Czuł oddech alfy na swoim karku, słyszał każde obrzydliwe słowo, które do niego mówił. Do tej pory pamięta jak ciężkie na jego ciele wydawały się dłonie tego mężczyzny. Gdy jego zęby zbliżyły się do miejsca połączenia na szyi Harry'ego, on nawet nie wiedział co robił. Wyjął nóż zza paska swoich spodni i szybko się odwracając, podciął mu gardło.
Powiedzenie, że Harry był w szoku, jest zdecydowanie zbyt małym podkreśleniem tego, co się z nim działa. Chłopak na drżących nogach podszedł do drzewa i usiadł pod nim, opierając się plecami o konar. Nie wiedział ile czasu tam spędził, ale w pewnym momencie jego łzy, zaczęły mieszać się z deszczem. Krew z tętnicy mężczyzny razem z wodą powoli płynęła w stronę Harry'ego. Gdy dotknęły jego dłoni, chłopak nagle oprzytomniał. Poczuł się wolny, poczuł się bezpieczny i niepokonany. Wiedział, że od tamtego momentu był zdolny do wszystkiego.
Wytarł nóż o trawę, podszedł do zwłok i splunął na nie.
Na jego ustach pojawił się wielki uśmiech, gdy przypomniał sobie ostatnie słowa tego barbarzyńcy.
„Jesteś omegą, musisz mi się poddać, nie masz szans w tej walce wilczku"
A jednak miał...
CZYTASZ
Nie pozwól mi utonąć
Werewolf„Louis, co byś zrobił jeśli, ktoś by ci wyznał, że jesteś dla niego jedynym czynnikiem ratującym go przed utonięciem?" - powiedział Harry drżącym głosem- „Co jeśli jesteś powodem, dla którego zaczerpnięcie świeżego powietrza, stało się dla tej osoby...