Rozdział XIX

300 35 28
                                    

- Pez, naprawdę nie czuję potrzeby – odpowiedział dziewczynie, gdy ta cały czas narzekała na brak jego obecności przy kąpielach w jeziorze.

- Przecież rozbierasz się przed Louisem, jaka to różnica?

- Taka, że Louis jest moją alfą i nie ocenia mojego wyglądu – Harry przywyknął do tego. Przywyknął do nazywania Louisa swoją alfą. Tak naprawdę dzieliły ich tylko chwile od powiedzenie sobie tych magicznych, dwóch słów. Nie rozmawiali jednak o tym, co wydarzyło się kilka nocy temu. Tak jakby cała ta wymiana zdań pozostała ich słodkim sekretem.

- Jak będziesz luną, to też nie poświęcisz nam czasu? – naciskała cały czas. Bardzo jej zależało, żeby chłopak wreszcie całkowicie zjednoczył się ze swoją omegą. Z resztą nie tylko swoją. Każdy w stadzie podejrzewał co działo się między nim, a Louisem. Alfa zaczęła nawet przeszkadzać w treningach omeg. Nachodził starszego, gdy tylko miał wolną chwilę. Byli obrzydliwie uroczy.

- To nie tak, po prostu – nie wiedział już nawet jak powinien się tłumaczyć – nie wiem Pez, jestem inny.

- Inny to ty będziesz, jak ukradnę ci nóż i poharatam ci twoją buźkę.

- Przepraszam? – wykrzyknął zaskoczony – czy ty mi znów grozisz?

- Tak, bo zachowujesz się jak imbecyl – odparła obojętnie – chcemy spędzić z tobą czas, poznać naszą przyszłą lunę, zjednoczyć się z tobą...

Harry'ego przerażało to słowo. Luna. Nie przetrawił jeszcze tego. Miał wrażenie, że cały czas mowa o kimś innym. Dopiero co w pełni zaakceptował swój związek z Lou i zrozumiał, że wcale nie musiał podążać dawną ścieżką. To nie było proste.

- Rozumiem, że jeśli pójdę z wami popływać, to dacie mi spokój?

- Naprawdę? – na jej twarzy zagościł uśmiech – Zrobisz to?

- Jeśli wiem, że wreszcie się ode mnie odczepisz...

- Jesteś okropny! Widzimy się przed zachodem słońca na plaży.

***

Spędzanie czasu w domu Tomlinsonów stało się jego codziennością. Nadal wyskakiwał czasami do swojego gniazda, musiał przecież o nie dbać, ale nie czuł się już w tamtym miejscu jak w domu. Jego oazą spokoju stała się troskliwa alfa, która zapewniała go o swojej miłości każdego dnia. Młodszy nie zaprzestawał obdarowywać go kwiatami, za zawsze dostawał pocałunek na dzień dobry. Oboje wymieniali się obowiązkami. Raz Harry przygotowywał im śniadanie, raz Louis. Któregoś poranka nawet Lottie ugościła ich posiłkiem do łóżka, chciała udobruchać brata przed randką ze swoim wybrankiem. Nadal nie wyznała kto to, ale alfa widząc uśmiechniętą siostrę, nie martwił się już tak bardzo. Dużą rolę odegrał też tu Harry, który w chwili stresu swojego chłopaka, mimo wielkiego strachu, obciągnął mu. Nie było to idealne. Nie potrafił zapanować nad swoim oddechem, musiał kilkukrotnie przerywać, bo nie umiał wziąć jego penisa zbyt głęboko. Ale nawet te nieidealne małe zabawy, sprawiały im wiele przyjemności. Mieli przed sobą całe życie na naukę.

Życie, które mogło być krótsze niż chcieli.

- Kocham to jak wyglądasz w tych spodniach – oznajmił Louis, zachodząc swojego chłopaka od tyłu i składając pocałunek za jego uchem – idealnie podkreślają twoje umięśnione uda – Harry poczuł dłoń młodszego, która delikatnie zsuwała się z jego pleców na niższe partie.

Wariował.

Jego omega nigdy tak mocno nie szalała. Nie rozumiał co się z nim działo. Mógł oddać całe swoje ciało Louisowi i nigdy już go nie odzyskać. Przez ostatnie dni przeżył więcej mokrych wpadek, niż przez całe swoje życie, a alfa i tak cały czas go prowokowała.

Nie pozwól mi utonąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz